Nie zapowiadało się zbyt optymistycznie, mój transportowiec oddany w piątek do przeglądu po ostatniej ciężkiej „chorobie”, miał zostać zwrócony w sobotę, a tu kolejna choroba i w środę przed „czerwcówką” jeszcze był leczony. W pracy zresztą też dopiero koło osiemnastej dowiedziałem się , że piątek będę miał wolny więc stanowczo zażądałem zwrotu auta, co nastąpiło po 21- szej. Nie było już siły na wyjazd w środę. Ten nastąpił w czwartkowy poranek. Kierunek łódzkie i rzeczka Mroga. Ruch na drogach nie za duży, żadna procesja nie zagrodziła nam drogi, tak więc tuż po jedenastej jestem na wodzie o nazwie Mroga . spodziewałem się ciut większej wody, u nas sporo padało na początku tygodnia, a tu nie udało się zacząć w Kołacinku 🙁 Zacząłem w Nagawkach , głębokość zadowalająca a po drodze sporo lasu nad głową i sporo w rzece, co niestety spowolniało moje pokonywanie Mrogi płytko i drzewnie Po ponad trzech godzinach, kilku przenoskach i wielu przeciąganiach udało mi się dopłynąć do Głowna (12km.), spotkanie z żoną, zimne pifko, jakaś zagryzka i ruszam dalej.
miejsce głownianego ( 😆 ) odpoczynku
Wiem już że dzisiaj Mrogi nie skończę, umawiam się więc z żoną gdzieś przed rybnymi stawami w Psarach. Akurat jest tam przenoska i życzliwy opiekun stawów, pozwalający na rozbicie namiotu i ognisko między stawami z narybkiem karpia. Narybku nie widzieliśmy, ale koncert żab, byłby dla mnie nie do strzymania, gdybym nie miał zatyczek do uszu 🙂
tutaj żaby koncertują cały dzień i całą noc 🙂
Zaspokojony koncertem na długie lata 😉 , ruszam na drugi odcinek Mrogi korzystając ze spełniających się prognoz meteoroligicznych i licząc na to, że szybko Mrogę zakończę, a po obiadku rozpocznę etap na kolejnym dopływie Bzury, mijam pałac w Walewicach…
Walewice
… następnie trochę lasu w rzece…
i kończąc etap po czternastej, przemieszczając się w ten upalny dzień do Skierniewic ,skąd jednak nie uda mi się wystartować Łupią- Skierniewką, szukamy miejsca skąd wystartuję, ale jednak dopiero jutro. Będzie to w Bełchowie…
i Skierniewka też płyciutka 🙁
Trzeci dzień czerwcówki. Udało mi się mimo trudów dopłynąć do Bzury – Skierniewką 15 km. i dalej Bzurą dziewięć, a następnie jedziemy do Żyrardowa bo w planie trzeci dopływ Bzury- Pisia. Zwiedzamy troszkę miasto z dosyć ciekawą , historyczną zabudową, oglądamy Pisię i wiemy: stąd nie popłynę 🙁
Pisia w Żyrardowie, wygląda ładnie ale nie dało się popłynąć 🙁
Wieczorkiem podjechaliśmy do okolicznego lasku na nocleg, by rankiem znaleźć dogodne miejsce do poznania Pisi choć na jakimś krótkim odcinku, w końcu dziś trzeba wracać do domu…
wystartowałem na granicy Drybusa z Nową Pułapiną, na początku rzeczka kanałowa, z zakrętem średnio co kilometr, później jednak zaczęło się robić coraz ciekawej , ale i trudniej. Niski stan, drzewa- te szczególnie na ujściowym blisko dwu kilometrowym odcinku i kamole pod każdym mostkiem sprawiły że pokonanie blisko 23 km. Pisi i dodatkowo dwa km. Bzury zajęło mi pięć i pół godzinki 🙁
trudniejszy odcinek blisko ujścia…
Czerwcówkę uznaję jednak za udaną, świetna pogoda i prawie 100 km. na nie penetrowanych (oprócz Bzury) przeze mnie wodach Bzurzanych dopływów, więc pozostaje tylko się cieszyć 😆
a więcej fotek z „czerwcówki” tutaj.