To miało być tydzień temu, na zakończenie sezonu zimowego, ale była mocno deszczowa sobota więc rozpocząłem dzisiaj, już wiosennie moją Brynicę w wersji górnej od dwunastego kilometra 🙂
Najpierw było poszukiwanie źródeł „mojej” Brynicy i choć wprawdzie nie znalazłem żadnego oznaczenia tego miejsca, które ponoć ustawił tutaj kilka lat temu sosnowiecki odział PTTK, nie chcąc się ze mną podzielić informacją o współrzędnych tego miejsca dotarłem do miejsca które wikipedia i google maps wskazywały jako miejsce skąd zaczyna swój bieg „moja rzeka” . Idąc wzdłuż jej brzegu po kilometrze dotarłem do dopływu, który według mnie niósł więcej wody tak więc on mógł być prawdziwie źródłowym ciekiem. Kiedyś to sprawdzę, ale póki co za źródłowy uznam ten którego odnalazłem w lesie na południe od Mysłowa. Mój marsz wzdłuż rzeki, który kiedyś opiszę w innym wątku (Rzeki) pokazał mi to , że moje płynięcie tej rzeki w 2009 zacząłem ciut poniżej piątego kilometra od źródeł (i to też było w ostatni weekend marca 🙂 ) . Dziś jednak pójdę dalej pieszo, tak jeszcze z siedem kilometrów i po odnalezieniu transportowca z kajakiem na dachu zacznę dopiero płynięcie. Po okolicy Piotrek jeździ rowerem.
znalazłem kajak – mogę płynać 😉
Rzeczka wąska i nie do końca nadająca się przy obecnym stanie wody do płynięcia. Mimo że stan na wodowskazie „Brynica” to 171 cm. uznawany za wysoki, to ja po kilometrze z małym hakiem wpłynąłem w rynnę wyłożoną betonowymi płytami które przez dobre dwa kilometry mocno wyczuwałem pod dnem mojego kajaczka 🙁 . Sześć kilometrów na których napotkałem kilka nie groźnych prożków nie było fajnym płynięciem. Miałem również ograniczone możliwości ruchowe, a to z powodu zdobyczy wyrwanej z brzegu Brynicy, o której nieco niżej. Po wspomnianych sześciu kilometrach do Brynicy wpłynęło coś , co pozwoliło na zdecydowanie łatwiejsze płynięcie.
ten dopływ ułatwił mi dalsze płynięcie
Jeszcze kilometr i pojawia się plac budowy. Pręty zbrojeniowe wbite w ziemię na których kiedyś w (nie)dalekiej(?) przyszłości osadzone będą filary mostu”Bursztynowej Autostrady” A1. Spore opóźnienie :-(.
Budują (nie dzisiaj , a ja przepłynę rurowym przepustem
Dalej już coraz łatwiej i przyjemniej, jedyne wyjście z kajaka przy solidnej niskiej kładce w granicach Ożarowic
Kładka a na niej moja zdobycz o której pisałem wyżej 🙂
Ostatnie pół godzinki to już bezproblemowe płynięcie z jednym nie groźnym prożkiem i z racji godziny i czasu wycieczki pora na zakończenie za mostkiem przy wodowskazie „Brynica”. Miałem co prawda nadzieję na dopłynięcie do jeziora, ale brakło troszkę czasu i cierpliwości współuczestnika wyjazdu ;-). Będzie trzeba tu jeszcze wrócić, bo pozostał do spłynięcia najbardziej , może nie malowniczy, ale wielce meandrujący odcinek rzeki do zbiornika Kozłowa Góra (Świerklaniec). Obiecałem sobie jedno. Na odcinek pokonany dzisiaj pieszo i kajakiem, mniej więcej po równo, w sumie 25 kilometrów (raczej) nigdy już nie wrócę…
miejsce mojej dzisiejszej mety
Obszerniejsza relacja foto do zobaczenia tutaj.