Niespodziewanie przyszła do nas jesień, ale na ten weekend wreszcie ma być „złota polska”, więc żal by było siedzieć w domu. Chętni na wyjazd są, tylko gdzie tu jeszcze nie byliśmy w tym roku? Wiem – Nida 😉
Wieczorem dojeżdżamy w znane nam miejsce, przy progu w Motkowicach. Robi się coraz chłodniej, a nad głową nie zliczona ilość gwiazd i połowa księżyca. Chwila na ognisko bez ogniska 😉 i tuż po północy idziemy spać. Poranek rześki choć z pięknym słońcem, działającym na nas coraz bardziej korzystnie. Śniadanko, mokry namiot chowany do wora no i w drogę…
w Motkowicach
Ja (praktycznie) tradycyjnie kajakiem w stronę Pińczowa, rowerzyści zmieniają kierunek wybierając Chęciny. Słonko przygrzewa coraz mocniej i przyjemniej, ale wiatr i zimna woda, nie pozwalają czuć się komfortowo. Z tego powodu, jak również z powodu podwyższonego poziomu rzeki (wodowskaz Pińczów 204 cm.) , obnoszę dzisiaj wszystkie napotkane przeszkody – czyli jedno bystrze i dwa progi.
bystrze
próg 150 metrów za wcześniejszym bystrzem
Poziom wody sprawia że dosyć szybko dopływam do kolejnego, oddalonego o cztery kilometry progu. Ten w sumie można by spłynąć, ale byłbym po takim „wyczynie” z pewnością mokry, a tego dzisiaj nie chcę. Obnoszę i płynę dalej.
ostatnia przeszkoda na Nidzie
Mija kolejne trzy i pół kilometra i z prawej wpływa do Nidy Mierzawa, muszę zatem czujniej przyglądać się lewemu brzegowi, bo postanowiłem w tym roku przepłynąć przez miasto starorzeczem Nidy. Wysiadam z kajaka po 1300 metrach, czyli jak się okazało, o dwieście metrów za wcześnie. Te metry pokonuję maszerując wałem wzdłuż brzegu rzeki, ciągnąc za sobą kajak i docierając w końcu do miejsca odpływu wód starorzecza od głównego nurtu Nidy. Wydaje mi się zbyt płytko, ale mam nadzieję, że to się zmieni i da się dopłynąć do miasta starorzeczem.
tak zaczyna się starorzecze Nidy
Udaje się popłynąć, a po dwóch kilometrach dopłynąć do wysepki, przed którą na lewym brzegu znajduje się Klub Wodny Kon-Tiki , a za którą również na lewym, zabudowania MOSiR-u z kąpieliskiem Pińczów. Ładnie.
Kąpielisko
Pół kilometra za kąpieliskiem kończy się zalew , trzeba przenieść kajak przez ulicę Legionistów (100 metrów) i tam pomiędzy ogródkami działkowymi wypływa szeroka na trzy metry, rzeczka. Schodzę i odpływam.
Starorzecze Nidy
Siedemset metrów dalej dopływam do grobli dzielącą starorzecze będącą jednocześnie dróżką łączącą pobliskie zabudowania z pińczowskim sklepem znanej ogólnopolskiej marki w kropki 😉 . Przenoszę kajak.
Ostatni (dla mnie) fragment starorzecza
Za groblą, płynę jeszcze półtora kilometra i wąską stróżką przepycham się do brzegu z którego mam zamiar przerzucić się na ostatnią część starorzecza. Ta jednak okazuje się być nie dostępna. Widzę tylko szuwary. Idę zatem w stronę Nidy, którą odnajduję już po dwustu metrach. Przerwa na popas i płynę w kierunku Chroberza.
taki sobie prom po drodze
Chroberski kościół pojawia się na horyzoncie tuż przed siedemnastą, dopływam do naszego stałego miejsca biwakowego i czekam na kompanów podróży. Przyjeżdżają po pół godzince z wypełnionym prawie po dach transportowcem. Wypełnienie to drewno na ognisko. Ogień musi być, bo jest też kurczak 🙂
rozpala się ogień powoli 🙂
Dni teraz krótsze, noce dłuższe, także znowu chwile po północy idziemy spać, a rano budzi nas słońce roztapiające ślady nocnego przymrozka pokrywającego jeszcze auto i trawę wokół namiotu 🙂
nieźle przymroziło 🙂
Dzień zaczyna się tak samo ładnie jak wczoraj więc o dziesiątej odpływam. Po drodze żadnych przeszkód, dwa razy wpływam w wąskie skrótowe przesmyki, i po stu 😉 zakrętach i niespełna trzech godzinach dopływam do Wiślicy. Tutaj kończymy ten ładny weekend. 🙂
już blisko do Wiślicy
Więcej o tym weekendzie tutaj.
Krótkie migawki z trudniejszych (i nie tylko) miejsc na filmiku: