To był obfity w imprezy kajakowe weekend, aż trudno było wybrać. Płynę (spontanicznie) Bawół.
Spontanicznie, bo nic innego nie pozostało. W planach miałem 119 kilometrowy wyścig na Pilicy, ale ze względu na nadmierne zużycie wielu podzespołów mojego organizmu w ostatnim czasie, uznałem że chyba nie podołam. Odpuściłem. Na III OSK Białą Przemszą, po sąsiedzku , skończyły się już miejsca. Chyba weekend w domu. Jest wiele do zrobienia. Nie oczekiwanie dużą chęć wyjazdu okazał Piotrek, nie kwapiący się ostatnio do wyjazdów, Gosia również była chętna, zważywszy na prognozy pogody, które na ten weekend były wymarzone, mnie pozostało obrać tylko kierunek i coś wymyślić. Pomyślałem jak już, to coś nowego, niestety wszędzie daleko. Dobra – Bawół inaczej Czarna Struga, dopływ Warty. Wyjeżdżamy w sobotni poranek by chwilę po jedenastej dotknąć Bawoła 😉
Ruszyłem
Bawół to jedna z brakujących mi rzek o długości co najmniej pięćdziesięciu kilometrów (dokładnie 53,35 km.). Po ostatnich opadach, po których do dzisiaj spływają w różnych rejonach wysokie wody, tutaj wody jest mało, momentami dużo za mało. Tak z 10 -20 centymetrów więcej było by spoko, a tak to tarcie dnem po dnie dosyć często.
Męczę płycizny
Czarna Struga w kilku miejscach wyglądała i była ciekawą, fajną rzeczką, która przy odpowiednim stanie wody mogłaby dać trochę przyjemności z pływania, na dłuższym odcinku okazała się jednak rowem melioracyjnym nie dającym zbyt wielu wrażeń estetycznych i nie zmieniłby tego (chyba) nawet wyższy stan rzeki. Co jakiś czas progi, jazy i zastawki, niektóre pootwierane , woda odpływająca w stronę pól. Melioracja. Zmierzam ku Warcie.
Za jednym z podwójnych progów
Tempo nie najlepsze, trzy – cztery kilometry na godzinę, długo zejdzie nim dotrę do Warty. Faktycznie ponad pięć godzin i 21 km. , kilka kropel deszczu, dużo słońca i ciepła i dopływam do Warty. Ostatnie dwa kilometry, to prawie prosty kanał. Na mapach odcinek ujściowy rozgałęział się, na żywo nie dojrzałem tego odejścia. Popłynąłem tam gdzie było więcej, albo nawet cała woda i udało się.
ujściowy odcinek Czarnej Strugi
No i od razu robi się lepiej. Moim Prijonem na Warcie osiągam tempo 10 km./h, tak więc po godzinie powinienem być już z „moimi” rowerzystami w Marinie Ląd, gdzie na mnie czekają. Tak się dzieje, mija godzina, mój dzisiejszy licznik przekracza 31 kilometrów i mam Ląd, most i Marinę. Moi czekają. Szybkie pakowanko i jazda w kierunku nowej rzeczki, w poszukiwaniu noclegu :-). (Wodowskaz Ląd 185 cm.)
Końcówka na Warcie
Wszystko ok, a więcej o Bawole do zobaczenia tutaj.