Ani się obejrzałem a tu już ostatni weekend kwietnia. Na tej mojej kajakowej emeryturze 😉 , chciałem popływać choć raz w miesiącu. Czyli jeśli chodzi o kwiecień to już ostatni dzwonek…
Na ten weekend, który jest początkiem bardzo długiego weekendu (dla niektórych), można było przebierać w ofertach spływów organizowanych, nie mówiąc o tym gdzie by to można było pojechać organizując się samemu, gdyby się tylko miało wolne 😥 . Ja nie mam, tak więc korzystając z zaproszenia Jacka Klucznioka – szefa rybnickiego Teamu Aktywni, postanawiam przepłynąć się Rudą, przy okazji X Jubileuszowego Sprzątania tej rzeki 😛
🙂
Impreza tutaj zaczęła się już w piątek koncertami muzycznymi, miał się również pojawić Aleksander Doba, ale coś mu wyskoczyło i nie dotarł, ja z Piotrkiem dojechaliśmy w sobotnie przedpołudnie. Piotrek z rowerem, ja z kajakiem. Pogoda niestety trochę się skiepściła 😥 , wczoraj w porywach 28 stopni C., dziś pochmurno i nie więcej niż 12 st. C. Trzeba się zmobilizować. Na przystani na razie spokojnie. Stopniowo przybywa uczestników sprzątania…
Jeszcze spokojnie
Większy ruch zaczyna się w samo południe, kiedy to zaczyna się rejestracja uczestników, weryfikacja, wydawanie worków na śmieci i przydzielanie sprzętu dla nie posiadających własnego. Wszystko idzie bardzo sprawnie, a czas płynie nie ubłaganie. Korzystamy jeszcze z poczęstunku rzemieślnika – producenta lodów, i powoli zbieramy się na wodę.
Lody przyjechały.
Punktualnie o 13 tej, prowadzeni przez Orkiestrę Dętą KWK Chwałowice, zmierzamy nad brzeg Rudy.
Orkiestra już gotowa
Nad rzeką przydział sprzętu i symboliczne otwieranie rzeki złotym kluczem przed wieloma kamerami i profesjonalnymi aparatami fotograficznymi 😉 . Mocno medialne przedstawienie, ale dla rozpropagowania czystości wokół rzek, medialność jest jak najbardziej wskazana.
Ruda otwarta 😉
Zaczynamy płynąć, choć dla mnie to trudne, nie znane tempo , wiosło praktycznie nie potrzebne, chyba że do hamowania 😉 , należy rozglądać się za śmieciami i wyłapywać. To już dziesiąte sprzątanie, więc śmieci coraz mniej, ale niestety jeszcze są. Wiaderka, butelki, nawet namiot i latawiec. Sporo tego 😥
Prawie na półmetku w Paproci
Przyroda coraz śmielej budzi się do życia, a my na jej łonie zbieramy z brzegów Rudy to, co pozostawił tutaj człowiek, choć trudno mi tym zaszczytnym mianem, nazywać kogoś kto nie wie, że istnieją śmietniki i Punkty Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych, do których, zamiast do lasów i rzek, można BEZPŁATNIE wywieźć swoje śmieci… Płyniemy i zbieramy, zbieramy i płyniemy. Po dwóch i pół godzinie i ośmiu i pół kilometrach mijamy most w Rudach, na który odkąd pamiętam ( a młody już nie jestem 😉 ), można było wjechać wahadłowo, czekając dosyć długo na zielone światło pozwalające na przejazd. Dobrze, ze i tutaj dotarły wreszcie jakieś fundusze pozwalające na remont.
Remontowany most
Wpływamy w Park Krajobrazowy Cysterskie Kompozycje Krajobrazowe Rud Wielkich, widząc odrobinkę Rudzkiego Cysterskiego Klasztoru.
Tak widział go Piotrek jeżdżący na rowerze
Przeciągamy się po kamolach, które ktoś nawrzucał do rzeki 😉 , tuż za pół metrowym progiem znajdującym się pod drewnianą kładką łączącą oba brzegi Rudy na terenie Parku.
