Święto Niepodległości. Coraz więcej kajakowych ofert na ten dzień w tym ta po „mojej” Brynicy, a ja znowu do Kędzierzyna na pętlę. Kontynuuj czytanie
Święto Niepodległości. Coraz więcej kajakowych ofert na ten dzień w tym ta po „mojej” Brynicy, a ja znowu do Kędzierzyna na pętlę. Kontynuuj czytanie
Początek listopada, jedziemy do Wrocławia więc mimo szalejącego po Polsce cyklonu Ciaran , zabieram kajak i na Widawę 🙂
Koniec października więc tradycyjnie wyjazd do Łomży. Po drodze Stolica i Wilanów, a tam moja chęć popływania po jeziorkach Powsinkowskim i Wilanowskim. Niestety deszcz zniechęca do zejścia na wodę, więc kierunek Łomża. Kontynuuj czytanie
Zapowiedź ostatniej w tym roku tak pięknej i ciepłej soboty sprowokowała mnie do zejścia na wodny, kajakowy spacerek.
Połowa września, więc cóż innego jak to co blisko domu. Wyścigowy spływ po jeziorze Sosina w Jaworznie. Jedziemy 🙂 Kontynuuj czytanie
Miniony sierpień był chyba pierwszym wakacyjnym miesiącem od czterdziestu lat w którym nie popływałem kajakiem. Wszystko przez rower 🙁 Kontynuuj czytanie
Minęło już prawie cztery tygodnie od zakończonej wyprawy Wisłą, odciski z dłoni już poschodziły ;-), pogoda wymarzona, pora coś spłynąć :-). Kontynuuj czytanie
Już jest dokładniejsza relacja z tej wyprawy, zapraszam 🙂
Zatęskniłem za Wisłą, zdarza mi się to średnio co trzy lata:-)
To już drugi z rzędu weekend z piękną pogodą, postanowiłem choć chwilę zmoczyć swoje wiosło. Na jeziorze Przeczyckim.
Zwykle pływałem tutaj w bardziej zimowych miesiącach, bo to mniej wędkarzy i innych użytkowników wody. No i faktycznie , gdy tylko zajechałem do Tuliszowa musiałem szukać jakiegoś miejsca do zaparkowania auta i jako takim dostępem do wody, nie obsadzonym wędkami bądź plażowiczami. Udało się, choć nie tam gdzie zwykle.
Muszę iść na lewo
Woda wygląda jakby płynęła w kierunku zapory, zwykle i ja płynąłem w tą stronę. Dziś zmienię kierunek ruszając pod wiatr.
Taki film
Tuż po starcie na brzegach mnóstwo wędkujących, oddalam się zatem od brzegu by nie słyszeć ewentualnych pomstowań i wyzwisk ;-). Dwa kilometry wzdłuż wschodniego brzegu mocno i gęsto obsadzone, ale odgłosy nie dolatują ;-). Na siewierskiej przystani kilka osób i sprzętu do wypożyczenia.
Przystań Siewierz
Już koniec maja, ale poziom wody pozwala mi już drugi rok pod rząd przemknąć przesmykiem pomiędzy wyspą a stałym lądem, którego to przesmyku przez kilka lat nie udawało się pokonać przez niską wodę.
Po pokonaniu przesmyku
Skręcam wzdłuż brzegu pod kątem dziewięćdziesięciu stopni i tu się zaczyna: „nie płyń po żyłkach” ; „płyń dalej”; „płyń bliżej” – trudno dogodzić, zaczynam udawać ślepego niemowę i jakoś daję radę. W zatoczce w której jestem kilku wędkujących z własnych łódek, ale udaje się zachować dystans i spokój. Przy dzisiejszym stanie wody udaje mi się trafić w nurt uchodzącej do jeziora Czarnej Przemszy, którą dopływam do mostu DK 86. Już nawet nie pamiętam kiedy ostatnio udało mi się spłynąć ten odcinek. Nawet tutaj łowią, ale jacyś inni. Ci wręcz proszą mnie o taplanie wiosłem w wodę by pobudzić rybki :-).
DK 86
Po nawrocie pod mostem po raz drugi przepływam obok panów wołających do mnie „taplaj, taplaj” i powolutku wzdłuż północnego brzegu dopływam do Bytomskiej Rybaczówki z wieloma wędkującymi. Ci nie mają do mnie żadnych uwag, korzystam zatem z okoliczności tak wodnych, jak i grzecznościowych podpływając do mostu na DK 78, co również ostatnimi laty było niemożliwe , zawracam i ruszam w kierunku zapory w Przeczycach.
Tłoczno w Boguchwałowicach
Płynę wzdłuż chyba najbardziej zagospodarowanego w kierunku turystycznym brzegu, a tu kempingi, przystanie i stanice wodne, z klubem żeglarskim do którego na malutkich żaglóweczkach i jeszcze mniejszych pagajach dopływają młodzi zawodnicy.
Tak pagajują 🙂
Teraz już tylko mała zapora z której dziś do jeziora wpływa sporo wody.
Taki dopływ
Pozostała ostatnia zatoczka, a w niej dwóch gości na SUPach, a na brzegach komunijni goście na sesjach zdjęciowych na tle jeziora, no i jest zapora główna. Płynę wzdłuż bojek oddalonych około pięćdziesiąt metrów od korony zapory, bo za dużo widzów a i motorówki wopr, więc unikam ewentualnych kłopotów.
Wzdłuż bojek
Ostatnie kilkaset metrów bez żadnych utrudnień, bez problemu odnajduję miejsce startu i transportowca, za mną czternaście km. i fajnie 🙂
Na mecie
Więcej zdjęć z tej wycieczki tutaj.
Majówka w trakcie, niestety nie dla mnie, ale taki piękny dzień jak dzisiejszy szkoda byłoby nie wykorzystać w ulubiony sposób 🙂