W piątkowe popołudnie ruszyłem do Stolicy na coroczną Ogólnopolską Konferencję Instruktorów Kajakarstwa. Nie mam nic wspólnego z tytułami zawartymi powyżej , więc nie sądziłem że jeszcze kiedyś się na nią wybiorę. Pewne zrządzenia losu, chęć spotkania znajomych , a przede wszystkim planowany na sobotę spływ Jeziorką sprawiły że zdecydowałem się jednak na uczestnictwo w tej imprezie. Na miejsce dotarliśmy (z Neptunowymi znajomymi) akurat na kolację, po której rozpoczęły się prezentacje reklamowanych odbytych i przyszłych spływów kajakowych. Trwało to do północy , a ja tego dnia zrobiłem tylko fotkę prezentowanych zdjęć umieszczonych w kalendarzu kajakarza 2016 r.
Ranek przychodzi jak zwykle bardzo szybko i zaraz po śniadaniu następuje wyjazd do Piaseczna nad Jeziorkę. Byłem na niej tylko raz, będąc w wojsku, przepłynąłem maleńki fragment (nawet nie pamiętam który) ponieważ rzeka zamarzła. To było w styczniu 1990 roku 😕 .
Spływ ten był imprezą na orientację dla osad dwuosobowych , ja na swojej jedynce miałem już inny zamysł. Wystartowałem jako pierwszy o dziesiątej by sprawdzić swoje orientacyjne możliwości, przy czwartym z sześciu punktów orientacyjnych dogoniłem rozmieszczających owe punkty, więc troszkę zwolniłem, a po dopłynięciu do ostatniego przy którym była meta InO, nie zaczekałem na resztę w celu kontynuowania turystycznego pływania do Konstancina Jeziornej, tylko od razu popłynąłem dalej , mając na celu spłynięcie całej Jeziorki i kawałka Wisły (do mostu Siekierkowskiego). Odcinek InO był według mnie najładniejszym z tej trasy, niestety z powodu ścigactwa nie uwieczniony przeze mnie na żadnej fotce :(. Odcinek turystyczny był również dosyć urokliwy, a charakteryzował się mnóstwem bogatych , „wypasionych” chałup bogatych obywateli naszego kraju mieszkających nad brzegami skromnej Jeziorki 😉
takie domeczki nad rzeczką Po dwunastej dopłynąłem do miejsca w którym pozostali mieli zakończyć płynięcie, a ja tak jak sobie zaplanowałem po zaliczeniu przenoski popłynąłem dalej w stronę Wisły do której pozostało sześć kilometrów. Był to najmniej atrakcyjny odcinek, w zasadzie obwałowany kanał bez jakichkolwiek obiektów godnych „zawieszenia” wzroku…
Po przenosce tuż przed ujściem o 13,30 wpłynąłem na Wisłę…
Wisłą przepłynąłem 12 kilometrów które nie tak dawno, bo 16 września przepłynąłem podczas wycieczki Pilicą-Wisłą-Bugiem, lecz teraz okoliczności pogody były zdecydowanie mniej korzystne. Pokonałem 31 kilometrów kończąc ten spływ w gościnnej przystani WKW w Warszawie.
Więcej o tym pływaniu i nie tylko o tym tutaj.