No i ruszyłem na (póki co nie) samotną tegoroczną wędrówkę kajakową.
Uporałem się z obszerniejszą opowieścią o tym pływaniu. Do poczytania tutaj.
Dzień 1.
Start w Krzeczowie, na Warcie , w miejscu gdzie zwykle kończę weekendowe pływanie wielkim łukiem Warty. Do największej przeszkody na trasie (zapora jeziora Jeziorsko) około 100 km. Dziś nie dopłynę. Rozruchowo 52 km. za ujście Widawki. Na trzecim kilometrze zerwana linka steru. Po drodze przenoska w Konopnicy. Alerty RTB o burzach ale póki co spokój.
Za mną stara konstrukcja czynnego koła nawadniającego okolice i narazie tyle :-).
Dzień drugi.
Po spokojnej nocy w tempie 8 km/h mijam Sieradz
Sieradz
A później robię krótka przerwę na starorzeczu tuż przed mostem obok miejscowości Warta. Chyba niepotrzebnie, bo dowiaduję się z tablicy że dalsze płynięcie jest zakazane :-(.
Taki komunikat
Najwyraźniej moje poprzednie tędy pływania były wykroczeniem o czym nie byłem świadomy. Z taką świadomością trudniej się płynie, ale mus to mus . Jeziorsko też nie pomaga bo wiatr wieje mi do prawego ucha , ale daję radę.
Do zapory już blisko
I teraz najgorsze. Długa przenoska, a jak długa specjalnie chciałem zmierzyć, a „miarka” się zawiesiła . Pech.
Idę sobie
Za mną kolejne 52 km. plus ta nieszczęsna przenoska. Odcinek bonusowy skończony, od jutra prawdziwa wyprawa 😉
Za przeszkodami.
Dzień trzeci
Start za zaporą i nadzieją na „autostradę” aż do Odry. Niestety po 2.5 kilometrze dość strome i silne kamieniste bystrze. Nie na mojego obładowanego szklaka. Wogóle nie pamiętałem miejsca, być może dlatego że jedenaście lat temu go nie zauważyłem bo poziom Warty był z pięć metrów wyższy. Przenoska lewym brzegiem.
Taka sytuacja
Kolejne 2.5 km. i znowu bystrze, tym razem do spłyniecia. Zaraz za nim punkt startu weekendowych kajakarzy. Do Uniejowa mijam kilka grup. Za tylko jedną wypuszczoną na wodę mimo coraz mocniejszych burzowych chmur. Do mostu na A2 burze tylko straszą swymi odgłosami później odgłosy ustają ale zaczyna padać. Robię przerwę pod mostem przed Kołem przeczekując najsilniejszy opad.
Prognozy nie są optymistyczne. Padać z różnym nasileniem ma nawet do jutra więc płynę dalej. Mijam Koło z jego zamkowymi ruinami, kilka czynnych promów i o dziewiętnastej kończę nie bardzo wiem gdzie. Na krowim pastwisku. Przepłynięte ok. 70 km.
Taki dziś biwaczek
Dzień czwarty
Już całkiem sam. Całą noc padało raz mocniej, raz słabiej i z tego powodu wypłynąłem dopiero o 10.30. Kwadrans przed południem wpływam w Wielką Pętlę Wielkopolski mijajac kanal Morzyslawski. Stąd 406.6 km. Do Odry.
Wlot kanału Morzysławskiego do Warty
Ciagle pada i tak az do piętnastej. Mijam kilka czynnych i nie czynnych promów spiesząc się na zasłużony obiecany samemu sobie obiad w Pyzdrach. Jestem kwadrans przed 19. Udaje się coś przekąsić.
🙂
Po posiłku odpływam trzy kilometry dalej biwakując na 348 km. W widłach uchodzącej do Warty Prosny. Miejsce średnie ale zaczęło znowu padać i grzmieć, ale chociaż widoczek z namiotu jako taki. Za mną 70 km.
Tutaj do rana
Dzień piąty.
Nie rozpisuję się ponieważ dotknął mnie deficyt prądu którego miało mi nie braknąć na całą wycieczkę . Za mną 82 kilometry prawie bez deszczu z różnym jeśli chodzi o móc, wiatrem. Były trzy bieliki i kilka promów , nikogo na trasie. Nocleg naprzeciw Rogalinka. Internet też słaby nawet zdjęcia nie daje rady wgrać także dobranoc
Wczorajszy Śrem
Dzień szósty
Poranek ponury, ale z każdą chwilą coraz ładniej aż w Poznaniu zrzucam przeciw deszczowo wiatrową kurtkę i płynę straszony przez chyba tu startujące myśliwce. Może f coś tam. Cztery sztuki, aż kajak mi się zatrząsł.
W Poznaniu
Okazuje się nawet że tempo mam lepsze od przewidywanego i w Biedrusku będę szybciej niż wolno płynąć przez poligon (dziś od piętnastej), skręcam zatem najpierw w kanał węglowy, jakieś 300 metrów w jedną i nazad.
Na kanale
Następnie wpłynąłem w Cybinkę, jakieś 1300 metrów zawracając przed mostem kolejowym z niedużym bystrzem. Czas mi zleciał. Minąłem Czerwonak i po kilku kilometrach przystań w Owińskach. A tu coś czego wcześniej nie widziałem. Ładną kładka pieszo rowerowa przez rzekę z dobudowaną wieżą widokową. Nie ma nikogo, muszę to zobaczyć
Dalej już tylko cichy poligon na który wpłynąłem punktualnie o piętnastej, zakupy w Obornikach i przed dziewiętnastą w blasku słońca dopłynąłem do przystani – Mariny u Macieja i Agi której bardzo życzliwy wodniakom , gospodarz ugościł mnie pomagając uzupełnić deficyt prądu co niniejszym czynię do tej chwili, a jest godzina 22.
