Jako że wspomnienie roku 2014 wprowadzam w obieg sieciowy dopiero w roku 2016, to już na wstępie mogę pochwalić się tym, że był to dla mnie rok najlepszy i rekordowy pod względem przepłyniętych kilometrów. Przerwa między sezonem 2013 a 2014 była najkrótszą ze wszystkich innych do tej pory. Trwała zaledwie 20 godzin 😛 . Nowy Rok przywitałem przy przystani Wiadrusa, skąd nie mogąc się doczekać zejścia na wodę gospodarzy, odpłynąłem samotnie Odrą , przerzucając kajak przez jaz obok Zoo na Starą Odrę którą omijam zakazane odcinki Odry Wrocławskiej, i dopływam pośród sporych zamarzniętych kawałków rzeki do ujścia Ślęzy. Tą blisko kilometr pod prąd i kończę ten mój noworoczny spacerek kajakowy 😎
za przenoską na Starą Odrę
troszkę lodu jest
tuż przed mostem Rędzińskim miałem ostatnią przenoskę
…i wracam do transportowca zaparkowanego przy domku mojej wrocławskiej rodzinki 😀
Więcej fotek z tego wyjazdu do zobaczenia tutaj.
Dwa dni później jadę na „moje” pobliskie Pogorie – czwartą i trzecią i próbuję opłynąć linię brzegową, lecz z powodu częściowego zlodowacenia jezior pętelka jest nie pełna.
uchwyciła mnie kamerka na Pogorii IV
jezioro w połowie zamarznięte
…a więcej o tym tutaj.
Za kilka dni, w dwunastym dniu tego roku Piotrek wywozi mnie do Goczałkowic, bym mógł przepłynąć tradycyjny odcinek Wisły, ten do Bierunia.
na starcie w Goczałkowicach
…i na mecie w Bieruniu
… o tym pływaniu więcej tutaj.
Sześć dni później płynę Gostynią i Wisłą od Tychów do tego samego co sześć dni wcześniej Bierunia.
na starcie w Tychach
…i most mojej mety w Bieruniu.
więcej o tym tutaj.
Następnego dnia płynę Czarną Przemszą od młyna w Siewierzu do jeziora Przeczyckiego, opływając jego linię brzegową.
miejsce startu widziane z mostu
zamek widziany z wody
…i ten sam zamek widziany z bliska
na jeziorze Przeczyckim
po opłynięciu jeziora powrót na rzekę kawałek za most na „gierkówce”
więcej fotek do zobaczenia tutaj.
Po dwóch tygodniach płynę po Czarnej Przemszy od Przeczyc do będzińskiego Lidla, a następnego dnia Przemszą od Trójkąta Trzech Cesarzy do Wisły, gdzie skręcam w prawo płynąc Wisłą pod prąd do Bierunia. Trzeci raz w tym roku.
moje stałe miejsce startowe w Przeczycach
na mecie przy Lidlu
drugiego dnia już blisko Wisły
na Wiśle pod prąd, meta w zasięgu
relacja z tego weekendowego pływania tutaj.
Tydzień później jedziemy naszą trójką nad Pilicę do Maluszyna. Ja na kajak, Gosia na rower, Piotrek kierowca i piechur. Nocujemy w Szkolnym Schronisku Młodzieżowym w Przedborzu , a wcześniej upajamy się sukcesami naszych sportowców na zimowej olimpiadzie. Stocha i Bródki 😆
wypłynąłem
tutaj dziś skończyłem
Przedbórz nocą
…a tutaj skończyłem to weekendowe płynięcie
…o którym więcej można dowiedzieć się tutaj.
Trzy tygodnie później jadę na krótką wycieczkę po jeziorkach Rogoźnickich, po jedynce i dwójce.
a tutaj przenoska pomiędzy jeziorami
Mało widokowy czas i otoczenie, dlatego nie narobiłem wielu zdjęć. Kilka więcej do zobaczenia tutaj.
Po tygodniu w piątek po pracy jadę na „swoją” Brynicę. Płynę od Dobieszowic, a stan wody jest tak niski jakiego nigdy dotąd nie doświadczyłem na tej rzece. Dlatego 17 kilometrowy odcinek płynę dużo dłużej niż zwykle dopływając godzinę po zapadnięciu zmroku do miejsca mojej mety w Czeladzi.
Nie dość że płytko, to jeszcze trzeba było się przedzierać 😥
ładniejsza część spływu, już drugiego dnia – Sosnowiec
Więcej o tym tutaj.
