Zacząłem piątego marca na „mojej” Brynicy, ale dziura w kajaku kazała mi zakończyć już w Sosnowcu po 5 km. A początek marca tego roku był mocno zimowy 🙂
Pakowanko na początku marca 🙂
Na Brynicy w Czeladzi
Chodzę sobie po zamarzniętych Stawikach
Miesiąc później ósmego kwietnia jadę na Ropę, w drodze zatrzymuję się w Wadowicach biorąc udział w uroczystościach pogrzebowych Jana Pawła II (†) 🙁 .
Po nich w czasie dalszej drogi przepływam rzeczkę Łososinę z Łososiny Górnej do Dolnej. W końcu dojeżdzam Łosi skąd jutro popłyniemy Ropę.
w Łosiach
Na Ropie
Na Ropie
Blisko Biecza, naszej mety spływu
Wieża w Bieczu
taki widoczek z wieży
Po małym treningu na górskiej wodzie Ropy, postanowiłem spłynąć kolejny kawałeczek Wisły. Daję radę z Ustronia do Strumienia Zabłocia
Skaczę
ciągle skaczę 🙂
…i lawiruje 🙂
na dziś cierpliwości już starczy, za mną 19 kolejnych kilometrów Wisły
W czasie pomiędzy Wisłą a majówką, jedziemy na wycieczkę w góry, kibicując po drodze zawodnikom na Kamiennej
Na majówkę, jedziemy przypomnieć sobie po wielu latach spływ im. Mariana Plebańczyka po Sanie.
przed startem w Sanoku
Wysoki poziom wody w Sanie w Sanoku
Ten wysoki stan sprawił, że płynęliśmy bardzo szybko , a po nie całej godzinie zostaliśmy zatrzymani. Nie wiedzieliśmy co się stało, lądował przy nas helikopter, w końcu wyjaśniło się że chwilę wcześniej rozegrała się tutaj tragedia. Z tratwy płynącej z Sanoka wypadli ludzie, jak się później okazało zginęły cztery nauczycielki z Kielc i młody flisak:(
Po prawej worek z ludzkimi zwłokami, o czym my jeszcze nie mamy zielonego pojęcia 🙁
akcja trwa, długo nie dostajemy zgody na dalsze płynięcie, aż w końcu pozwalają nam odpłynąć
Płyniemy a nad nami wciąż latają
Płyniemy
Odnajdziemy bagaże i za chwilę tym ładnym „Starciokiem” pojedziemy po samochody uczestników
Po kolejnym etapie a właściwie po wyścigu
takich kładek nad Sanem wisi całe mnóstwo 🙂
startujemy w sztafecie z kolegą z Krakowa
zamek w Krasiczynie
zamek w Krasiczynie
Skromna ekipa „Polski Południowej” w Przemyślu
Po dwóch tygodniach jesteśmy już na OSK Skawą- z Zembrzyc do Zatora
W sobotni poranek jak zwykle ciężko wstać 🙂
…ale jak widać udało się i płyniemy
płyniemy
Gosia płynie
W Czartaku na biwaku
Schodzimy drugiego dnia
i płyniemy
Przenosimy blisko mety
każdy nosi swoje 😉
Ostatnie cztery kilometry Magda spłynęła sobie sama 🙂
Na zakończeniu
Po dwóch tygodniach , w Boże Ciało mam zamiar zacząć płynięcie Zgłowiączką- w Samszycach
Rano obudziłem się na ulicy Barowej 🙂
w lesie rzeka mi zniknęła i zrobiło się bagiennie
Troszkę się odnalazło, ale nie tyle by móc popłynąć dalej. Przedeptałem dobre 2 km. by móc popłynąć 🙁
a w drodze po auto spotkałem gościnnych kompanów 😉
Po zakończeniu Zgłowiączki we Włocławku nie mogłem odmówić sobie odwiedzin tamy jeziora Włocławskiego
…i remontowanej właśnie głębokiej śluzy
Jako że spływanie Zgłowiączką, zajęło mi tylko dwa dni, pomyślałem że spłynę jeszcze Grabię-dopływ Widawki.
