Koniec października więc tradycyjnie wyjazd do Łomży. Po drodze Stolica i Wilanów, a tam moja chęć popływania po jeziorkach Powsinkowskim i Wilanowskim. Niestety deszcz zniechęca do zejścia na wodę, więc kierunek Łomża.
Przed odjazdem idziemy zobaczyć z bliska Świątynię Opatrzności Bożej i w sumie tyle dzisiejszego zwiedzania Warszawy.
W Wilanowie
Niedzielny poranek w Łomży też nie należy do najładniejszych. Temperatura zaledwie 5 st.C i spory wiatr. Niebo całkowicie pokryte chmurami, ale prognozy nie mówią nic o deszczu. Decyduję się na pływanie, w końcu wozić kajak na darmo… ? 😉 Startuję przed dziesiątą.
Na Starcie
Mijam Piątnicę i Czarnocin pchany wiatrem dmuchającym ze wschodu i po sześciu kilometrach dostrzegam cztery dźwigi budujące most w ciągu drogi ekspresowej S 61. Na razie same filary, ale jak to mówią w wiadomościach, już w przyszłym roku będzie można poruszać się jednym pasem nowej drogi. Zobaczymy.
Buduje się trasa
Kilometr dalej dostrzegam jeszcze jeden dźwig i fragment trasy biegnący wzdłuż rzeki kilkadziesiąt metrów od jej brzegu. Czyli jeździć się będzie łatwiej, ale ciszy podczas spływu Narwią już nie będzie :-(. To też zobaczymy (mam nadzieję). Płynę dalej. Na brzegach wędkarzy tak wielu jakby było lato i ciepełko a nie chłodna jesień. Mijam się z pontonem z silnikiem, z łodzią motorową i wieloma brzegowcami którym nie chcę przeszkadzać , przez co pływam od brzegu do brzegu, prawie jak po płytkiej Wiśle za Bydgoszczą 😉
Ładnie
Pięć kilometrów przed metą dochodzi mnie głos żurawi. Nie dowierzam, ale słyszę wyraźnie. Ciekawe czy nie odleciały, czy już przyleciały? Nie widzę ich, widzę jedną białą czaplę, a po trzech godzinach od startu (z malutkim haczykiem,) dopływam do ujścia Pisy, czyli już blisko mety.
Ujście Pisy
No i faktycznie, za chwilę most, za nim bunkier i zatoczka nad którą czeka już na mnie żona. Szybkie pakowanko i powrót do domu. Przepłynięte nieco ponad 25 km.
Na mecie w Nowogrodzie
Taka traska
Więcej fotek tutaj.