2024-11-09 Widawa – Odra (876)

Początek Listopada czyli kierunek Wrocław. Nie jest zbyt ładnie i ciepło a i ja nie w nie najlepszej formie, ale co mnie nie zabije to (może) wzmocni ?

Wieziemy mnie w to samo miejsce co rok wcześniej. O 10,30 ruszam spod mostu Polanowickiego, przy wodowskazie wskazującym dziś 115 cm. To dwadzieścia centymetrów mniej niż rok temu. Będzie trudniej ? Już po pięciu minutach mijam most ekspresówki nr.5 , a po kolejnych pięciu niezbyt wysoki uskok, którego rok temu prawie nie dało się zauważyć. Spłynięty spokojnie, nawet nie zalało fartucha 🙂

                                                                                                                  Za uskokiem

Przez to że dzisiaj ciepło mnie nie rozpieszcza, ledwo 3 st.C, to mijane punkty orientacyjne zdarzają się dosyć szybko. Już po siedmiu minutach Most Widawski, a pięć minut później kładka przed resztkami Zamku Reiterburg. Dalej natrafiam na nie orientacyjny punkt ;-), którym jest łabędzia mała rodzinka w liczbie 2+1. Tatuś napuszony nie spuszcza mnie z oczu dając wyraźnie do zrozumienia , że moja obecność w tym miejscu jest wielce nie pożądana.

                                                                                                                            Tatuś 🙂

Na szczęście jest tu na tyle szeroko, że nie wpływając sobie zbytnio w drogę , dosyć szybko wymijamy się bezkolizyjnie i spokojnie mogę płynąć w stronę jazu w Szymanowie mijając wcześniej most informujący że pozostało mi osiem kilometrów do ujścia. No i po czasie odpowiadającym lekcyjnej godzinie jest jaz i niespodzianka. Otwarty. Nie muszę obnosić. Hurrrra. To chyba drugi, może trzeci raz odkąd tędy pływam mam takiego farta.  Dobrze bo pogoda nic się nie poprawia. Mija dziesięć minut i napotykam nie całkiem dorosłego łabądka. Czyżby próbujący samodzielności członek miniętej wcześniej rodzinki? Ten jakiś czas ucieka przede mną zawracając tuż przed mostem Pęgowskim. Tutaj na brzegach ślady walki z wysoką wodą sprzed blisko dwóch miesięcy. Mnóstwo worków z piaskiem, zastawiających wylot jakiegoś kanału. Myślę, że akurat ta konstrukcja nie okazała się potrzebną, ale kto wie?

                                                                                                     Taka konstrukcja ochronna

Za mostem natrafiam na pierwszą i jedyną dzisiaj zwałkę. Na szczęście niezbyt uciążliwą. Po jej pokonaniu następny prawie dorosły łabądek. Chyba trzeci młody z rodzinki. Ten długo mnie nie prowadzi odlatując szybko w przeciwnym kierunku. W samo południe widzę orła bielika, ale jak to z orłem bywa, nasz kontakt wzrokowy trwał bardzo króciutko. Za to dostrzegam lewą odnogę, na którą już od jakiegoś czasu się czaiłem ;-). Wpływam w nią kilkanaście metrów i widzę że dalej nie da rady. Widać to na zdjęciu tytułowym. Gdyby dało się tędy płynąć, dopłynąłbym do rzeczki Trzciana która doprowadziłaby mnie do Odry jakieś niespełna  osiemset metrów przed ujściem Widawy , a ta boczna wycieczka miałaby tak z tysiąc trzysta metrów. Może kiedyś, gdy będzie nieco cieplej przespaceruję się po tutejszym lesie :-).  Dwadzieścia minut po południu jestem już na Odrze.

                                                                                                                     Na Odrze

Zapiszę tu sobie aktualny stan Odry na najbliższym wodowskazie czyli w Brzegu Dolnym. To 331 cm. Będę miał orientację w przewidywaniu otwarcia , bądź zamknięcia jazu w Szymanowie ;-). Nad Odrą sporo wędkarzy, ale brzegi wciąż mocno przyozdobione plastikami niesionymi ostatnią wysoką wodą. Smutno to wygląda, choć nie tak jak zapewne tam gdzie woda narobiła szkód ludziom 🙁 .

                                                                                                            Odrzańskie brzegi

Odra, a w zasadzie wiatr są dziś dla mnie łaskawe. Płynę spokojnie ponad godzinę skręcając w prawo przed Urazem. Mam nadzieję że wpływam w ujście Lubniówki, a okazało się że dopłynąłem do przepompowni Uraz. Kilkadziesiąt metrów. No może następnym razem się uda trafić ;-).  Do portu w Urazie płynę jeszcze dwadzieścia minut i tym samym kończę dzisiejsze pływanko. Prawie 21 km. w trzy godziny i czterdzieści pięć minut. Słonko się nie pokazało, a korzystając z tego, że godzina jeszcze młoda, podjeżdżamy pod zamkniętą bramę urazowego zamku będącego prywatną własnością. Widoczki w poniższej galerii.