Będąc w Egipcie na odpoczynku po intensywnym objeździe Ziemi Świętej, postanowiłem skorzystać z możliwości wypożyczenia kajaka i przepłynięcia się nim po Morzu Czerwonym 🙂
Do tego pomysłu dodatkowo skłoniły mnie dwa fakty. Pierwszy, to kajak który dojrzałem już pierwszego dnia na plaży naszego hotelu, a drugi to data. Jeszcze nigdy nie płynąłem kajakiem pierwszego listopada, bo to wiadomo – „Święto Zmarłych” , a ja tak od dwóch lat próbuję pływać w dni , w których jeszcze nigdy nie pływałem lecz będąc w kraju kajakowanie w czasie tego święta było dla mnie raczej nie wyobrażalne. Tu to co innego 🙂
Wypatrzyłem kajak dla nas 🙂
Wpadłem na pomysł na wspólną z żoną ,całodzienną wycieczkę do pobliskiej wyspy Tiran (ok.10 km. w jedną stronę), ale dowiedzieliśmy się, że moglibyśmy z tej wycieczki już nie wrócić. Wyspa należy do Arabii Saudyjskiej, a jej otoczenie jest terenem zmilitaryzowanym. Pozostało przepłynąć się wybrzeżem Morza Czerwonego.
Gosia – napęd przedni 😉
Skoro nie na cały dzień, to cóż, wypłyniemy sobie na trzygodzinny poobiedni spacer owym wybrzeżem. Godzinkę w jedną stronę…
Wciąż w tą jedną stronę.
Po godzince robimy przerwę na chwilkę snurkowania. Oglądamy pływające przed nosem rybki pluskając się w cieplutkim morzu 🙂
Tu gdzieś poszukamy miejsca na snurkowanie
tak to wygląda :
…i takie widoki podwodne
…i takie też
Utrwalane w taki sposób
Fajnie, ale w Egipcie też jest krótki dzień, więc należy wracać by zdążyć przed zmrokiem 🙂
To tutaj mieliśmy przerwę,a teraz będziemy wracać.
Powrotna droga jakby łatwiejsza, bo już nie pod słońce, a pod lekką falę z dobrymi widokami na wyspę, do której mieliśmy płynąć z czego zrezygnowaliśmy. Na wodzie zaskakuje nas szybko zachodzące za górami słońce…
Wracamy obok ludzi
…i obok fruwających spadochronów
Gdy słońce się schowa, bardzo szybko robi się ciemno. Dopływa do nas motorówka wypożyczalni, chcąc nas doholować do mety, stanowczy protest przynosi skutek i ich wiarę w to , że sami dopłyniemy nim zrobi się całkiem ciemno. Dopływamy do mety po kwadransie, a jednocześnie dziesięć minut przed końcem czasu wypożyczenia sprzętu.
Gdzieś tam wśród świateł znajduje się nasza meta 🙂
Tak wyglądała nasza trasa