2024-08-04 Pszczynka (867)

 

Gdy dowiedziałem się że żona będzie miała do realizacji prezent marzeń „Pływanie na desce z napędem elektrycznym” po jeziorze Łąka, od razu przyszła mi do głowy myśl by przypomnieć sobie przepływającą przez to jeziorko Pszczynkę :-).

Startuję w południe i jako że jest to już dość późna godzina, od razu kieruję się na zaporę. Kilometr i muszę się wdrapywać na koronę tejże. Dość wysoko, ledwo dałem radę. Aż rowerzysta się zdziwił : „jak pan tu wyszedł?”. Nie umiałem mu odpowiedzieć, poprosiłem za to żeby mi krzyknął czy jest jakaś woda za zaporą. Krzyknął, że jest a w tym momencie moje wiosło dmuchnięte mocniejszym powiewem wiatru, spadło w stronę wody, także pokonywanie korony wału musiałem powtórzyć :-(.

Za Łąką wysoko do wspinania

Skoro jednak mam potwierdzenie że płynie woda, muszę iść i się na nią zwodować. Tędy płynąłem bardzo dawno i praktycznie nic nie pamiętam z tego odcinka oprócz jakiegoś błądzenia po rozlewiskach Parku Zamkowego. Pszczynka do parku płynie wzdłuż pokrzywowych i leśnych brzegów i nie jest zbyt uciążliwa, bo nawet nieliczne powalone drzewa w większości mają przepławki. Widać że pływają tędy kajaki. Nie dzisiaj ;-). Czuję się jak w dziczy, ale raczej tylko ja tak się tu czuję, bo zza pokrzyw dobiegają głosy przemieszczających się spacerowiczów i rowerzystów i nic dziwnego, ponieważ na dosyć długim odcinku obok rzeki znajduje się bulwar nad Pszczynką.

W Pszczynie wzdłuż bulwaru

Czterdzieści minut w „tej dziczy” 😉 i jestem na rozlewiskach  parku zamkowego. Mnóstwo ludzi odbywających niedzielne spacerki. Płynę intuicyjnie a okazuje się że intuicję mam dobrą, bo bez błądzenia po dziesięciu minutach podczas których robię fotkę Muzeum Zamkowemu, dopływam do jazu , który muszę obnieść by być ponownie na rzece zmierzającej ku Wiśle.

Muzeum Zamkowe Pszczyna

Płynę. Rzeka cała porośnięta zieleniną strzałki wodnej, wąskie przejścia prowadzą pod gałęziami, albo pokrzywami dosyć daleko wchodzącymi w koryto. Nie ciekawie, na szczęście taki stan nie trwa zbyt długo. Zaczynają się gorsze przeszkody. Całe kępy wyrwanej z korzeniami trzciny wrzucone do wody i tworzące zatory bardzo ciężkie do przebycia, a ja nie lubię wysiadać, zresztą w tych miejscach nie bardzo jest jak :-(. Ten odcinek troszkę pamiętam bo płynąłem tędy zimą 2015 roku, wtedy jednak tego typu przeszkód nie było.

                                                                                                                  Takie zatory

Kilka razy napotykam tegoroczne przeszkody, a gdyby nie to, to płynęło by się całkiem nieźle, choć wiosłowanie nie przychodzi całkiem łatwo z powodu wodnej roślinności gęsto porastającej rzekę. Wpływam w las i tu już jest całkiem spoko, nie wielka ilość drzew nie sprawia żadnej trudności. Spieszę się , by żona nie musiała na mnie zbyt długo czekać w umówionym miejscu. Doskwiera głód i pragnienie, ale postanawiam dociągnąć do jazu w którym rzeka rozwidla się : w prawo młynówka, w lewo główne koryto Pszczynki. Kwadrans przed szesnastą docieram do miejsca w którym daje się słyszeć wodę spływającą za jazem. Słyszę, ale nie widzę bo jest tu zator nie do przejścia 🙁

Taka dżungla 🙁

Udaje mi się wygrzebać na brzeg pośród pokrzyw sięgających mi ponad głowę. To plac budowy . Powstaje tu most w ciągu nowej drogi krajowej będącej między innymi obwodnicą Oświęcimia. Efekty pracy są tu już chyba dosyć zaawansowane bo na wysokim moście dostrzegam przejeżdżających akurat rowerzystów. Jest też całe składowisko ułożonych jedne na drugich kilku, kilkunastu nie zamontowanych jeszcze przęseł tego mostu. Wspinam się na tą konstrukcję, by z pozycji ponad dwóch metrów wyżej zobaczyć co się tu dzieje. A dzieje się tak, że widzę górną część jazu i zero możliwości dotarcia do niego. Widzę też coraz czarniejsze chmury, bardzo szybko gromadzące się nad moją głową. Zapowiadali na dziś możliwe burze i to te ostatnio częste, czyli szybkie i mocno dewastujące nawiedzane okolice. Z moich obliczeń wynika, że przede mną jeszcze blisko dwie godziny płynięcia, jeśli przedrę się się jakoś do rzeki, a nie wiadomo też jak wygląda ona za jazem, no i ta perspektywa ewentualnej burzy. Postanawiam zakończyć dzisiejsze pływanie. Dzwonię do żony i po kwadransie jestem uratowany ;-). Burzy nie było, ale deszcz złapał nas bardzo szybko. Przepłynąłem 18 km. Około pięć pozostało do Wisły 🙁

                                                            Niebieska wieża z mostowych przęseł, a na lewo od nich ledwo zauważalny jaz

Na wodowskazie Pszczyna 224 cm, galeria poniżej a pod galerią filmik z trasy.