Po wczorajszej dużej Odrze i wieczornych wspominkach z Piotrkiem i jego szwagrem Andrzejem przy browarkach i bilardowym stole , nie bardzo umiałem się zdecydować gdzie zrzucić się na Prudnik – jego stan 150 cm…
…150 cm. to trzydzieści centymetrów poniżej stanu ostrzegawczego, ale rzeka jeszcze mi nie znana, a po jej wpłynięciu do Osobłogi zostanie mi jeszcze ponad 35 kilometrów zmagań z tą rzeką na której dla odmiany poziom alarmowy przekroczony jest o 26 cm. (wodowskaz Racławice 376 cm.) 😕 Zacząłem w Dytmarowie, czyli przede mną ponad dyszka nieznanego, i trzydzieści dwa kilo ponad „alarmowego” pływania.
start w Dytmarowie
Prudnik płynął dość szybko, a ja o nim nic nie wiedziałem. Najpierw polskie trzy kilometry które udało mi się podejrzeć jedynie na satelitarnych mapkach google – meandrująca wśród pól rzeczka bez widocznych z góry przeszkód rzeczywiście bez przeszkodową się okazała. Przy niższym stanie wody możliwe że byłyby dwa progi, ale dziś było jedynie większe falowanie i przyspieszenie nurtu…
przyspieszenia
Po trzech kilometrach wpłynąłem do Czech i tu już w ogóle nie wiedziałem czego się mogę spodziewać ponieważ mapy google na odcinku rzeki ukazywały tylko drzewa, a do tego w pobliżu mojego szlaku wodnego na mapie znalazłem coś co nazywa się „Džungle” . Ciekawe co mnie czeka ? 😉 Mapy nie kłamały w Czechach zaczął się las.
Czeski – leśny odcinek Prudnika
Lasem płynęło się bardzo fajnie , ale ze wzmożoną ostrożnością, bo drzewa nad głową i szybki nurt, a zwałka praktycznie tylko jedna, odcinek urokliwy i wart powtórzenia, a od momentu jego pokonania żałowałem tylko że nie zacząłem płynięcia Prudnikiem wyżej :-(. Po ośmiu kilometrach dopłynąłem do Osobłogi i wiedziałem, że za chwilę wpłynę do Polski i do miejsca z którego 19 lat wcześniej z Piotrkiem płynęliśmy Osobłogę. Dziś wprawdzie przekroczony stan alarmowy ukarze całkiem inna rzeką, ale wiem że już tu kiedyś byłem…
wpływ Prudnika do Osobłogi
Już po niespełna dwóch kilometrach przenoska obok jazu w Racławicach Sląskich i rzeka płynąca wśród pól. Takich obnoszeń na trasie miałem siedem. W pewnym momencie za Głogówkiem rzeka rozdzieliła się na dwie odnogi. Obrałem prawą i wydaje mi się że dobrze zrobiłem, choć na początku miałem zamiar popłynąć w lewo. I tu i tu płynęło sporo wody. Odnogi połączyły się dopiero po ośmiu kilometrach z hakiem i można było płynąć pełnym korytem Osobłogi.
obnoszony próg na mojej-prawej odnodze
Po dziewiętnastu latach nic nie pamiętałem z tej rzeki, oprócz mojego wpisu że była tak zwanym nie ciekawym ciekiem wodnym, takim na jeden raz… Dziś moja opinia będzie inna, warto byłoby jeszcze ją poznać wyżej – tak jak i Prudnik. (muszę zapamiętać stany poziomów obu rzek 😉 )
Kilometry wraz ze mną płynęły dość sprawnie, ponad 8 km/h. z przenoskami – dobry wynik. Do Krapkowic dopłynąłem po pięciu i pół godzinie przepływając ponad 43 km. i wtedy już nie żałowałem że nie zacząłem płynąć wyżej. Ponad pięć godzin wzmożonej koncentracji i siedem przenosek troszkę mnie zmęczyło. Na dziś starczy.
Osobłoga w Komornikach
Na parkingu przed ujściem Osobłogi do Odry dojrzałem pośród mnóstwa zaparkowanych pojazdów, swojego transportowca (dzięki Piotrek), więc mogłem skończyć płynięcie fotografowany przez wielu ciekawych wysokiego stanu Odry, ludzi zbierających się w tym miejscu na obserwację kulminacyjnej fali. Na przeciwnym brzegu, dojrzałem kamerę opolskiego oddziału TVP , a po powrocie do domu w wiadomościach zobaczyłem krótkiego newsa , nagranego tą właśnie kamerą. Z tym że nic się nie zmieniło – telewizja (wciąż) kłamie ;-). Nagrywali ujście Osobłogi do Odry, a opowiadali o wysokiej Odrze i Straduni :-(. Mnie w tym nie było i dobrze :-). Wekeendowy wyjazd po ekstremalnych wodach (jak nazwał je jeden ze śluzowych spotkanych wczoraj) uważam za udany :-).
Odra w Krapkowicach przy ujściu Osobłogi
więcej z tej wycieczki do zobaczenia tutaj.