Jako że dzisiejsze pływanie po Małej Panwi skończyłem dosyć szybko, wpadło mi do głowy by zobaczyć jak wygląda pobliski jej dopływ – Lublinica.

Jako że dzisiejsze pływanie po Małej Panwi skończyłem dosyć szybko, wpadło mi do głowy by zobaczyć jak wygląda pobliski jej dopływ – Lublinica.
Prognozy pogodowe na jesienny weekend, były lepsze niż na niektóre letnie , tak więc bez żadnych wątpliwości zaplanowaliśmy z Piotrkiem sobotni wyjazd nad Małą Panew.
Niespodziewanie przyszła do nas jesień, ale na ten weekend wreszcie ma być „złota polska”, więc żal by było siedzieć w domu. Chętni na wyjazd są, tylko gdzie tu jeszcze nie byliśmy w tym roku? Wiem – Nida 😉
Najdłuższa w tym roku przerwa od kajaka – cztery tygodnie. A to pogoda, a to inne czynniki które złożyły się na tą przerwę, ale dziś wreszcie na niebie troszkę słońca. Jest kierowca, będzie wyjazd na coś nowego 🙂 …
Rok 2017 został mianowany rokiem rzeki Wisły, a przydrożne plakaty coraz częściej mi o tym przypominały i choć wprawdzie miałem już ją przepłyniętą od gór aż do morza, a na niektórych odcinkach nawet po kilka, kilkanaście razy to postanowiłem dać się jej wciągnąć i przepłynąć tyle ile dam radę w ciągu dziewięciu dni.
Ostatnią wymyśloną na ten wyjazd rzeczką, była Wąska wpływająca do jeziora Drużno.
Nad tą rzeką przystanąłem kiedyś w 2002 roku, w czasie spływu Pasłęką, ale czas, ujrzane drzewa i kolorystyka wody zniechęciły mnie wtedy do przepłynięcia jej wód. Teraz po piętnastu latach, gdy wody na której jeszcze nie byłem, na moich mapkach jest coraz mniej 😉 , trzeba było powrócić na Baudę 🙂
Po dwudniowej „męce” na Wałszy, miałem nadzieję na odrobinę odpoczynku na Drwęcy Warmińskiej. Przynajmniej mogłem mieć taką nadzieję czytając opis ludków, płynących tą rzeką również w sierpniu, ale dwa lata wcześniej…
Po wczorajszym wywiezieniu nie potrzebnego na ten tydzień sprzętu, na przystań do Kasi G-S. i Pana Lutka -dziękuje 🙂 , dojeżdżamy już prawie po zmroku w okolice ujścia Wałszy przy miejscowości Stygajny. Tu dziś przenocujemy a naokoło , gdzieś daleko widać błyski i słychać ciche burzowe grzmienie…
Po dziewięciu dniach czynnego i długiego bo ponad 800 kilometrowego spotkania z Wisłą przyszła pora na drugi tydzień urlopu i popływanie po jakichś nowych, nie przepłyniętych jeszcze wodach 🙂