Szósty dzień nowego roku, wielu ludzi dziś będzie pływać po różnych akwenach, pomyślałem że ja też ale…
…ale spojrzenie za okno po pobudce odebrało mi tą ochotę. Szaro, jeden stopień na plusie i siąpi deszczyk. Przecież ja już nic nie muszę ;-). Jednak świadomość tego ilu ludzi dziś popływa i tego że już od jutra zapowiadają spore minusy, które z pewnością skują w lód wszelakie wody stojące, w tym jezioro Przeczyckie, które miało być celem mojej dzisiejszej wycieczki, a ponadto poziom wody nie widziany od dawna na wodowskazie Piwoń w Siewierzu (232 cm.), i co najważniejsze oferta żony, że dziś może mnie odebrać z mety spływu, spowodowały jedyną (czy) słuszną decyzję. JADĘ :-). Po siedmiu latach do Siewierza na Czarną Przemszę. W drodze jeszcze korekta miejsca startu. Dwa kilometry wyżej, od wspomnianego wodowskazu :-). Ten odcinek płynąłem blisko 30 lat temu. Czad :-). Przed jedenastą startuję :-).
Tutaj, naprzeciw wodowskazu Piwoń
Już po dziesięciu minutach most kolejowy a tuż za nim pierwsza zwałka, z którą radzę sobie całkiem nieźle, za kolejnym zakrętem już tak dobrze nie jest. Muszę obnosić, a nie lubię tego szczególnie w takiej aurze 🙁
To ta pierwsza bobrowa robota 🙂
Dziesięć minut za tą przeprawą jakby dejavu – znowu widzę minięty most kolejowy 🙂
Dejavu 🙂
Po kolejnych czterech minutach bobrowisko, które nie w zimie może bym przepłynął. Dziś obnoszę :-(.
Takie bobrowisko
Dalej dziesięć minut spokoju i drzewo przez całą rzekę zatrzymujące wszystko wrzucone wyżej do rzeki. Brzydko 🙁
Jaka aura , takie fotki 🙁
Po dziesięciu minutach znowu muszę obnosić, ale po kolejnych pięciu jest już most od którego zwykle pływałem ten odcinek Cz. Przemszy. Ten przy młynie (ostatnio z powodu niskiej wody w 2017 roku). Mam nadzieję, że teraz już będzie łatwiej. Wszak moje dotychczasowe tempo to nieco ponad dwa kilometry na godzinę 🙂
Jest młyn
Wyznacznikiem wysokiej wody tutaj jest brak widocznej wysepki na środku koryta przed zakrętem w prawo. Do tej pory zawsze gdy tutaj startowałem była, większa lub mniejsza, ale była. Dziś super woda :-). No i niby łatwiej, ale już po pięciu minutach zadrzewienie zmuszające mnie do obnoszenia. 🙁
W takim miejscu
Po pięciu minutach kładka niedaleko zamku, a po kolejnych pięciu najbardziej widoczny siewierski zamek, choć w tej aurze i coraz bardziej mokrym sprzęcie słabiutko udokumentowany 🙁
🙁
Za chwilę ostatni w Siewierzu most przed którym zawsze mocno tarłem dnem po kamolach, a dzisiaj kulturka i fantastico. No cóż, coś za coś 🙂
Taka rzeka
Dziesięć minut i jestem pod mostem obwodnicy przed którym zawsze natrafiałem na malutki prożek, dziś w ogóle nie zauważalny. Fajnie, wiem że już blisko do jeziora :-). Niespełna kwadrans i jestem przy ujściu Mitręgi, której czterysta metrów poznałem podczas ostatniego pływania tędy. Dalej jeszcze trochę krzaków nad głowami, trochę podciętych przez bobry okazałych drzew i o trzynastej jestem pod mostem na Gierkówce.
Taka bobrza robota
Dzwonię do żony z pytaniem gdzie jest. Wstępnie umawialiśmy się w Tuliszowie i tam czeka, ale w związku z (czasową) długością wycieczki dochodzimy do wniosku , że skończę na przystani Siewierz, i tam dopływam w tym samym czasie w którym podjeżdża żona. Fajnie. Za mną 8,39 kilometra pokonane w ponad dwie i pół godziny. Długo… 42 sezon A.D. 2024 rozpoczęty. 🙂
I po spływie 🙂
A więcej fotek tutaj.