Od dawna nie miałem długiego weekendu, dlatego bardzo chciałem gdzieś wyjechać…
Jako że żona po ostatnich eskapadach nie miała ochoty na namiotowe tułanie, a Piotrek jasno mi się nie określił co do chęci wyjazdu, wymyśliłem sobie szlaki po których jeszcze nie pływałem (przynajmniej na tej wysokości), a dla których nie będzie potrzebny kierowca. Gdy opowiedziałem jakie to szlaki wyjechaliśmy wszyscy :-). Najpierw nad jezioro Mucharskie bo najbliżej i mimo nie najlepszej pogody wypłynąłem około jedenastej trzydzieści.
Po zejściu na wodę
Kilka minut po wpłynięciu w pierwszą zatoczkę, zaczął padać deszcz. Zarzuciłem na siebie żółtą pelerynkę i ruszyłem linią brzegową kierując się w stronę wpływu Skawy do jeziora. W każdej zatoczce zacumowane jachty, a w każdym w miarę dostępnym miejscu jakieś przystanie. Nie za wiele, bo i dostęp nie najlepszy. Dosyć dzikie jeszcze to jezioro.
Wszędzie sporo łódek
Po niespełna godzinie dopływam do mostów kolejowego i drogowego pomiędzy Stryszowem i Zembrzycami.
To ten most
Od tego miejsca przez trzy i pół kilometra będę płynął wzdłuż betonowego nadbrzeża widocznego na powyższym zdjęciu i wzdłuż biegnącej nad nim drogi i kolei, aż do następnego mostu. Tego w Zębrzycach. Po drodze spotykam Piotrka, który zdecydował się na rowerową wycieczkę i dzięki niemu mam fajne zdjęcia 🙂
O takie
Mnie do samego mostu nie udaje się dopłynąć, bo za mało wody, ale blisko udaje mi się zrobić fotkę. Piotrek dojeżdża do punktu widokowego za mostem i jest kolejna fajna fotka.
Tyle widział Piotrek
A tyle widziałem ja
I choć na mapach widać że za mostem jeszcze jest trochę jeziora, to w rzeczywistości, przynajmniej tego lata, za wiele go nie ma co widać na zdjęciu Piotrka. Zawracam trzymając się zachodniego brzegu, omijając różne mielizny i wypłycenia.
Tak tu wygląda
W drugiej godzinie dzisiejszej wycieczki, na wysokości miejscowości Skawce, chyba był jakiś kamieniołom, bo pozostała zatoczka otoczona kamienną ścianą, na której dostrzec można kontury jakiejś twarzy, bądź maski. Ja takie coś zauważyłem.
Można wypatrywać gęby 😉
Opływam miejscowość Mucharz dopływając do cypla z miejską plażą i dużą wypożyczalnią sprzętu. Chyba dobrze trafiłem z (nie)pogodą, bo przynajmniej na wodzie nie ma ruchu, a wiele jednostek pływających przycumowanych jest w każdej mijanej zatoce. Widzę jak bardzo niski poziom wody jest bo kilka widzianych pomostów zamontowanych jest dużo wyżej, niż moje położenie.
Nie jeden taki pomost po drodze
Zaczynam odcinek najbardziej zagospodarowany, biegnący wzdłuż i pod drogą krajową nr.28. Dwa mosty w ciągu tej drogi mijam w jedną i drugą stronę, pod drugim z nich znajduje się przystań statku wycieczkowego mogącego na swój pokład zabrać nawet do sześćdziesięciu pasażerów. Akurat kończy swój rejs, a ja dostrzegam zaledwie trzech podróżnych. Opłacalne ? …
Dopływa stateczek
Po nawrocie już tylko kwadrans i jestem na wysokości zapory Świnna Poręba, do której nie można się zbliżać na odległość mniejszą niż 200 metrów. Tutaj nie łamię przepisów i płynę w tej odległości równolegle do jej budowli. To jakieś pięćset metrów.
Zapora
Pogoda mi się nieco poprawia stąd po nawrocie na ostatnie niespełna pięć kilometrów widzę większy ruch na wodzie, w miejscach które niedawno mijałem. Są pływający na SUPach, na skuterach wodnych a nawet Flyboard (efektowne loty nad wodą). Szkoda że nie bawili się godzinkę wcześniej :-(.
Tyle udało mi się utrwalić
Mijam jeszcze dwa cypelki i po ponad czterech godzinach i dwudziestu sześciu kilometrach dopływam do miejsca startu gdzie czekają na mnie moi współtowarzysze podróży.
Pogoda ponownie się psuje, dlatego postanawiamy tu pozostać na noc obserwując co się dzieje na spokojniejszym i mniej zagospodarowanym fragmencie jeziora Mucharskiego 🙂
To się dzieje
Mieszkamy 🙂
A więcej fotek tutaj.