No i tak wyszło, że drugiego grudnia też jeszcze nigdy nie byłem na wodzie, więc cóż mimo szarości pochmurnej soboty, ruszę na jakieś krótkie pływanko. Może zbiornik Kuźnica Warężyńska, bardziej znana jako Pogoria IV i jej lina brzegową.
Prawie w samo południe schodzę na wodę której prawie nie widzę 🙁 . Taka mgła, ale przynajmniej tafla na jeziorze. Po raz pierwszy popłynę w odwrotnym kierunku niż zwykle czyli z bliższym brzegiem widzianym po lewej stronie.
Wpływ wody z Czarnej Przemszy
Trochę po drodze nudno i szaro, ale przynajmniej cicho i ładnie. To chyba najlepszy okres na pływanie po tym jeziorku. Na całej trasie dojrzałem jedynie dwóch rowerzystów, jednego narciarza na biegówkach i dwóch biegaczy. Nawet w miejscu najbardziej obleganym w lecie, dziś nie ma nikogo choć przyczepy kempingowe pozostawione są już chyba na stałe.
Rezerwacja najlepszych miejsc na lato 2018 już trwa 😉
Płynę sobie zaglądając prawie do każdej zatoczki, z których co mniejsze powoli zaczyna skuwać lód, którego w dwóch przypadkach nie jestem już w stanie zlodołamaczować ;-). Mgła nie ustępuje, płynę „na czuja” i powoli dopływam do jazu z którego woda wraca do Czarnej Przemszy. Teraz już wiem że do transportowca pozostała mi 1/3 trasy.
Jaz spustowy
Miałem zamiar przenieść się stąd na Pogorię III , ale jakoś dziś zrobiło mi się dosyć szybko wyjątkowo zimno (zapomniałem o rękawiczkach), dlatego zdecydowałem o płynięciu do auta najprostszą drogą, bez zaglądania w zatoczki co zajmuje mi trzy kwadranse i po blisko trzech godzinach za mną 13,5 kilometra dzisiejszej wycieczki.
Rozpoznaje metę, mgła nie ustąpiła 🙁
Więcej tutaj.