2025-08-15 Pętla Łączańska (892)

Majówki nie miałem – bo praca, czerwcówki nie miałem – bo praca, sierpniówka wypadła tak że praca nie przeszkadza więc można by sie gdzieś ruszyć. Zapowiedzi super gorącego weekendu, aż nie chce się z domu wychodzić 😉     Korzystając z tego że nie odstawiłem jeszcze wyprawowego kajaka na zimowanie, postanowiłem przypomnieć sobie po ośmiu latach pętle łączańską. Ostatnimi czasy słyszało się tu i ówdzie, że na Wiśle za stopniem wodnym Łączany dzieją się dziwne rzeczy, dokładnie brakuje wody która kierowana jest tylko w kanał. Chcę się dowiedzieć telefonicznie, czy czasem nie dzieje się tak i obecnie, ale telefon podany na googlemaps jest błędnie podanym telefonem prywatnego użytkownika :-(. Sprawdzam zatem poziom wody na wodowskazie w Czernichowie i myślę że mogę popłynąć. Poziom średni (128 cm).  O 9,40 schodzę na wodę obok elektrowni Łączany, na termometrze póki co 22 st.C. Płynie woda z elektrowni

         Po niespełna godzinie spokojnego wiosłowania po dosyć jednak płytkiej wodzie z wieloma i delikatnymi bystrzami i oczywiście pod odczuwalny wiślany wiatr dopływam do promu w Czernichowie. Tam gdzie wspomniany wodowskaz. Tam gdzie 37 lat temu startowałem na maratonie zajmując 4 miejsce :-(.  Prom działa, przewozi auto i rowerzystów. Taki prom

Po kwadransie widoczek miasteczka, a tuż przed barki którą dotąd widywałem na wodzie, a obecnie znajduje się na brzegu Wisły. Mijam ją, mijam Czernichów przez najwyższe bystrze, to z obrazka na starcie bieżącego wpisu, a dalej ławice wodnych ptaków, głównie mewopodobnych, ale są też kormorany , szare czaple i różne inne i po ponad godzinie widzę prom Jeziorzany co oznacza że za chwilę wpłynę w kanał Łączański. Jestem już umówiony na śluzie Borek Szlachecki by zostać podniesiony o dwanaście metrów w górę. Wszak to najwyższa śluza w Polsce. Tuż przed połączeniem Wisły z kanałem dostrzegam płynącego ptaka,  tak jak czasem łabędź który nie odlatuje a tylko płynie trzepocząc skrzydłami o wodę. Po podpłynięciu bliżej okazuje się że to gołąb. Nigdy wcześniej nie widziałem tak pływającego gołębia. Widzę że się mnie boi , więc go nie gonię bo raczej nie da sobie pomóc. Skręcam w kanał by za kilometr dopłynąć pod zamknięte jeszcze wrota śluzy.Pływający gołąbek

O 12,35 otwierają się wrota więc można wpłynąć. Otwierają się

Miły Pan śluzowy zwraca mi jednak uwagę, bym nie robił zdjęć bo to obiekt strategiczny, co w obecnych czasach wydaje mi się nawet zrozumiałe. Dostosowuję się do zakazu zważywszy że pan podczas napełniania śluzy wodą ma cały czas na mnie oko. Szkoda bo fajnie się działo, najpierw spokojna woda, później falowanie połączone z pianką i otwarcie wrót. Oprócz mnie w górę poszła jeszcze motorówka, która za chwilę mnie wyprzedzi płynąc dosyć spokojnie w kierunku Smolic

Za śluzą

No i teraz przede mną szesnaście kilometrów prostej wody, która niestety delikatnym nurtem płynie w przeciwnym do mojego kierunku, za to wiatr od teraz będzie powiewał od tyłu czego się nie odczuwa, odczuwając za to towarzyszący dzisiejszej podróży upał. Brak chłodzenia :-(. Od mostu do mostu, mozolnie i wyczerpująco. Na wałach to z jednej, to z drugiej strony rowerzyści korzystający z tutejszych szlaków rowerowych. Nie wytrzymuję gorąca i zrzucam z siebie kapok i koszulkę, chcąc dać skórze pooddychać i złapać trochę słońca. Tak choć z pół godzinki. Przejrzystość wody nie zachęca do moczenia kapelusza ani ciała :-(. Na wysokości Facimiecha bez zmian, do brzegu przycumowane  barki i pchacze.W cieniu mostu Facimiech – Wielkie Drogi

Dziesięć minut dalej natrafiam na mały pomościk, będę mógł wreszcie rozprostować kościska i coś przekąsić na brzegu. Do zamknięcia pętli jeszcze jakieś dziesięć kilometrów. Po drodze na moim lewym brzegu przystań rowerowa, a dalej mosty w Brzeźnicy. Tutaj znaki informacyjne o m.innymi końcu szlaku kajakowego Doliny Karpia i o byłym obozie pracy z czasów II wojny światowej – Baudienst.  Płynę dalej coraz bardziej wymęczony przez doskwierający upał. Im bliżej Łączan tym większy ruch na wodzie 😉 , mijam ponton motorowy i jednego wędkarza na łódce motorowej i widzę wreszcie most zaporowy tuż przed połączeniem kanału z rzeką.

Upragniony i długo wyczekiwany dziś widok 🙂

Pozostało dopłynąć do połączenia, a dalej na drugą stronę Wisły, aż pod elektrownię. Zauważam jednak na brzegu znak zakazu pływania kajakiem na tym obszarze. Nie pamiętam czy kiedykolwiek wcześniej go widziałem, no ale nie mam wyboru. Chcę się czym prędzej przedostać na drugi brzeg, a tu jakieś bojki i krzyk z brzegu że na prawy mam płynąć. Dopiero zauważam zarzucone prawie na drugi, daleki brzeg żyłki, stąd te bojki informacyjne. Od lewego brzegu zarzucone , daleko

Omijam  żyłki i dopływam w ostatnie możliwe wyjście przed kanałem elektrownianym. Wyjście w krzaki, ale zdawało mi się że była tam jakaś ścieżka. Kiedyś może była ale obecnie trudno ją wypatrzeć. Nie zabrałem długich spodni ani butów. Będzie ciężka przeprawa 🙁  No to w krzaki

Widok transportowca dodaje mi sił ale, dwieście metrów przez jeżyny, potem pokrzywy i mnóstwo innej zieleniny w temperaturze 33 st.C i pełnym słońcu prawie mnie wykańcza. Ostatkiem sił wywlekam kajak obok auta i mogę chwilę odetchnąć, co w tym upale nie jest łatwe.

                                                                                                                Po takiej  trasie
Od miejsca strzałki

Po takiej trasie biedne nóżki na drugi dzień wyglądają tak 🙁

A ślad całej trasy wygląda tak.