Nadszedł pierwszy dzień wiosny, trzeba rozruszać zastane od tygodnia mięśnie i kości szczególnie, że to już za tydzień cross-maraton na Pilicy. Słonko na niebie nie dawało oznak szybkiego schowania się za chmurami, tak więc bez ociągania ruszyłem nad Pogorię 4 by pokonać linię brzegową owej „czwórki”, później „trójki” i po raz pierwszy „dwójki” i „jedynki”.
Pogoria 4 – na starcie
O dziesiątej zszedłem na wodę by po przepłynięciu pięciu kilometrów przemieścić się czterystumetrową ścieżką na Pogorię 3.
Przejście z „czwórki” na „trójkę”
Wokół niej biegnie asfaltowa ścieżka rowerowa po której dzisiaj poruszało się w przeróżny sposób (rowery, rolki, piechotka) bardzo wielu poszukiwaczy wiosny. Ja płynę – kolejne 4,5 km i znowu spacer z kajakiem do Pogorii 2. Tym razem tereny mi nie znane, stąd nie najlepszy wybór drogi: około 450 metrów przez krzaki i rzadki lasek , ale udaje się dotrzeć na najmniejszą ze wszystkich Pogorii- Pogorię 2.
Na Pogorii 2
Po niej ledwo kilometr płynięcia i marsz pod górkę znowu źle obraną ścieżką do Pogorii 1.Po trzystu metrach zobaczyłem jezioro, niestety dostęp do niego był niemożliwy. Ogrodzone ośrodki wypoczynkowe, a raczej w większości opustoszałe i poniszczone wspomnienia ośrodków. Idę dalej ponad czterysta metrów wzdłuż ogrodzenia za którym widzę ładnego wilczura 🙁 .Więc dalej deptu-deptu, by dojść do nowszego, będącego w użyciu ośrodka na terenie którego mogłem wreszcie zejść na wodę. Opłynięcie „jedynki” to niewiele ponad cztery kilometry.
Schodzę z wody jedynki w tym samym miejscu w którym na nią wszedłem, tym razem wybierając lepszą ścieżkę prowadzącą spowrotem do Pogorii 2. Najpierw „rzeczką” ,
rzeczka pomiędzy Pogorią 1 a 2
…później ścieżką wzdłuż owej rzeczki. Trasa około pięćset metrów. Na wodzie kolejny kilometr i znowu przenoska wzdłuż kanału łączącego „dwójkę” z „trójką” To nieco ponad trzysta metrów, po czym przepływam blisko dwa kilometry po Pogorii 3 i ostatnie czterystu metrowe przenoszenie na Pogorię 4 a nią ostatnie siedem kilometrów płynięcia, by po 5,5 godzinach wycieczki dotrzeć do miejsca startu. Za mną 27,51 kilometrów.
a więcej fotek tutaj.