Tydzień później jadę z Gosią i Piotrkiem nad Nidę. Stan wody (wyjątkowo dobry dla mnie) pozwala mi na wodowanie już w Brzegach i przepłynięcie pierwszego dnia spływu, a drugiego dnia wiosny ponad 54 kilometry Nidą.
na Nidzie w Sobkowie
na Nidzie przed jednym z progów
most przy mecie w Chroberzu
dopłynąłem do Wisły i tą pod prąd, ale moim kajaczkiem przy tej wodzie to było ciężkie zadanie 😯
Cała relacja z tego wyjazdu tutaj.
Tydzień później płynę Białą Przemszą w dwóch etapach , najpierw dolny odcinek od Sosnowca Maczek do TTC, a w drugim etapie ze Sławkowa do Maczek.
tutaj fotka ze startu do drugiego etapu
na trasie już blisko mety
Opowieść o tym pływaniu tutaj.
Po dwóch tygodniach jadę z Jadzią S. na „małe kółko kłodnickie”, ma tam też być ekipa Neptuna z Żor, ale coś się nie zgadaliśmy z godzinami, a nasz czas jest lekko ograniczony, tak więc płyniemy sami mając jedynie od czasu do czasu innych kajakarzy w zasięgu wzroku.
widok z mostu na Odrę, już na mecie
Gdzieś zniknęły mi fotki z tego wyjazdu a te które „krążą” w sieci można zobaczyć tutaj. 😉
Dwa tygodnie później otwieramy sezon wyjazdów weekendowych z namiotem. Jedziemy blisko. Nad Wisłę naprzeciwko ujścia Skawy. Startuję z Jadzią S. a Gosia z Piotrkiem jadą do Trzebini na rajd rowerowy. Spotkamy się w Tyńcu, by zanocować w naszym miejscu naprzeciw Tyńca. Płyniemy Wisłą i Kanałem Łączańskim , śluzujemy się.
na Kanale Łączańskim jest dużo takich mostków
skoro śpimy pod namiotem to ognisko musi być 😉
… a rano armatni wystrzał i start
Krakowska elektrociepłownia, już blisko do mety
Więcej tutaj.
Cztery dni później płynę już na Tanwi , którą w przeciągu trzech dni dopłynę z Narola do Sanu a nim do Brandwicy. Gosia z Piotrkiem jeżdżą w tym czasie po okolicach na rowerach.
Początkowa faza spływu
odcinek „szumowy”
ogniska były urokliwe 😉
tutaj już na Sanie
Pogoda nas nie rozpieszczała, z dnia na dzień robiło się coraz chłodniej, został nam jeden dzień wolnego. Postanowiliśmy dać jej szansę na poprawę. Nocleg nad rzeczką Trześniówką , którą po przebudzeniu w słoneczny i wietrzny dzień płynę w stronę Wisły. Rzeka tak na jeden raz – kanał. Startuję w okolicy Chmielowa, dopływam do Wisły i kawałek do widocznego od razu mostu kolejowego w Nowym Kamieniu. Tam czekał na mnie mój transportowiec , a rowerzyści spacerowali swoimi rowerkami po ścieżkach Ojca Mateusza 😉 , po Sandomierzu.
taka Trześniówka
transportowiec czeka 😀
zwiedzamy Sandomierz
Całość tej wycieczki przedstawiam tutaj.
Po dwóch tygodniach, korzystając z informacji o odpowiednich stanach wody, jadę na nie pływaną jeszcze przeze mnie górną Sołę. Odcinek obowiązkowy do Górskiej Odznaki Kajakowej. Zaczynam w Rajczy, a kończę w miejscu startu OSK Trzech Zapór. W Żywcu przy koronie jeziora za którą był kiedyś bar Źródełko , ehh joo 😛
na starcie w Rajczy
na wysokości Węgierskiej Górki
niepozorne falki i zalało mnie łącznie z głową
meta przy byłym źródełku
więcej o tym tutaj.
Tydzień później w czasie organizowanego OSK Skawą, w przeniesionym o tydzień terminie wypadającym akurat w czasie moich urodzin, nie jedziemy na OSK, a dzień po urodzinowej imprezie jedziemy na górną Skawę. Korzystając z odpowiedniego poziomu wody, wreszcie i tą rzekę udaje mi się zaliczyć na obowiązkowym do GOK odcinku. Płynę z Kojszówki do parkingu za Suchą Beskidzką.
wody jest „na styk” by przepłynąć bez tarcia
są ładne przesmyki
fajnie jest 😎
jestem na mecie 😆
kilka fotek więcej do zobaczenia tu.