W drodze do miejscowości Barycz obejrzałem sobie jeszcze zamek w Oporowie
zamek w Oporowie
a w Piątku znalazłem się w geograficznym środku Polski
Grabia okazała się fajną, ale dosyć uciążliwą rzeczką. Nie udało mi się dopłynąć do Widawy. Gdy obok mostu w Grabnie, skąd miałem według mnie najlepsze połączenie (drogi) po auto, zobaczyłem gościa spacerującego z dzieckiem, postanowiłem zaatakować 😉 . Okazało się że Gość tutaj mieszka, a po mojej dla niego relacji skąd się tutaj wziąłem i po co, pozwala mi pozostawić kajak na swojej posesji, mogę się również omyć i przebrać przed drogą do Baryczy. Gdy już jestem gotów do drogi, Gość wyprowadza z garażu auto i podwozi mnie na przystanek około trzech kilometrów. Tam dosyć szybko łapię okazję, którą dojadę prawie na miejsce, jeśli będę cierpliwy, bo ludzie muszą jeszcze porobić zakupy na grilla, na którego właśnie jadą. Oczywiście jestem cierpliwy i docieram do auta. Wracam pod posesję mojego nowego znajomego, który okzauje się być aktorem. To Pan Jerzy Braszka, który wioząc mnie na przystanek pozwala na zaparkowanie w lesie obok jego domu w celu noclegowym, co niniejszym czynię 🙂 . Po niedzielnym przebudzeniu, spostrzegam, że Pan Jerzy już drepcze przy swoim aucie, na swojej posesji, a gdy dostrzega , że ja też już żyję 😉 , podchodzi do mnie z mapą i pytaniem o moje dzisiejsze plany. Pokazuję mu na mapie gdzie mam zamiar dopłynąć, na co on oferuje mi podwózkę na miejsce mety. Jedziemy dwoma autami do Pstrokoni nad Wartą, zostawiamy mojego transportowca i wracamy autkiem Pana Jurka do miejsca gdzie czeka na mnie kajak. Super sprawa, schodzę na Grabię, która przestaje być uciążliwą tak ze dosyć szybko dopływam do Widawki a tą do Warty i swojego auta. Mogłem pojechać autem dalej 😉 W następnym roku wrzucam do skrzynki pocztowej Pana Braszki taką samą fotkę, jaką ja mam na pamiątkę 🙂
Pan Jerzy Braszka na tle rzeki Grabi z moim wiosłem przy moim kajaku 🙂
Tydzień później jedziemy na coroczną „Wielką Paradę Smoków” do Krakowa, z tym że ja połowę drogi pokonuję kajakiem. Płynę z Mętkowa do Tyńca.
Tyniec już w zasięgu mojego wzroku i wiosła 😉
Tyniec
Łańcuchuję kajak by mi nie odpłyną gdzieś w Krakowie 😉
Dwa tygodnie później Piotrek wiezie mnie do Ortowic bym mógł dokończyć płynięcie Bierawką.
Schodzę na Bierawkę
Bierawka robi się już lżejsza i spokojniejsza, tak więcc osiem kilometrów do Odry szybciutko mi mija…
Jeszcze na Bierawce, ale widziany z przeciwległego jej wpłynięciu brzegu Odry.
Spływ był krótki, tak więc Piotrek wiezie mnie teraz do Walcy, skąd popłynę Stradunią do Odry a tą do Krapkowic.
Taka Stradunia w Walcach
Udaje mi się spłynąć zamierzoną wodę, a później miły grillowy wieczór u rodzinki Piotrka w Krapkowicach 🙂
W ciężki niedzielny poranek Piotrek wiezie mnie do Dańca Mokrego bym mógł popłynąć najpierw Chrząstawą, a dalej Małą Panwią i Odrą do Dobrzenia Małego.
Ginę w zieleni otoczenia Chrząstawy
Więcej fotek z tego spływu tutaj.
Tydzień po dopływach Odry, jedziemy na Trzy Zapory. Trasa dwudniowa z Żywca do Oświęcimia.
Piątkowy wieczór nad Sołą
Sobotnie rozpoczęcie spływu
Na Jeziorze Żywieckim
Sobotnie ognisko
Niedzielne płynięcie
…i takie nagrody dla najlepszych
Minęło kilka dni i jedziemy powtórzyć spływ , który tak bardzo nam się spodobał w tamtym roku- OSK Wisłoką. Było podobnie jak rok wcześniej, a my byliśmy powtórnie zadowoleni 🙂
Na szlaku Wisłoki, a obszerniejsza fotorelacja z tej imprezy do zobaczenia tu.
Tak jak rok wcześniej , tak i teraz postanowiłem skończyć rzekę Białą, pojechaliśmy zatem do Pleśnej skąd Białą dopłynąłem do Dunajca, a nim do miejscowości Bobrownik Wielkie.
