Zaczęła się majówka, a ostatnio mało było deszczu, więc w ostatniej chwili mając spis kilkunastu rzeczek postanowiłem wyjechać na wschód, zamiast na wcześniej planowany zachód. Wyjazd w czwartek po pracy około dziewiętnastej , to żeby nie było zbyt daleko i zanocować jeszcze tego samego dnia, padło na Opatówkę. Nasz nocleg rozpoczęliśmy tuż przed północą gdzieś nad brzegiem planowanej rzeczki. Poranek wbrew prognozom okazał się całkiem niezły i pozostało zmierzyć się z Opatówką 😉
taką Opatówką 🙁
Muszę przyznać , że dawno nie męczyłem się na tak uciążliwej wodzie, w ciągu pięciu godzin pokonałem zaledwie dziewięć kilometrów. Było mnóstwo powalonych drzew i sporo śmieci…
Do walki z niedogodnościami rzeki przyzwyczaiłem się, zaczął jednak padać deszcz , który w połączeniu ze zwałkami nie dawał mi już satysfakcji z płynięcia , tak więc korzystając z okazji spotkania z „moimi” rowerzystami postanowiłem zakończyć płynięcie po Opatówce na wysokości Międzygórza
zakończyłem pod starym drzewem tuż przed mostem…
Do decyzji o zakończeniu przyczyniła się także opinia spotkanego miejscowego miłego gościa, który opowiadał mi o tym że dalej rzeka jest jeszcze bardziej zasypana drzewami, czego ja już nie umiałem sobie wyobrazić. Podobno dwa lata wcześniej ktoś tędy płynął, ale od tego czasu bobry zrobiły swoją robotę… W mojej opinii Opatówka to dość fajna i ciekawa rzeka, trzeba by tylko puścić po niej spływ kilkudziesięciu kajaków z modnym ostatnio przesłaniem: „sprzątanie rzeki…” Może w czasie majówki udałoby mi się pokonać tą rzeczkę, ale chciałem poznać jeszcze jakąś inną. Padło na rzekę Bukowa , o której wiedziałem , że organizowane są na niej spływy, tak więc byłem pewny jej spłynięcia. Po noclegu na pograniczu Lasów Janowskich nad Bukową…
w takim miejscu
…podjechaliśmy w górę rzeki skąd pod mostem pomiędzy miejscowościami Momoty Górne a Momoty Dolne zacząłem swoje poznawanie Bukowej 🙂
Bukowa
Rzeczka okazała się bardzo sympatyczną, lecz nieco zbyt płytką. Kilka razy musiałem przepychać się na mieliznach. Mimo jej przebiegu przez sam środek janowskich lasów nie było wielu uciążliwych zwałek, rzeka wymagała jednak stałej uwagi i koncentracji, ponieważ drzew które trzeba było omijać było w niej całe mnóstwo.
Bukowa
Na ostatnich czterech kilometrach przed ujściem do Sanu pojawiły się cztery kamieniste bystrza, które wolałem obnieść…
jedno z bystrzy
…i tak po blisko sześciu godzinach płynięcia zakończyłem spływ pod mostem na Sanie przepływając nim około kilometra
gramolę się na skarpę nad Sanem 🙂
Następną wybraną rzeką był dopływ Wieprza – Por . Zacząłem nim płynięcie w miejscowości Turobin, a chyba można było wyżej, bo ani szerokości ani i wody nie brakowało, a sama rzeka okazała się prawie na całej długości kanałem 🙁
Napisałem że prawie , bo po przenosce przy ujściu Gorajca był krótki odcinek fajnej prawdziwie leśnej rzeczki a ujściowy odcinek to powstałe za połączeniem Pora z Wieprzem jeziorko- Nielisz którym dopłynąłem do zapory na wysokości miejscowości Nielisz.
dopływam do zapory
Majówka dobiegła końca, ale my przedłużyliśmy ją sobie o jeden dzień odwiedzając Zamość, a po noclegu w jego okolicy dzieląc się na grupę zwiedzającą dalej , i mnie „zwiedzającego” zamojską rzekę- Łabuńkę . Patrząc na jej niski poziom pewnie bym się nie zdecydował, ale przypomniałem sobie, że dawno temu Jadzia S. z Zabrza popłynęła Łabuńką z Zamościa do Wieprza na składaku. Nie wypadało się poddać. Popłynąłem i ja.
Na Łabuńce w Zamościu
Łabuńka to też taki uregulowany kanał, ale dziś do domu, prawie czterysta kilometrów więc trzeba go szybko przepłynąć
Taka Łabuńka
Jeszcze tylko kilka przemiałów pod mostami i po 20 km. wpływam na Wieprz, a nim około 2,5 km do ujścia Rakówki którą mielę pięćset metrów po mieliznach pod prąd 😉 do mostu w Ujazdowie skąd ruszymy do domu.
…a taka Rakówka 🙂
Chętnych do zobaczenia obszerniejszej galerii z majówki zapraszam tutaj. .