Kolejna piękna niedziela w tym roku. Grzechem byłoby się nie ruszyć na jakiś spacerek. W moim przypadku kajakowy. Po Czarnej Przemszy.
Jak się okazuje nie płynąłem tym szlakiem już od pięciu lat, jak ten czas szybko płynie ;-). Nie płynąłem głównie dlatego że nie chciałem tego robić zimą, jak w poprzednich latach, a w cieplejszych miesiącach brakowało nieco wody stąd tak długa przerwa. Dziś w Przeczycach wodowskaz wskazuje 73 cm. czyli wysoko a na termometrze ponad dziesięć stopni na plusie, więc fajnie. Wypływam przed dziesiątą.
Pod kładką w Przeczycach
Tuż za startem muszę zwolnić, by nie zostać rozjechanym przez kładowca, przemieszczającego się z jednej strony rzeki na drugą przez rzeczny bród 😉
Taka przeprawa
Pierwsze kilometry spokojne, choć nie do końca czuję że jestem na świeżym powietrzu. W okolicznych domostwach palą jeszcze niestety byle czym :-(. Na brzegach ślady bobrów, w rzece nurkujący samotny kormoran, czasem gdzie nie gdzie wędkarz.
Bobry działają 🙂
Natrafiam też na powalone drzewo które muszę obnieść brzegiem, bo za niskie by pokonać je dołem, a za wysokie by górą :-(. Po pół godzinie próg, przez który dziś przelewa się dużo wody, pewnie by mnie nieźle zmoczył, ale przy brzegu leży kłoda dzięki której udaje mi się pokonać przeszkodę na sucho i bez wychodzenia 🙂
Taki próg
Pięć minut później, po minięciu kładki rowerowej i kilkunastu rzędów pali powbijanych w środku koryta rzeki średnio wiadomo po co, dopływam do rozwidlenia, które po raz pierwszy (gdy tędy płynę) rozdziela wodę na dwa koryta. Lewe to którym zawsze pływałem i prawe w którym woda płynie od kilku lat i jest to około siedemset metrowy Kanał Czarnej Przemszy. Czyli przepłynę wreszcie coś nowego :-).
Rozwidlenie
Siedemset metrów bezproblemowego kanału i dopływam do skrzyżowania. Z lewej wpływa Przemsza, na wprost mój kanał wpadający za jakieś dwieście metrów w Pogorię 4, a w prawo przez przepust rurowy, Przemszą na Będzin. To moja ścieżka, tylko muszę obnieść przepust, bo dla mnie za wysoko.
Skrzyżowanie
To obnoszę
Teraz pięć kilometrów na prostych odcinkach z falowaniami z których jedno zrzuca mi fartuch podlewając zimną wodą to i owo na moim ciele. Brr, nie lubię…no i pojawia się połączenie z kanałem wypływającym z Pogorii 4. Jeszcze nieco ponad kilometr i pierwszy z trzech jazów który muszę obnieść.
Za pierwszym jazem
Nieco ponad kwadrans wiosłowania i następny jaz do obnoski.
Obnoszę.
Tutaj odczuwam rzeczywistość wyższej wody, bo zwykle tarło się dnem kajaka po betonowym dnie rzeki, a dziś udaje się spłynąć bez hamulca 😉 (wodowskaz Łagisza 145 cm.). Do ostatniej przenoski nieco ponad 1,5 kilometra, pokonanie których zajmuje mi nieco ponad dziesięć minut. Daję radę 🙂
Za ostatnim przenoszeniem
Jeszcze dwieście metrów i po prawej miejska będzińska plaża, po kiedyśowym kąpielisku nie ma już śladu, a po lewej ujście potoku Pogoria.
Potok Pogoria
Ostatnie dwa kilometry to kładka do ulicy Reja, a dalej okolice targowiska, widok będzińskiego zamku , mosty na DK 910 i bulwary przy których czeka już na mnie mój transportowiec, a bulwary nie wyglądają aż tak jak na wizualizacji której zdjęcie umieszczałem pięć lat temu. Żegna mnie samotny kormoran a ja żegnam się z Czarną Przemszą po pokonaniu ponad siedemnastu kilometrów w czasie niespełna trzech słonecznych godzin. To był dobry dzień 🙂
Tuż przed metą kormoran zanurkował
Więcej zdjęć z tej wycieczki tutaj.