Na starcie po Białej
Biała ukończona, wychodzę na brzegu Dunajca
Tydzień później jadę z Magdą do Maluszyna skąd popłyniemy sobie Pilicę i kawałek Wisły.
Startujemy w Maluszynie
Pierwszy biwaczek nad płytką Pilicą
Nad Sulejowskim biwakujemy na piaseczku
Od rana ciężka praca 🙁
Pracujemy dalej
kawał drogi przed nami 🙁
Nareszcie za przenoską 🙂
jeszcze jedna, łatwiejsza przenoska
Po drodze zwiedzamy
Płytka Pilica momentami 🙂
Biwakujemy
Pod mostem nie leje, można się posilić
biwakujemy tuż przed ujściem do Wisły
A tutaj na „moim” miejscu 502 km szlaku Wisły
tak sobie odpoczywamy nad Wisłą 🙂
Wędrówkę kończymy przy ujściu Narwi, czekamy na Gosię która po nas przyjedzie. W chałupie za wałem na 549 kilometrze Wisły zostawiamy kajak dwójkę, a z jedynką którą Gosia dla mnie wiezie jedziemy nad Sonę do Łopacina. Dopływam nią do Wkry, a tą do Ciksyna. Następnie jedziemy do Galominka nad Raciążnicę którą także wpłynę na Wkrę do miejscowości Żydowskie.Ostatnią przepłyniętą rzeczką tych okolic będzie na tym wyjeździe Łydynia, której płynięcie zacznę w Ciechanowie a skończę na Wkrze w Sochocinie.
Na Raciążnicy
Coś mi się stało ? 🙂
Na Łydyni
Na trasie na kolejną rzekę, którą będzie Osa oglądamy Zgromadzenie Sióstr Pasterek w Jabłonowie Pomorskim…
…i zamek w Radzyniu Chełmińskim
… a na końcu Grudziądz
W Grudziądzu
Osę zaczynam płynąć od mostu na drodze z Łasina do Słupa, a ta daje mi się ostro we znaki, nie poddaję się jednak i dopływam do ujścia do Wisły i kawałek z powrotem pod prąd do Zakurzewa.
Zacznę na Osie rezerwatowej
Po zakończeniu Osy jedziemy dalej, nad Motławę do Krzywego Koła robiąc fotkę Wiśle z miejscowości Nowe.
W Nowych Mało ciekawy biwaczek nad Motławą
…i start następnego dnia też mało ciekawy 🙁
Dopłynąłem tutaj i płynę dalej
…obok Gdańskiego Żurawia
…i Twierdzy Wisłoujście Martwą Wisłą dopływam do Westerplatte Wygrzebałem się gdzieś pokonując dwa wysokie płoty i trochę zasieków znajdując się nagle tu gdzie mnie widać 🙂
Wyjeżdżając z Westerplatte nie mogłem odmówić sobie zejścia choć na krótką chwilkę na wody Bałtyku 🙂
Teraz trzy dni dla moich kobiet, odpoczynek w Sobieszewie i odwiedziny głównych atrakcji Trójmiasta a głównie:
Sopot
Gdynię
Gdańsk
Widokowo
… i jeszcze w Gdańsku, tędy płynąłem 🙂
Pogoda nas nie rozpieszczała podczas wycieczek po Trójmieście 🙁
Odpoczynek szybko minął, pora wracać, ale po drodze jest jeszcze woda. Najpierw Martwą Wisłą-Śmiała Wisłą i Opływem Motławy poprzez Przegalinę-Zatokę Gdańską- Polski Hak i śluzę Kamienna Grodza, jedziemy do Dzierzgonia skąd rzeką o tej samej nazwie dopłynę do szlaku Kanału Ostródzko- Elbląskiego do pochylni Całuny.
czekają na mnie wożąc się na wózkach pochylni Całuny
…i doczekały się na mnie
A jak się już doczekały jedziemy do rodzinki nad jezioro Dybowskie przejeżdżając obok Bramy Kamiennej w Pasłęku
oto ta brama 🙂
Na tym drugim odpoczynku, też zbyt długo nie wysiedziałem, pojechałem do miejscowości Żebry skąd popłynąłem sobie Wissą do Biebrzy a Biebrzą do Burzyna skąd odebrała mnie żonka :), a jadąc z Mazur do domu postanowiłem spróbować jeszcze „jak smakuje” Bzura. Zacząłem w Podkampinosie , choć chyba dałoby się wyżej i po kilku godzinach dopłynąłem pod muzeum Fryderyka Chopina, w jego domu w Żelazowej Woli, a następnie do Bzury.