Tydzień później jadę z moimi rowerzystami nad Małą Panew. Korzystając z wysokiego stanu wody przepływam ponad 50 kilometrów dopływając do miejscowości Szczedrzyk nad jeziorem Turawskim. Startowałem w Krupskim Młynie.
na Małej Panwi kawałeczek za startem
obowiązkowe obnoszenie
Kolonowskie- przystań spływów komercyjnych
stoję na najstarszym w Europie wiszącym moście 🙂
jezioro Turawskie troszkę falowało
Po ognisku i noclegu w krasiejowskiej stanicy Czarny Dół jedziemy do Dąbrówki Łubiańskiej skąd popłynę nową dla mnie rzeczką Brynicą – dopływem Budkowiczanki. Budkowiczanką dopłynę do miejscowości Lewandówka.
jesteśmy na miejscu mojego startu po Brynicy
…a tutaj już przy mecie na Budkowiczance
więcej o tym wyjeździe tutaj.
Tydzień później jedziemy z Gosią do Stronia Śląskiego z którego ja popłynę a Gosia pojedzie na rowerku. Mój szlak to Biała Lądecka – nowa woda do GOKu. Dopłynę do Nysy Kłodzkiej a tą drugiego dnia do Paczkowa.
płynę Białą Lądecką
biwaczek i kurczaczek nad Nysą
drugi etap po Nysie Kłodzkiej
…na mecie w Paczkowie
więcej fotek z tego wyjazdu tutaj.
Po dwóch tygodniach jedziemy do Tomaszowa Mazowieckiego do Ambera na ich rowerowo-kajakową wycieczkę po Pilicy i okolicach. Ale w dniu wyjazdu okazuje się , że właśnie do naszej Czeladzi trafił po zakończeniu ostatniej wyprawy przez ocean kajak Olka Doby. Jest też i sam Olek, musimy się więc chociaż przywitać.
krótkie spotkanko i jedziemy do Smardzewic za zaporę
pierwszy dzień po wycieczce rowerowej teraz kajak
obowiązkowe ognisko 😛
…i meta drugiego dnia , już po rowerze i kajaku
A dużo obszerniejsza relacja do zobaczenia tutaj.
Cztery dni później płynę na spływ wyjątkowy, to na nim mój kajakowy licznik przekroczyć ma liczbę dystansu obwodu ziemskiego globu, czyli 4007o km. (różne są wersje tej długości, ja obrałem tą).Rzeka na której to nastąpi to Odra. Zaczynam płynięcie w Kędzierzynie Koźlu, a Gosia jedzie do Opola by tam popenetrować okoliczne ścieżki rowerowe. Po drodze są Krapkowice i Piotrek będący u rodzinki, również jeżdżący na rowerze. Dwa esemesy gdzie jestem i który kilometr przed chwilą pokonałem i spotykamy się na śluzie Krapkowice. To akurat miejsce w którym mój licznik wynosi 40076 km., a to liczba którą Piotrek określa równik 😉 . Podjechał z szampanem i lodem dla ochłody. Wypiliśmy i zjedliśmy i każdy ruszył w swoją drogę. Dzięki PRZYJACIELU !
Startuję
jest Piotrek z szampanem 😆
kończę w Opolu
z Gosią też muszę uczcić dzisiejszy sukces. Dziękuję GOSIU 😛
Start 12 km. za Opolem, bo nie znaleźliśmy wcześniej odpowiedniego miejsca na nocleg
następny biwaczek w ładnym miejscu za Brzegiem
…a tu już na mecie tego spływu we Wrocławiu
więcej o tym wyjeździe tutaj.
Musieliśmy skończyć ten wyjazd w sobotę, ponieważ w niedzielę była jedyna niepowtarzalna okazja na przepłynięcie się po „mojej” Brynicy w towarzystwie innych kajakarzy, mając na prowadzeniu pilota początkowego którym był sam Aleksander Doba. 😛 Wróciliśmy i popłynąłem.
Płyniemy po Brynicy
relację z odwiedzin naszego miasta przez Olka Dobę zamieściłem tutaj.
Tydzień później jesteśmy już na OSK Trzech Zapór, na którym oficjalnie imprezujemy w intencji mojego równika 🙂 Dostaję prezenty od Gosi i Piotrka , moich największych pomocników spełnienia tego marzenia, po wielu latach nie widzenia odwiedza nas również Bogdan G. z Jastrzębia ze swoją rodzinką. Wspominamy i pływamy 😉
start do wyścigu za zaporą w Tresnej, a więcej o tym spływie do zobaczenia tutaj.
