Drugi dzień urlopu. Jedziemy do Nowej Wioski nad jezioro Goszcza skąd mam zamiar dopłynąć Kanałem Niesulickim do jeziora Niesłysz i dalej Ołobokiem…
Nad ładne jeziorko Goszcza trafiamy bezproblemowo. Nie zastanawiam się zbyt długo i ruszam na nowy szlak o dziewiątej trzydzieści. Ładna jeszcze pusta plaża w miejscu startu.
O, jak ładnie 🙂
Po jeziorku płynę tylko kilkaset metrów, po czym wpływam w kanał. Zapatrzony w domek dla dzikich kaczek przegapiam odpływ w kierunku jeziora Niesłysz. Przepływam przez przepust rurowy , mijam łabędzią rodzinkę i wpływam na jeziorko Lubie. Ładne ale w planie go nie miałem. Zerkam na google maps i widzę że źle popłynąłem. Zawracam. Znowu przez rurowy przepust i obok „kaczej chatki” wytężam czujność i dostrzegam odpływ. Muszę przenieść kajak przez drogę.
To przez ten domek nie dojrzałem odpływu
Po przenosce widok kanału nie nastraja mnie optymistycznie, jakoś nie widzę śladów pływania tędy, no ale chociaż wody jest odpowiednia ilość.
Za przenoską
Po kilkudziesięciu metrach mostek z metalowej szyny, zbyt niski , znowu muszę wysiąść. Dalej (niby) ok. Szerzej, głębiej. Mijam most w Nowej Wiosce a za nim zaczyna się robić nieprzyjemnie. Najpierw wysokie szuwary i tatarak. Póki głębokość jest odpowiednia jakoś daję radę, choć wiele przyjemności z tego nie czerpię. Gorący dziś dzień. Po zielonym dywanie też jakoś daję radę, ale dalej roślinność staje się coraz bardziej gęsta. Kajak nie daje rady się przecisnąć. Nie pamiętam bym gdzieś tak się męczył 🙁
Tu jeszcze daję radę
Gdy kajak zostaje w bezruchu wstaję by zobaczyć czy gdzieś mogę wyjść by ewentualnie przeciągnąć brzegiem. Teoretycznie jestem na jednej z odnóg które wkrótce powinny się połączyć. Niestety nie ma możliwości wyjścia gdziekolwiek. Wycofuje się aż będę mógł zawrócić. Gdy mi się to udaje ruszam w drogę powrotną.
Tutaj mogłem wstać i się rozejrzeć
Teraz już szybko bo znam już drogę, mijam bobrowisko, mostek, kładkę szynową drogę do obniesienia wprost na kaczy domek i już jest jezioro. Rodzinka jeszcze siedzi na plaży. Płynę zatem do Lubrzy na tamtejszą plażę ale to ledwie z pięćset metrów. Tam się spotykamy, pakujemy, jedziemy na obiad i dalej nad Niesłysz skąd spróbuję popłynąć dalej. Teraz pokonałem niespełna siedem kilometrów 🙁
I znowu jezioro Goszcza
Więcej o tym niewypale tutaj.