Już jest dokładniejsza relacja z tej wyprawy, zapraszam 🙂
Zatęskniłem za Wisłą, zdarza mi się to średnio co trzy lata:-)
Dziś o dziesiątej ruszyłem ku nowej przygodzie. Wisłą jak trzy lata temu ale po raz pierwszy od „zerowego” I samotna wyprawa a w towarzystwie. Obok mnie i przede mną Krystian S.
Po blisko 9 godzinach z których większość walczyliśmy z przeciwnym wiatrem, pokonaniem trzech śluz (po łatwemu czyli śluzując) przed dziewiętnasta zakończyliśmy pierwszy etap naprzeciw tabliczki 64 tuż za tynieckim klasztorem. Dzień pierwszy zgodny z planem.
Na mecie
Dzień drugi.
Poranek pochmurny ale ciepły, wypływamy przed 9 by być na czas na śluzie Kościuszko o 9,30. Za śluzą wychodzi słońce i zaczyna znowu wiać w twarz. Mijamy Kraków, śluzują nas na śluzie Dąbie i gnamy do ostatniej.Przewóz. Nazwa adekwatna do realiów. Trzeba ją odnieść. Wybieramy prawą stronę obok elektrowni i zmachani po półtora godzinie ruszamy w dalszą drogę. Zmachani z powodu wagi kajaka. Mój goły waży blisko 30 kg. , a w nim mam 30 kilo napojów, kilka kilo jedzenia, namiocie ubranka i robi się kolos… Bystrze na 116 kilometrze zalewa mnie chyba rekordowo, przemaczając całkowicie, z nieba zaczyna kapać , w oddali burzowo. Kończymy awaryjnie na 120 kilometrze. Ten dystans jeszcze mieści się w planowanej na te dwa dni odległości. Jest za kwadrans 22, zaczyna kapać deszczyk, za słaby internet by wgrać jakieś foty .
Następne dni trudne i brak internetu. Dziś 6 dnia skończyłem w Warszawie. Za mną 502 km. Wreszcie bez wiatru ale też bez słońca i z deszczem. Temperatura 13 st.C. byle do lata.
Kolejne dwa dni po blisko 15 godzin i wreszcie dogoniłem plan. Dziś nocuję na 710
Nastepny nocleg był na 804 km a ostatni na 901. Dziś, jedenastego dnia wyprawy dopłynąłem do ujścia Wisły skręcając na wschód i po falującym morzu dotarłem do Jantara.
Na mecie.
Na bardziej szczegółowe wspomnienie trzeba troszkę zaczekać. Aż ochłonę 😉
Ochłonąłem zapraszam na dokładniejszą opowieść o tym pływaniu.