Marina z super Gospodarzami
Moja męka trwa 😉
Za mną dziś 80 km.
Dzień 7
Słabo przespana nocka przez dyżur przy jednej ładowarce wielu baterii, ale prądu już mi chyba starczy do mety ostatecznej. Piękny słoneczny poranek i przedpołudnie. Minięte Obrzycko , miejsce mojej mety w podróży wschód-zachód z przed kilku lat, Wronki , Sieraków i Międzychód. Były bieliki znowu w większości szybsze ode mnie . Po południu pogorzszenie pogody z dużym wiatrem i kilkoma niezbyt silnymi opadami deszczu. Pod koniec pan bóbr, też zbyt szybki . Nocleg na krowim pastwisku 106 km. przed ujściem do Odry. Za mną 82 km. w 11 godzin. To nie osiągi sprzed covida :-(.
Chorzępowo
Ciężki dzień a meta taka
Dzień 8
Poranek znów ponury i od początku wietrzny. Ale chociaż deszczu nie ma. Ruszyłem o 8,30 i na niebie szybko zaczęło się przejaśniać. Jak silnie wieje to i chmury szybko rozwieje . Wiatr chłodny, nie pozwolił mi się rozebrać. Minąłem Skwierzynę, ujście Obry i po trzynastej zakończyłem płynięcie po WPW. Jest Santok.
🙂
Wysiadłem rozprostować kości po drugiej stronie , a tu Rezerwat Przyrody Santockie Zakole im. Ryszarda Popiela. Kilka fotek i spostrzeżenie że po Santockiej stronie jacyś kajakarze. Wiedziałem że ktoś przedemną płynie, ale nie sądziłem że dogonię. 🙂
Taka sytuacja
Po powrocie na rzekę , szybko dogoniłem dwóch kolegów płynących zza Uniejowa do Szczecina. Przegadaliśmy całą drogę do Gorzowa, a tuż przed mostem dołączyła do nas Pani na wyczynówce z pobliskiej Admiry. Była dla nad przewodnikiem po mieście widzianym z wody aż do ostatniego mostu. Dziękujemy.
W Gorzowie Wielkopolskim
Kawałek za most autostradowy popłynęliśmy jeszcze w trójkę i na 50 kilometrze się rozstaliśmy. Mój pęcherz nie potrzebował jeszcze przerwy . Spłynąłem jeszcze 20 km. kończąc około kilometra przed mostem w Świerkocinie za którym zaczyna się Park Krajobrazowy Ujście Warty. Od 40 kilometra mnóstwo wędkarzy po obu stronach, jakby był już wekend, ale udało mi się wypatrzeć dobre puste miejsce na nocleg. Za mną dziś 76 km.
Dzisiejszy biwaczek
Dzień 9
Gdy odezwał się budzik , od dachu namiotu odbijały się krople deszczu, więc pospałem dłużej. Ruszyłem przed dziewiątą, zaczęło się wypogadzać. Na terenie parku nie dostrzegłem niczego więcej niż podczas poprzednich dni. Kilka orłów , kukułki, ptactwo wodne no i jednak coś czego gdzie indziej nie widziałem a tutaj już kiedyś tak. Szop pracz. Niestety czmychnął przed aparatem i tylko mogę się pochwalić że widziałem .
Na tym drzewie siedział Szop.
O trzynastej wpłynąłem na Odrę kończąc tym samym 588 kilometrowy odcinek Warty. Odra przywitała mnie obfitym, trwającym kwadrans, deszczem po którym dosyć szybko wyszło słonko. Niestety po szesnastej obudził się również nie sprzyjający wiatr. Nie miałem siły ani ochoty z nim walczyć. Posiliłem się na brzegu , pooglądałem najbliżą okolicę, zapoznałem się z techniką budowy obecnych słupów granicznych.
Po półgodzinie, gdy zdawało mi się że wiatr nieco zelżał, ruszyłem dalej , mijając jeszcze najdalej na zachód wysunięty skrawek Polski i znajdując po 19.30 dogodne miejsce na nocleg kawałeczek za Osinowem . Dziś za mną 78 km.
Po drugiej stronie mojego biwaku.
Dzień 10.
Odra. Nareszcie słonko od rana. Wiatr w plecy. Wiosło nie potrzebne . Za Widuchową skręcam w Odrę Zachodnią a po przepłynięciu 42 km. wpływam w cel mojej podróży. Międzyodrze.
Polder Widuchowski . Nigdy tu nie pływałem. Dziś nowe 25 km. W czasie pięciu godzin. To Park w którym nie ma gdzie wyjść z kajaka. :-). Ptaków nie za dużo, ale bielik był. Wszędzie trzciny. Spokój i cisza. Zakaz wpływania łodziami motorowymi. Przez te pięć godzin nie spotkałem nikogo.
Mapkę Międzyodrza otrzymałem od gościa w Gryfinie przy okazji 1 spływu dla Olka Doby. Obiecałem że skorzystam, dotrzymałem słowa. Na polder Gryfiński czasu braknie, bo jutro koniec podróży, ale mapkę pozostawiam na zaś. Dziś przybyło 67 km.
A na deser taki widoczek z namiotu
Dzień 11 ostatni.
Regalica i Międzyodrze. Wietrznie i chłodno ale słonecznie. Mało czasu bo transportowiec już w drodze po mnie. Zwiedzam dalej Park Krajobrazowy Dolnej Odry.
Kolejne nie plynięte nigdy wcześniej 16 km. Dziś 18 a całość wędrówki to 724. Pora do domu 🙂
Obszerniejsza relacją fotograficzna tutaj.