Brzydko-kamieniści
Teraz już kilka zakrętów i dopływamy do MEW w Brantołce. Miejsca naszej dzisiejszej mety. Za nami prawie 11 km.
Dopłynąłem.
Teraz trzeba czekać aż dopłyną wszyscy, by zapakować miejski autobus, który po nas podjedzie prowadzony przez Panią Kierowcę 🙂 . Troszkę czasu mija , ale doczekaliśmy się transportu 😛 .
Rzut oka na nasze „trofea” których nigdy tutaj nie powinniśmy znaleźć 😥
…i możemy pakować się do autobusu
Stąd bliziutko do miejsca biwakowego a Pani kierowca podwozi nas prawie pod samą bramę przystani Aktywnych. Tam czeka już na nas ciepły posiłek, jest chwila na odpoczynek po którym rozpoczyna się część rozrywkowa. Konkursy i koncert urodzinowy X lat Wielkiego Sprzątania Rzeki Rudy 😎 . Najpierw dziecięcy zespół szantowy ’
„1 w skali Beauforta”
Następną śpiewającą ekipą jest folkowa grupa „Porąbani”
Ostatnim koncertowym występem raczy nas warszawska grupa „Wszyscy Byliśmy Harcerzami” która rozgrzewa nas na maksa 😛
Wszyscy Byliśmy Harcerzami
W czasie koncertu WBH jest jeszcze kulinarna niespodzianka, ogromny jubileuszowy pyszny tort 😛
Pyszny był, a dotrwał jeszcze (dla tych z refleksem ) do śniadania 😛
Ostatnią atrakcją wieczoru był pokaz ogniowo – pirotechniczny Bractwa Ognia „SPALENI” .
„Spaleni” w akcji 😛
Było super, a po nim na scenę ponownie powrócili „Porąbani” by do północy grać nam do tańca dość skoczne i znane kawałki. Udany wieczór. A jak to bywa, po udanym wieczorze, bardzo szybko przychodzi ranek. Nie zawsze udany. Tym razem znowu pochmurny , a nawet lekko deszczowy 😥 . O dziesiątej wyjazd na start. Dzisiaj pan kierowca. Ten nie dał rady podjechać tak blisko jak jego koleżanka i tak z samego rana rozgrzewający blisko kilometrowy marsz 😥 .
Zamówiony stoi
Na miejsce startu również nie umiał podjechać i znowu trzeba było pomaszerować 700 metrów. Może to i nie daleko, robię dziennie dłuższe dystanse , ale w moich gumowcach na nogach nie czułem się szczęśliwym 😥 .
Dotarliśmy do pozostawionych wczoraj kajaków
Dzisiejszy odcinek nieco dłuższy , i jak dało się usłyszeć z wielu ust, ładniejszy ale zarazem trudniejszy. Pojawiło się kilka drzew zmuszających do większego wysiłku fizycznego. Obnoszenie bądź przeciąganie. Było kilka wywrotek, kilka upadków z drzewa do płytkiej do kolan wody. Czas jakoś leciał, a rzeka płynęła doprowadzając nas po ponad czterech godzinach i blisko trzynastu kilometrach do lasu w granicach Kuźni Raciborskiej, kresu naszej podróży. 🙂
Drugi etap Rudy
Drugi etap Rudy
Drugi- zwałkowy etap Rudy
Nasz leśny, metowy most
Pogoda niezbyt fajna, więc do mety dopływam w pierwszej piątce. Niestety tutaj będzie trzeba czekać aż zapełni się autobus, a potrwa to ponad 1,5 godziny.
Nasz leśny autobus 😛
Zmęczenie daje o sobie znać, a u niektórych uczestników również i ziąb. Na szczęście przychodzi pora odjazdu i wszyscy są już zadowoleni. Dojeżdżamy na przystań gdzie czeka na nas Husky i gorąca zupka.
😀 😛 🙂
Kilka słów Komandora podsumowujących akcję sprzątania i możemy ruszać w stronę domu. Leje deszcz. Czyli nam się udało. Dziękuję Jackowi K. za imienne zaproszenie na tą imprezę.
Więcej zdjęć z tego weekendu do zobaczenia tutaj.