Majówka w trakcie, niestety nie dla mnie, ale taki piękny dzień jak dzisiejszy szkoda byłoby nie wykorzystać w ulubiony sposób 🙂
Jedziemy z żoną w okolicę pobliskich Tychów i w lesie odnajdujemy mostek nad wybraną nową rzeczką. To Mleczna. Od dawna chodziła mi po głowie, ale jakoś się nie składało bo taka krótka, że nie warto jej szukać w realu ;-). Napotkani spacerowicze powiedzieli że wysoki poziom wody niż zwykle, więc się cieszę. Można by wystartować wyżej, ale wcześniejszy most to DK 86 z brakiem możliwości wodowania, trochę szkoda ale cóż :-(.
Na starcie
Rzeka jak kanał, prosta z zakrętami co kilkaset metrów, szeroka na około dziesięć metrów, głęboka na pół metra, z bezdrzewnymi brzegami porośniętymi trawką. Nudno ale ładnie. Po kwadransie mijam most trasy S1, dalej ambonę myśliwską i po niespełna godzinie od startu z lewej strony wpływa krótka, bo trzynastokilometrowa rzeczka Przyrwa. Widzę jej ujściowy , prosty, chyba z kilometrowy odcinek, postanawiam go poznać. Płytko. Wiosłem zahaczam o dno, a po trzystu metrach wypłycenie na kamiennym jazie. Tam zawracam widząc, że po kolejnych pięciuset będzie wyższy próg.
Tutaj zawracam
Dwadzieścia minut później, przepływam obok bieruńskich magazynów, z których jeden wygląda bardzo „pociągająco” 😉
Magazyny tyskich browarów. Mnóstwo beczek i skrzynek z piwem (albo bez?)
Pięć minut później przepływam pod mostem DK 44 i rzeczka zaczyna wić się przez miasteczko Bieruń. Całkiem spokoje to „wijenie” 😉 trwa pół godziny z ładną otoczką brzegową i wieloma spacerowiczami na owych brzegach.
Przez Bieruń
Za Bieruniem półtora metrowy jaz który muszę obnieść. Za nim w oddali widzę już ujście do Gostyni.
Za przenoską
No i faktycznie, po dwustu trzydziestu metrach wpływam w Gostynię. Tą już znam więc nie będzie problemu z dopłynięciem do czekającego na mnie nad Wisłą transportowca. Na Mlecznej z kawałeczkiem Przyrwy spędziłem dwie godziny a pokonany na niej dystans to jedenaście kilometrów.
Jest Gostynia
Słabo ją jednak pamiętam, bo już po dwóch kilometrach jest jaz, którego nie pamiętam akurat w tym miejscu. Czyli nie będzie to jedyny jaz do obnoszenia na Gostyni dzisiaj 🙁
Taki z trzech napotkanych dziś jazów na Gostyni
Gdybym mieścił się w oryginalny fartuch, nie musiałbym obnosić, ale niestety za dużo mnie w tym kajaku ;-(, więc obnoszę by nie być przemoczonym. W pewnym momencie natrafiam na (chyba) mewę śmieszkę tańczącą dla mnie na wodzie bez żadnego strachu :-).
Kręciła piruety ponad minutę przede mną, przepłynąłem obok niej i nawet się nie spłoszyła, więc pewnie kręci się dalej :-). Po obniesieniu ostatniego jazu wypatruję już tylko zapamiętanego ze spływu w 2014 roku (to wtedy ostatnio płynąłem Gostynią) przepustu rurowego. Okazuje się że już go nie ma, a tylko w tym miejscu występuje małe bystrze. Lokalizację miejsca kojarzę dopiero po analizie historycznych i obecnych fotek w domu.
To chyba tutaj dziewięć lat temu zbudowany był przepływalny przepust rurowy
Dwa i pół kilometra wiosłowania no i jest Wisła. Czyli Gostynią spływam około osiem kilometrów.
Na tle ujścia Gostyni do Wisły
Czyli teraz już całkiem spokojnie i wręcz autostradowo, choć sprzyjająca pogoda i majówkowy czas, sprawiają że na brzegu wielu wędkujących, na szczęście nie oszołomów, a grzecznie proszących o spokojniejsze przepływanie obok spławików. No cóż , tutaj Wisła ma szerokość pozwalającą na zarzucenie haczyka pod przeciwległy brzeg :-).
Spokojna Wisła kilka kilometrów przed zerowym kilometrem
Niespełna trzy kilometry i jest most w Bieruniu. To tutaj najczęściej kończyłem podobne wędrówki, ale dzisiaj nie tutaj czeka transportowiec. Przepływam zatem bystrze pod mostem kolejowym, kilka zakrętów i nieco ponad trzy kilometry no i jestem w miejscu w którym osiem dni wcześniej do Wisły wpłynąłem Przemszą. Czyli zerowy kilometr. Jeszcze czterysta metrów ikończę dzisiejsze pływanie. Pod mostem Benedykta XVI.
Most mojej mety
Pewnie już niedługo wrócę pod ten most, a z tej wycieczki więcej zdjęć tutaj.