Dwa tygodnie później startuję na blisko 1500 km. wycieczkę kajakiem po Polsce. Ma to być wyjątkowa, bo rekordowa wycieczka pod względem przepłyniętych kilometrów w najkrótszym czasie (17 dni). Do tego płynięcie od śluzy Przewóz na Wiśle , rozpoczynam wieczorem by spróbować się w pływaniu całodobowym. Wytrzymuję na wodzie 23 i pół godziny zatrzymując się na chwilkę tylko trzy , przepływając w tym czasie około 207 km.( kawałek za Zawichost). Jak przebiegała ta podróż i dlaczego pierwszej doby przepłynąłem tak mało 😉 , opisałem na geoblogu. mapka mojego pierwszego etapu siedemnastodniowej wycieczki 😎
Jako, że w tym roku nie byłem na OSK Skawą, korzystając z odpowiedniej wody i święta 15 sierpnia Jedziemy z Gosią do Wadowic. Ona z rowerem, ja z kajakiem i spokojnie w przeciągu niespełna trzech godzin dopływam do śluzy Smolice.
płynę po Skawie…
…i po Wiśle
a więcej o tym tutaj.
Tydzień później jedziemy naszą trójką nad Białą Okrzę, rzeczkę na której będę po raz pierwszy. Dopłynę nią do Liswarty, tą do Warty i do naszego stałego miejsca biwakowego nad Wartą w Lisowicach.
na szlaku Białej Okszy
rzeczka za zaporą jeziorka Zakrzew
Tu już na Liswarcie
…i już na Warcie
tradycyjne ognisko
Poranek był mokry, ale zaryzykowałem licząc na poprawę pogody
Po godzinie nic się nie zmieniało, a ja już nic nie muszę więc skończyłem w Bobrownikach.
więcej o tym weekendzie tutaj.
Tydzień później miał się odbyć po raz trzeci Polsko-Czeski Maraton po Odrze. Maraton odwołano, ja jednak z moimi rowerzystami pojechaliśmy nad Odrę. Popłynąłem z Bohumina przez Kanał Ulga do Kędzierzyna Koźla. Udało się to jednego dnia, tak więc pozostajemy w znanym mi sprzed roku miejscu biwakowym by poogniskować i przenocować.
Wystartowałem w Bohuminie
Na Odrze
już na mecie na wyspie
Więcej fotek z tego pływania tutaj.
Następnego dnia ruszamy powoli w drogę powrotną do domu, a na trasie rzeka Ruda. Akurat „Neptuny” mają swój OSK, ale ja schodzę na wodę tam gdzie oni wczoraj, za zaporą jeziora Rybnickiego, tak więc chyba nie będę im przeszkadzał 😉 . Gdy dopływam do mety, widzę jednak Jasia Ś. pakującego ostatni samochód z kajakami.
wystartowałem
na Rudzie
no i już meta
więcej o tym tutaj.
Po dwóch tygodniach jadę na wymyśloną w tym roku pętlę. Wisłą i Kanałem Łączańskim.
kajaczek już na starcie
na półmetku w śluzie Borek Szlachecki
i już na mecie
więcej z tej pętelki do zobaczenia tutaj.
Mijają dwa tygodnie i jedziemy nad pobliski zalew Sosina do Jaworzna na drugą edycję regat kajakowych.
moją krótką relację z tego wyjazdu można zobaczyć tutaj.
…a półgodzinny filmik z tego wydarzenia znajduje się poniżej.
Tydzień później jedziemy z Piotrkiem do Wrocławia na imprezę pod nazwą ” Red Bull Wiosłem po Odrze” Po opłynięciu czterech okrążeń i doczekania zakończenia imprezy, idziemy na krótki spacerek po wrocławskim rynku, a następnie odjeżdżamy na nocleg nad rzeczkę Czarna Woda u podnóża góry Ślęża. Dopłynę nią nazajutrz do Bystrzycy
wkraczamy w miasteczko Red Bulla 😉
wieczorne ognisko
moje początki Czarnej Wody
więcej o tej weekendowej wycieczce tutaj.
