2017-05-14 Skawinka

Po nocce spędzonej pod Piekarską Skałką w pełnym, tak długo wyczekiwanym słońcu, ruszyliśmy w górę Skawinki…

Pierwsze przelotne spojrzenie w kierunku rzeki w Radziszowie, widać że woda jest wiec bez wysiadania z auta jedziemy wyżej. Skawinka z drogi widoczna jest jeszcze dwa razy, w końcu zjeżdżamy w stronę mostu w okolicy Krzywaczki. Spojrzenie pod prąd sugeruje możliwość podjechania wyżej, spojrzenie za most weryfikuje te pomysły. Przemiały i kamyki. Chyba szkoda łódki. Rzeki nie znam wcale, nie wiem co mnie czeka, a do spłynięcia (jak pokazało Endomondo)  ponad 15 km. Tu wystartuję, a rowerzyści pojadą sobie tam gdzie im pasuje 😉

                                                                              na starcie rzeka nizinna

Przemiały i tarcia dnem o kamyki, na szczęście chwilowe, dalej głębokość wystarczająca. Co jakiś czas przyspieszenia typowe dla górskich wód, później znowu uspokojenie. Przyjemnie, choć walory estetyczne nie najlepsze z powodu       „ozdób” nad głowami będących pamiątką po ostatniej wysokiej wodzie. Po czterech kilometrach, za krzakami słyszę szum. Muszę wygrzebać się na nie gościnny wysoki brzeg, i przeciągnąć kajaczek przez krzaczory. Decyzja słuszna. Próg, może niezbyt wysoki, ale niosący sporo wody, normalnie też bym go obniósł.

                                                                        pierwsza z ośmiu przenosek

Po kolejnych dziesięciu minutach znowu wychodzę na wysoki brzeg , bo znowu jest próg. Ten ma przepławkę dla ryb, więc w miarę bezpiecznie pewnie można by go było spłynąć, ale skoro wygramoliłem się już na brzeg to zwoduję się w dostępnym miejscu za progiem,a to dostępne miejsce znajduję dosyć daleko. Nie przyjazne brzegi 🙁

                                                         kawał za progiem a ja jeszcze maszeruję 🙁

Mija znowu dziesięć minut, na brzegach pojawiają się zabudowania Radziszowa i niziutki prożek. Spływam go napełniając fartuch do pełna :-(. Dobrze że poprzednie obnosiłem 🙂 , a kolejny po następnych dziesięciu minutach. Ten próg widzieliśmy jadąc na start i wiedziałem że jest do obniesienia.

                                                                           taki prożek w Radziszowie

Trochę mi się już nuży, bo jedyna moja wiedza o rzece pochodziła z map google, na których dopatrzyłem się jakichś dwóch progów, a ja tu przenosiłem dziś już cztery razy, przepłynąłem pięć minutek i mam kolejny próg :-(. Obnoszę

                                                                           ten wyższy od poprzednich

Nareszcie dłuższa bo dwudziesto minutowa możliwość posiedzenia w kajaku i znowu przenoszenie,a dalej odrobina górskowatości na wodzie. 🙂

                                                                                           takie falowanko

Dalej zakręt a za nim nad rzeką widoczna jakaś stalowa konstrukcja, z kamerami skierowanymi w każdą stronę. Wydaje mi się, że to jakiś zamknięty teren przemysłowy, słyszę szum, wykorzystuję wygodny (wreszcie) brzeg i wychodzę. Okazuje się że tu można by spłynąć, ja przeniosłem. Taki paradoks. Tam gdzie ciężko było wyjść, raczej wyjść należało, a tu gdzie nie trzeba było wychodzić z kajaka, brzegi byłe idealne do wyjścia 🙂

                                                                                          taki tylko warkoczyk

Pięć minut i kolejny próg.  Wysoki próg, a za nim spory kamienisty bałagan w rzece, lepiej obnieść całość. Tak robię i płynę do ostatniej jak się okazuje przenoski. Już w Skawinie pod mostami DK 44 i kolejowym obok miejskiego stadionu. Kiepska ta przenoska, bo muszę z kajakiem wspiąć się na prawie dwu metrowy murek, co dzięki sztywnemu i mocnemu kajakowi udaje się uczynić i maszeruje za mostki by popłynąć ostatnie dwa i pół kilometra dzisiejszej wycieczki. Mam wrażenie, że albo mało tu pływających, albo nikt nie obnosi progów, bo nie dostrzegam żadnych wydeptanych  śladów  takowych czynności…

                                                                           ostatnie progi na Skawince

Skawinka płynie obok miejscowej Elektrowni (Skawina) , a do niej z dosyć sporym impetem wpływa woda pobierana z Kanału Łączańskiego  tuż obok śluzy Borek Szlachecki , która służy zapewne do chłodzenia wymagających takiego chłodzenia urządzeń elektrowni. Później już tylko most obwodnicy Skawiny i most na ulicy Piastowskiej, przy którym zaparkowany jest mój transportowiec. Klucze mam , tak więc kończę tutaj swoje poznawanie Skawinki. Do Wisły pozostało około 1300 metrów, które pod prąd i z prądem pokonałem rok wcześniej przy wycieczce Wisłą i Kanałem Łączańskim tak więc , do mojej mapki nowych szlaków dorysować mogę blisko 17 km. Skawinki  😀

                                               most obwodnicy, pół kilometra dalej most mojej mety

Więcej o tej wycieczce do zobaczenia tutaj.

Krótki filmik o czterech trudniejszych miejscach na Skawince