2024-07-28 Narew powyżej Łomży(866)

 

Tak się złożyło, że w ostatni lipcowy weekend znalazłem się w Łomży. No to co? W sobotę pętelka wzdłuż Narwi obok Łomży na rowerze, a w niedzielę kajakiem do Łomży 30 km.

Po deszczowej nocy wypływam o dziewiątej trzydzieści kawałeczek za drewnianym mostem w Bronowie.  Pochmurnie , trochę wieje ale nie pada więc płynie się w miarę. Trochę źle skalkulowałem czas płynięcia licząc że uda mi się osiągnąć jakieś 8 km./h. Niestety nie na tym kajaku (płynę na prijonie) i nie przy tym wietrze. Po godzinie orientuje się że moje tempo to ledwo 6 km./h. No to będzie żona musiała na mnie zaczekać nieco dłużej niż się zapowiedziałem :-(. Po lewej wpływa rzeczka Gać i nawet zastanawiałem się czy jej nie „spróbować” widząc wczoraj z roweru, no ale pogoda i to że jutro do pracy do której stąd 450 km. zaniechałem ten pomysł.

                                                                                                                       Ujście Gaci 😉

Kawałeczek dalej wyspa małżowa i coraz większe powiewy wiatru

                                                                                                                      Taka wyspa

 

Dziesięć kilometrów od startu nad głową sznur dwudziestu jeden żurawi, ale jakichś cichych, ledwo rozpoznałem że to właśnie żurawie. Nieco dalej rodzinka łabędzi: 2+5 . Nie boją się, ani nie panikują. Spoko się mijamy.

                                                                                                                         Rodzinka

Po blisko trzech godzinach mijam punkt widokowy z wieżą i nie czynny prom w miejscowości Rakowo-Czachy, na rzece boje wyznaczające szlak, co nieco mnie dziwi, bo raczej tędy większe jednostki chyba nie pływają, no chyba że Biebrzą bo na Narwi 24 kilometry od mojego startu jest ostatni z sześciu jazów. Eh, to nie mój problem na dziś. Płynę dalej.

                                                                                                     Za wieżą i promem

Chwilę później mijam pustą dzisiaj plażę w Siemieniu, którą wczoraj zapełnioną kąpiącymi się ludźmi, obserwowaliśmy z punktu widokowego na wysokim przeciwnym brzegu. Tutaj przemiały które z wysokiego brzegu wyglądały bardziej niebezpiecznie niż dzisiaj z pozycji wody. Dwadzieścia minut później na brzegu jakiś barak z masztem na którym powiewa narodowa flaga, a pod nim bocian trzymający w dziobie dość dużą rybę, której nie umiał połknąć . Szkoda że słabo wyszło mi zdjęcie (ryby, bo bocian jest do rozpoznania 😉 )

                                                                                              Takie miejsce z bocianem rybożernym

Wiosłuję jeszcze godzinkę, zataczając spore zakręty, to w jedną, to w drugą stronę . Zaczyna momentami kropić deszcz a mnie w końcu ukazuje się widok zakorkowanego mostu Majora Henryka Dobrzańskiego – „Hubala”. Tuż za nim plaża ze strzeżonym kąpieliskiem i ratownikami dzisiaj pilnującymi jedynie łopoczącej na wietrze białej flagi. Wczoraj tutaj było mnóstwo ludzi. Pogoda ma znaczenie :-).

                                                                                W dali most Majora Henryka Dobrzańskiego – „Hubala”

Teraz już tylko port w Łomży w którym niestety nie można się wykąpać bez meldunku, bo jak stwierdziła pani w porcie: ” nie ma w cenniku takiej pozycji jak kąpiel, bądź prysznic”. Taki tekst usłyszeliśmy od pani po wczorajszym pokonaniu 62 kilometrowej pętli rowerowej przez Łomżyński Park Krajobrazowy Doliny Narwi. No trudno. O czternastej dwadzieścia dopływam do mety. Miejsca z którego  zwykle startuję będąc w Łomży pod koniec października. Pięć godzin – trzydzieści kilometrów, średnia łatwa do obliczenia :-).

 

A na wodowskazie Piątnica-Łomża dziś 66 cm.

Więcej zdjęć pod filmikiem