Dzień od rana pochmurny i brzydki, czyli wyjątkowo zgodny z prognozami, ale po obiedzie zaczyna się przejaśniać. Jajka poświęcone, chałupa ogarnięta, gotować ani piec nie umiem, więc co? Spontan – na wodę 😛
Pakujemy się z Danielem, i z drobnymi kłopotami z powodu zamkniętej drogi i objazdu docieramy w końcu do Koźla. Tam kwadrans przed piętnastą zaczynamy płynięcie Odrą. Chmurki na niebie dają nadzieję na ujrzenie słonka 🙂
96 kilometr szlaku Odry
Poziom wody w Odrze w Koźlu 284 cm. czyli normalny. Kilkanaście minut do mostu kolejowego i kolejnych kilkanaście do połączenia z Kanałem Gliwickim. Skręcamy pchani przez wiejący w plecy wiaterek co przynajmniej u mnie rzadko rzadko się zdarza. Po kilku chwilach oprócz wiatru, na plecach czujemy również grzejące słoneczko. Za ciepło się ubraliśmy. Jest ładnie i wiosennie. 🙂
Będzie przenoszenie obok śluzy Kłodnica
Najdłuższa przenoska na trasie, ponieważ przenosimy obok terenu śluzowego, wzdłuż ogrodzenia. Tuż przed zejściem na wodę, przed nogami przemyka mi wąż (żmija?) i ginie gdzieś w trawie. Odpływamy w stronę śluzy Nowa Wieś. Nie dopływamy do niej, ponieważ kilkaset metrów wcześniej pod kanałem znajduje się syfon Kłodnicy. Rzeka z jednej strony wpływa pod kanał, a z jego drugiej strony spod niego wypływa dość wartkim nurtem.
za syfonem
Teraz już „z górki” najładniejszy odcinek dzisiejszego spływu. Rzeczka płynąca obok ładnie zagospodarowanych ogródków działkowych z wystarczającą ilością wody (przed syfonem, wodowskaz Lenartowice 138 cm. czyli normalnie). Słonko cały czas przygrzewa, mijamy „czteromost” dopływając do rozwidlenia na Kłodnicę główną, Kanał Kłodnicki i młynówkę. Przenosimy kajaki obok jazu wybierając (tradycyjnie) środkową trasę.
za jazem
Pozostało bezproblemowe trzy kilometry do Odry , a tą dwa do samochodu. Damy radę ;-). Warto było ruszyć się z domu w „wigilię” Swiąt Wielkiej Nocy 🙂
Jest wyspa, za nią śluza i nasza meta 🙂
Dla wszystkich czytających to pisanie WESOŁYCH ŚWIĄT 🙂
A więcej o tej wycieczce tutaj.