Dzisiaj przekraczamy półmetek tygodniowej włóczęgi. Spieszymy się na start czegoś nowego, chcemy zdążyć na mecz Euro 2020 (2021) w którym o osiemnastej zagra Polska ze Szwecją – oczywiście o wszystko :-).
To Zielawa, dopływ Krzny. Startuję w Horodyszczach i tutaj wygląda na to, że również można było wystartować wyżej. No ale upał, brak cienia i w końcu mecz. Startuję o 9,30 Zielawa w Horodyszczach
Pierwsza godzinka wiosłowania po łatwym i nie uciążliwym ale nie osłoniętym przed słońcem terenie. Żar z nieba. Od czasu do czasu jakieś samotne, ale niestety uschnięte drzewo. Ciężko jest 🙁
Kilka takich uschniętych drzew na trasie
Nic się nie dzieje , tylko żar z chwilowym fragmentem zacienienia, po 1,5 godzinie wiosłowania.
Tutaj łanie i przyjemnie
Kolejne półtorej godziny i na brzegu spore stadko kibiców gapiących się na mnie jak na coś egzotycznego 🙂
Tacy kibice 😉
Kawałeczek dalej, króciutki odcinek z drzewami nad głową, więc jest odrobina ochłody. Z tej korzystam również mocząc co jakiś czas głowę i kapelusz. Szczęśliwie woda tutaj robi wrażenie czystej. Po czterech godzinkach mijam jedno większe miasteczko – Łomazy . Tak wnioskuję że większe bo kościół duży 🙂
Łomazy
Jeszcze godzinka i trzeba będzie wreszcie wyjść z kajaka po pięciu godzinach siedzenia w nim. Jest jaz w Szenejkach, tablica informacyjna o miejscu zagłady Żydów w czasie 2 wojny światowej i tablica informacyjna o historii Szenejek. Za najbliższym zakrętem nie znajduję tego miejsca, a upał, czas i gumiaki na nogach nie zachęcają mnie do dalszego marszu. Obnoszę jaz, smaruję błotem spalone przez słońce ręce (skończył mi się krem), i ruszam dalej.
🙂
Błoto działa odstraszająco na słońce. Dosłownie. Już kilka minut po nałożeniu na ręce, słońce ginie za chmurami. Zanosi się na burzę. Jest bardzo parno. Półtorej godzinki wiosłowania i następny jaz do obniesienia. Słońce wciąż za chmurami, błoto zaschnięte, parówa nie ustaje 🙂
Obniosłem
Jeszcze pół godzinki i dopływam do mostu na którym na mnie czekają i jak się później okaże obok którego dziś zanocujemy. Z tym tylko że żona myślała że już skończę, do meczu niespełna godzinka, a ja popłynąłem dalej. Do ujścia. Mocno przyspieszyłem mając nadzieję że dopłynę do tam jeszcze przed meczem. Dwadzieścia minut na „maxa” 😉 a w wodzie sarna, to muszę uwiecznić. Słabo wyszło ale coś tam widać 🙂
Ucieka
Dziesięć minut dalej wpływam na Krznę, a kilkaset metrów dalej jest most na DK2 pod którym będę zebrany zdążając tym samym na mecz -przegrany mecz 🙁
No i tyle, za mną dzisiaj ponad 42 km 🙂
Więcej tutaj.