Dwa tygodnie później jadę z Piotrkiem zakończyć sezon weekendowo-namiotowy. Celem jest Stobrawa po 23 latach. Zaczynam kawałeczek za Kluczborkiem , by w czasie dwóch dni dopłynąć pod Brzeg nad Odrą.
no to ahoj !
spotkanie w lasach Stobrawskich
przez lasy Stobrawskie
ogień musi być 😉
…i meta dnia drugiego.
więcej o tym weekendzie do obejrzenia tutaj.
Mijają dwa tygodnie i ostatniego dnia października płynę po Narwi. Od Łomży do Nowogrodu Łomżyńskiego.
na starcie w Łomży
na mecie w Nowogrodzie Łomżyńskim
…a co pomiędzy startem a metą zobaczyć można tutaj.
Osiem dni później zaczyna się konferencja sędziów i instruktorów kajakarstwa w Ryni. Jadę na nią z zamiarem wyszkolenia się na sędziego, a oprócz tego mam tam otrzymać Związkową Diamentową Odznakę Turystyczną stopnia I PZKaj. Jestem ósmym kajakarzem otrzymującym tą odznakę 😛
😀
Oczywiście nie mogę sobie odmówić popływania po jeziorze Zegrzyńskim, co niniejszym czynię. Trasa 8 km. Następnego dnia już większą grupą spływamy Rządzę, a na deser ostatniego dnia w trzy jedyneczki spływamy Bug od Wyszkowa do ośrodka w Ryni, który za każdym razem był naszą metą. Poniżej tylko poglądowa mapka z trzech dni…
…a cała opowieść z tej wyprawy do zobaczenia tutaj.
Jedenaście dni później płynę po wodach wrocławskich. Widawą, Odrą i Bystrzycą. Całość 24 kilometry.
startuję (prawie) jak zwykle we Wrocławiu Wilczycach
jest jesienie więc jak zwykle obnoszę
na Odrze, za chwilę w prawo w Bystrzycę
Bystrzycę kończę przy rurze 😉
…więcej o tym pływaniu tutaj.
Dwa tygodnie później , w samego Świętego Mikołaja startujemy z Gosią mikstem w OBWK po jeziorze Rybnickim. W tym roku całkiem inne miejsce startu i mety. Przy samej elektrowni Rybnik, a ceremonia zakończenia około pięć kilometrów dalej, bardziej w mieście. Udaje nam się stanąć na pudle i dostać prezenty od Mikołaja 😛
…tu tylko fotka z Mikołajem a więcej fotek z wyścigu do zobaczenia tutaj.
Korzystając z w miarę dobrej jak na grudzień pogody i braku mrozu mogącego skuć wody Kanału Gliwickego, wymyśliłem sobie przepłynięcie „dużej” pętli kłodnickiej. Trasa wiedzie od Pławniowic do Pławniowic. Najpierw Kłodnicą do słynnego syfonu, a później po wniesieniu kajaka na górkę, Kanałem Gliwickim do miejsca startu. Ogólnie ja kajak przenosiłem 10 razy, nie każdy musiałby tyle razy przenosić. Nie lubię się moczyć w grudniu 😉
Na Kłodnicy
…na syfonie
…na Kanale Gliwickim
…miejsce gdzie już po zmroku zakończyłem pływanie, dobrze że przed startem cyknąłem tą fotkę 😉
Obszerniejsza relacja z tego pływania do obejrzenia tutaj.
Pogoda w dalszym ciągu łaskawa, a ja przyzwyczajony do wielu przenoszeń kajaka, jadę zatem na okoliczne „Stawiki” przenosząc kajak pomiędzy nimi przepływam i przechodzę w sumie czternaście kilometrów.
Stawy jak to stawy, wszystkie do siebie podobne dlatego tu tylko jedno zdjęcie a więcej do zobaczenia tutaj.
Ostatnie pływanie w roku 2014 jest sylwestrowym pływaniem po Warcie z Działoszyna do Krzeczowa. Płynę z Krystianem S. a nasze rodzinki czekają na nas w zajeździe Ritmo. Tam spędzamy wieczór witając Nowy 2015 Rok a następnego dnia robimy krótki spacerek rozpoczynający kajakarski nowy sezon. Dopływamy do Osjakowa.
startujemy w Działoszynie
kończymy w Krzeczowie
kajakowy rok 2014 za nami , do rozpoczęcia kalendarzowego 2015 pozostało około 8 godzin
więcej o tym sylwestrowo- noworocznym pływaniu tutaj.
W roku 2014 w ciągu 74 dni przepłynałem 3070 km. co jest moim rekordem i chyba takim już pozostanie 😎 Mapka powyżej, a bilans dotychczasowego pływania to 42244 kilometry.