Dałem się namówić na pływanie w dniu dzisiejszym 😉 . Jak się okazało to prawie cykliczny spływ. Poprzednio tą trasę płynąłem 29 listopada ubiegłego roku.
Jedziemy z Czesiem O. do Koźla by o 10,30 zrzucić się na wodę tuż za śluzą Koźle.
Nad nami ukazuje się pośród chmur odrobina błękitnego nieba. To lubię 🙂 . Po wyjściu z kanału śluzowego nie jest już tak milutko, bo dosyć mocno wieje, jak łatwo się domyśleć – w twarz. Na wodzie tworzą się małe grzywki. Falki rozbryzgują się na okrągłym dziobie mojego kajaka przez co dość szybko jestem cały mokry. To nie lubię :-(. Po blisko trzech kilometrach skręcamy w Kanał Gliwicki, więc wieje już w plecy. Fajnie. Po kilkunastu minutach na kanale, już tak fajnie nie jest, z nieba stuka nam po głowach i kajakach drobniutki grad 🙂
Na szczęście, krótkie to gradobijątko i już bez żadnych niespodzianek natury, dopływamy do Śluzy Kłodnica, którą będziemy obnosić prawą stroną wzdłuż ogrodzenia. Można by po schodkach na terenie śluzy, ale nie ma możliwości zwodowania się za śluzą. Tak więc deptamy te (jakieś) pięćset metrów by po trzech kilometrach dopłynąć do syfonu.
za Cześkiem syfon Kłodnicy
Teraz już tylko trzy kilometry z malutkim haczykiem i będzie ostatnia przenoska przy jazie, gdzie Kłodnica rozpływa się trzema ramionami: w prawo na kanał Kłodnicki (ten co go to w planach na kiedyś mam), prosto przez jaz główne bo najszersze koryto rzeki, którym po obniesieniu jazu popłyniemy dalej, no i w lewo odpływ na młyn Pogorzelec – najbardziej wartka odnoga tego rozjazdu. Po kilkuset metrach łącząca się z głównym korytem, wpływając w niego z prawdziwym impetem 🙂
spojrzenie na prawą odnogę- Kanał Kłodnicki
Po pokonaniu ostatniej przeszkody, już tylko płynięcie do mety – trzy i pół kilometra Kłodnicy i półtora Odry. Zostawiając po prawej stronie odnogę Odry przedzieloną jazem a następnie przystań „Szkwał” dopływamy do kanału śluzowego śluzy Koźle, gdzie pozostaje nam się tylko jakoś wygramolić na brzeg, przeskoczyć przez płotek i już jesteśmy obok budynku NSR gdzie czeka na nas mój transportowiec. Dzień udany 18 km. za nami.
Kółko zamknięte 🙂
więcej do zobaczenia pod tym linkiem.