Magda przy Fryderyku
…i ja na Utracie
Dwa tygodnie odpoczynku po urlopie i jedziemy z Gosią w Tatry, w słowackie Tatry. Mamy ze sobą kajaki, ale ani razu nie zdejmujemy ich z dachu. Wybieramy górskie wędrowania 🙂
… i coś tam zdobywamy 🙂
Wracając do domu, postanawiam jednak zdjąć kajak z dachu, by spróbować pokonać kolejny brakujący kawałeczek Wisły. Ten od Strumienia. Wreszcie mi się udaje dopłynąć do jeziora Goczałkowickiego. Kontaktuję się z Gosią, by umówić się gdzieś na mecie,dopytać gdzie udało jej się dojechać nad wodę. Dowiaduję się , że po koronie zapory łażą strażnicy z giwerami typu kałasznikow i wypatrują ewentualnych złoczyńców -zamachowców ;( Postanawiam linią brzegową podpłynąć jak najbliżej zapory, wszak pływanie po wodzie jeziora Goczałkowickiego jest surowo wzbronione, toż to zbiornik pitnej wody dla mieszkańców śląskiej aglomeracji. Dopływam nie zauważony do miejsca z którego widzę już płoty ogradzające tereny zaporowe. Ewakuuję się próbując dojść do Gosi. Muszę wraz z kajakiem pokonać paręset metrów lasu i dwa siatkowe ogrodzenia-płoty. Daję radę i znajduję Gosię. Cieszę się niezmiernie, bo wiem że pokonałem wreszcie najtrudniejszy odcinek Królowej Polskich Rzek :). By mieć ją wreszcie spłyniętą w całości, muszę przepłynąć jeszcze kawałeczek od miejsca gdzie dziś doniosłem kajak, do mostu w Goczałkowicach. To tylko około pięciu kilometrów, ale dzisiaj coraz mocniej pada, a i Gosia dość się już na mnie naczekała. Spłynę kiedyś indziej, na pewno jeszcze w tym roku :). Pięć dni później jadę popływać w kółko po jeziorkach których dotąd jeszcze nie pływałem, to jezioro Pławniowice i Dzierżno Duże. W następnym tygodniu jedziemy na OSK Rudą.
otwarcie „Pod Borowikiem” Z baru „Pod Borowikiem” trzeba było kawałek donieść kajaki na start
Tak sobie płyniemy tą Rudą…
…i po jeziorze Rybnickim
przenoska przez zaporę w Stodołach
„Polska Południowa” uhonorowana 🙂
Tydzień później namawiam Gosię by mnie zawiozła na coś nowego, na Kłodnicę od odpływu od Kanału Gliwickiego w Pławniowicach do Odry i w końcu do Kędzierzyna Koźla. Po trasie oprócz stałych – zwykłych przenosek. muszę przenieść kajak przy syfonie Kłodnicy. Rzeka wpływa w wał kanału, a miejsce tego wpływu jest okratowane,muszę więc wyjść i wdrapać się na wał, tam zwodować się na kanale, przepłynąć na drugi brzeg i zejść z wału na wypływającą z syfonu rzekę. Można płynąć dalej 🙂
Moje miejsce startu na Kłodnicy
Miesiąc później jadę spłynąć ostatni brakujący kawałeczek Wisły, to znaczy ten brakujący i już mi znany i przepłynięty dalszy odcinek. Dopłynę do Bierunia. Mogę wreszcie zamalować całą Wisłę na mojej mapce 🙂 W Święto Niepodległości płynę brakujący kawałek kolejnej rzeki- Bystrzycy. Udaje się. Od Wrocławia Leśnicy do Odry.
Gosia dojrzała mnie na Bystrzycy 🙂
Pełna obsługa – kochana żonka 😛
Miesiąc przerwy i wyjazd na ostatni w tym roku spływ, czyli OBWK po jeziorze Rybnickim.
Otwierają Rybnickie Ścigactwo 🙂
Ten rok zamykam wynikiem 1293 kilometrów co ogólnie daje mi wynik 24115 przepłyniętych kilometrów 🙂 47 dni na wodzie a mapka po tym roku wygląda tak: