Po wczorajszych krążących wokół nas burzach, dziś dzień nieco pochmurny z tendencją do opadów więc troszkę chłodniej i płynięcie łatwiejsze.
Startuję o 10,30 na rzece do której trudno mi dojść obok mostu. Takie zarośla. Miałem ze sobą opis internetowy tego szlaku, i z czasem uznałem go za dosyć przesadzony jeśli chodzi o czas spłynięcia trasy. A to między innymi dlatego wystartowałem około dwa kilometry niżej niż proponowano w opisie. No i znowu szkoda. Śmiało mogłem zacząć wyżej.
Startuję
Rzeka dosyć czysta, nie stwarzająca kłopotów, czasem zarośnięta z dużą ilością ważek mocno zaciekawionych moją osobą, albo tylko sprawiających wrażenie zainteresowania 😉
🙂
Zdarzały się mniej ładne fragmenty 🙁
Uherka nad którą co i rusz słyszę bliższe lub dalsze odgłosy burzy, wydaje mi się najbardziej ciekawą z dotychczasowych poznanych w tym tygodniu rzek. Wygląda na mało dostępną i mało używaną przez ludzi. I chyba tak jest, bo mimo tego że w jednym miejscu jest cała przegrodzona siecią rybiego kłusownika, to dalej natrafiam na zwierza, którego do tej pory na żywo nigdy nie widziałem 🙂 . Już z daleka na prostym odcinku rzeki dojrzałem sylwetkę przypominającą łosia. Spacerował sobie po rzece jak gdyby się pasł wodną roślinnością. Powoli się do niego zbliżałem, aż w końcu nasz wzrok się skrzyżował. Trwaliśmy dwie sekundy w bezruchu , i zwierz się ewakuował na brzeg. Moje jego widzenie trwało aż cztery minuty i tylko żal że nie wyszło żadne wyraźne zdjęcie, bo najpierw próbowałem na pełnym zoomie, więc troszkę trzęsło, a gdy byłem bliżej, ni stąd, ni z owąd siadło na mnie kilkadziesiąt komarów próbując się we mnie wpić. Znowu drżenie obrazu 🙁 . No i nie wiem czy widziałem młodego łosia, czy może panią łosiową (klępę), rogów nie było 🙂
Taki zwierz 🙂
Żyjąc tym niezapomnianym wrażeniem, po godzinie dopływam do miejsca mniej optymistycznego. Na czystej wodzie Uherki znowu nie żywy bóbr. Utopiony czy co ? 🙁
🙁
Pięć minut później dopływam do sztucznej zapory, jakby bobrowej, ale nie bobrowej, tylko wykonanej ludzką ręką w celu spiętrzenia wody, dla uatrakcyjnienia wiejskiego kąpieliska. Fajnie że właśnie dzisiaj jest pochmurnie i deszczowo, więc kąpielisko puste 🙂
Takie kąpielisko
Akurat zaczyna kropić, więc wskakuję w kurteczkę i wachluję by przemykać między kroplami deszczu. Po blisko dwóch godzinach dopływam do mostku w Siedliszczach który w posiadanym przeze mnie opisie szlaku, jest mostem mety, ponieważ jest zbyt niski by pod nim przepłynąć (?) 😉 . Mnie się udaje, więc płynę w stronę Bugu…
Po dziesięciu minutach jestem na granicy
Spokój cisza, tylko szybsza woda i bardziej mętna 🙁 . Spędzam na niej czterdzieści minut i dopływam do Woli Uhruskiej. Tam spacer z kajakiem na dystansie około 800 metrów i oczekiwanie na transport.
🙂
Więcej o tym pływaniu tutaj.