
Minął prawdziwie wiosenny, w porywach do letniego 😉 weekend, głupio byłoby nie przepłynąć się kajakiem…
Jednak sobota to koło domu robota (ehhh 😉 ) , niedziela szybko mijająca bywa, no ale już ponad dwa miesiące nie pływałem, a żeby nie angażować nikogo kierującego transportowcem, zaraz po obiedzie ruszam z moim zabytkowym szklakiem nad niezbyt odległe jeziorko Pogoria 4 (zbiornik Kuźnica Warężyńska). Temperatura powietrza 19 st. C. Parking nad Pogorią pełen aut, wszak tutaj istnieją wymarzone warunki dla rowerzystów, rolkarzy , biegaczy i spacerowiczów. Niestety nie są najlepsze dla kajakarzy. Duża część jeziornej tafli pokryta jest jeszcze lodem. Na widoczny nie zamarznięty kawałeczek nie opłaca mi się schodzić 🙁
Zaryzykuję przejazd na oddalone o kilka kilometrów jezioro Przeczyckie. Najwyżej wrócę do domu bez pływania :-). Tu jednak okazuje się, że zamarznięty jest tylko kawałeczek jeziorka tuż przed zaporą. Tyle widzę z miejsca, które będzie miejscem dzisiejszego startu. Jest chwilę po piętnastej i dwie i pół godziny do zachodu słońca. Tam popłynę 😉
Takie wyjście na morze… ups – jeziorko 😉
Przez to że zachodnia część jeziorka pokryta jest lodem, dziś popłynę zgodnie z wskazówkami zegara, więc prawie jak zwykle :-). Próbuję troszkę lodołamaczować , ale trochę szkoda kajaka bo i ten już wiekowy ( u mnie 36 lat.), na szczęście lód tylko przed zaporą i w jednej zatoce.
Łabądki na lodzie
Na brzegach jeszcze dość szaro, w końcu to ciągle zima, choć w tym roku wyjątkowo mało śnieżna i bez opadowa, przez co panuje susza hydrologiczna co o tej porze roku, jeszcze chyba nie występowało nigdy. Bardzo to niepokojące, no i głównie dlatego nie myślałem o jakimś rzecznym odcinku, bo wody w rzekach mało. No ale tutaj, na moje oko poziom wody chyba raczej nie jest zbyt niski. Są tu znane mi punkty przy których okaże się czy mam dobre oko w tym temacie. Zima , niedzielne późne popołudnie, a na brzegach sporo grillujących, wędkujących i spacerujących, a kajakujący tylko ja 🙂
Jest i sporo ptaków
Na powyższym zdjęciu tylko jeden, ale gdy wpływam w jedną z zatok napotykam stadko osiemnastu białych czapli którym towarzyszą jeszcze dwie siwe i dwa łabedzie. Wypłaszam je z zatoczki w którą dziś daje się wpłynąć dość głęboko , czyli pierwsza oznaka wyższej niż ostatnio wody, a tu sporo powalonych przez bobry drzew.
W zatokę najbardziej zbliżającą się do drogi DK 78 nie wpływam, bo sporo tu moczykijów, robię tylko zdjęcie schodzącego do lądowania samolotu lotu i obieram kierunek najbliżej drogi DK 86.
Za chwilę wyląduje w Pyrzowicach
Po nawrocie najbliżej „Gierkówki” , bo dziś nie popłynąłem pod most ujścia Czarnej Przemszy do jeziora, spotykam oznaki wiosny. Bazie, po które muszę wpłynąć w krę. Ten południowy brzeg jest również pokryty lodem ale tylko kawałeczek w głąb jeziora.
Wiosna odnaleziona 🙂
Dopływam do wyspy , która nie zawsze wyspą jest. Już o tym kiedyś pisałem. Dziś jest, czyli drugi dowód na moje dobre oko w ocenie poziomu wody. Jako że odpadła mi dzisiaj z trasy zamarznięta zatoka przy zaporze, opływam zatem wyspę w koło i kieruję się do ostatniego punktu kontrolnego mówiącemu (mi) o aktualnym stanie wody. Punktem tym jest kopuła zatopionego bunkra do której przy niższych poziomach wody można nawet zajrzeć, dziś kopuła wystaje zaledwie na około dziesięć centymetrów.
Tyle było widać w roku 2017
A tyle dzisiaj
Pozostała mi ostatnia prosta do transportowca a tu widzę że słonko zbliża się do horyzontu, i być może będzie mi dane popodziwiać zachód słońca nad Przeczycami :-). Już tu takowy widywałem więc wiem że bywa ładniej niż nad morzem 😉 Płynę powoli tak samo jak powoli kończy się dzisiejszy dzień. Obrazek tytułowy ukazuje ten zachód dlatego poniżej już całe na czerwono tuż przed zniknięciem za horyzontem.
A na pamiątkę ze spływu dość nowa piłeczka 🙂
🙂
Ślad dzisiejszego pływania wygląda tak
A już w domu po podsumowaniu pływania okazało się, że tak mniej więcej w połowie dzisiejszego etapu „stuknęło mi” 57000 przepłyniętych w życiu kilometrów 🙂