Nadarzył się trzydniowy weekend i okazja na popływanie daleko i po w większości dużej wodzie 😎
Okazją tą było wywiezienie żony i mojej kuzynki z Wrocławia do Świnoujścia, skąd dziewczyny zaplanowały sobie rowerową przejażdżkę wzdłuż wybrzeża Bałtyku do granicy z Rosją. Ze mną pozostał Piotrek ze swoim rowerkiem. Dojechaliśmy na wyspę Karsibór, chwilę po północy , ranek wietrzny ale pogodny, choć zapowiedzi były nie ciekawe.
takie widoki o poranku
Nie miałem planów co popłynąć. Pożegnawszy dziewczyny i zobaczywszy Starą Świnę, która mimo silnego wiatru nie wyglądała najgorzej postanowiłem popłynąć nią w stronę jeziora Wicko Wielkie. Zauważam jednak wąskie przesmyki obok wysepek którymi sobie pływam pomiędzy Wielką Strugą a Starą Świną. W pewnym momencie zauważam nad głową drona z kamerką, a chwilę później zza zakrętu wypływają kajakarze. Okazuje się , że to spływ słuchaczy Radia Szczecin, którzy możliwość w nim udziału w towarzystwie Olka Doby , wygrali konkursem smsowym. Zaskoczony widokiem Olka, nie zdążyłem mu cyknąć fotki zajmując się wymianą kilku zdań… 😥
ostatni kajak radiowego spływu z Mariny Karsibór
Wpływam na jezioro Wicko Wielkie, które dosyć mocno faluje i obieram kurs na widoczny w oddali brzeg Lubina, na wysokości którego znajduje się przewężenie za którym wody Jeziora Wicko Wielkie, stają się wodami Zalewu Szczecińskiego.
widać przesmyk
Zalew też mną buja dlatego blisko jego północno-wschodniego brzegu dopływam do Zatoki Boleń, z której dostrzec można kościół i górną część mostu w Wolinie. Dostrzegam również wielu kitesurferów pływających blisko brzegu, od którego ja się oddalam płynąc w stronę cypelka wzdłuż którego dopłynę do Głębokiego Nurtu.
dalej od brzegu jest też deska z żaglem, a ja płynę za widoczny cypelek
Wzdłuż cypla płynie się niezbyt fajnie , bo bokiem do fali , ale w końcu udaje mi się dociągnąć do ostatniej prostej przed Wolinem. Automatycznie uciążliwy wiatr, staje się wiatrem sprzyjającym, bo lekko dmuchającym mi w plecy. Spokojnie dopływam do Gogolic, ale nie ma tam dobrego dla mnie i naszego transportowca miejsca na nocleg. Płynę na drugą stronę, to już tereny Wolina i znajduję fajne miejsce, naprowadzając na nie Piotrka. Na szybko składamy ognisko, rozkładamy namiot i czekamy na mecz siatkarzy Polski z Rosją na Olimpiadzie w Rio.
niestety przegrany 😐
Poranek budzi nas pochmurny, jadę na krótką wycieczkę rowerową po najbliższej okolicy naszego noclegu i okazuje się , że śmiało mógł on być w jeszcze ładniejszym miejscu 🙂
mogliśmy tutaj zanocować
Dosyć późno,bo prawie w południe wypłynąłem w stronę Wolina. Do mostu który ukazał mi się juz wczoraj w Zatoce Boleń i wysp przed nim miałem ledwo dwa kilometry. Postanowiłem opłynąć te wysepki a w tym czasie nad Wolinem pojawiła się ciężka , ogromna , czarna chmura.
nad Wolinem ciemno 😕
Zaczęło kropić. Schowałem się pod jednym z mostów, ale silny wiatr dosyć szybko przegonił tą chmurę i mogłem spokojnie popłynąc dalej w kierunku Kamienia Pomorskiego nad którym niebo było bezchmurne i niesamowicie błękitne.
…płyń , ciągle płyń w stronę słońca… 😎
Zaczęło się robić coraz ładniej, jedynie wiatr postanowił mi przypomnieć jak to jest gdy wieje w twarz. Tym razem nic mnie nie goniło , bo nie miałem żadnych planów, więc na spokojnie dopłynąłem do Zatoki Cichej w której postanowiłem odnaleźć ujście rzeki Wołczenicy, którą w 1994 roku wraz z Piotrkiem nie udało nam się dopłynąć. Przeszkodziły nam „pływające wyspy” które z początku jakoś pokonywaliśmy płynąc na „Tajmienie”, ale w końcu zatarasowały drogę tak szczelnie, że musieliśmy się wycofać jeszcze przed Wołczenicą (płynęliśmy Grzybnicą od jeziora Piaski). Wypatrzenie ujścia Wołczenicy też łatwe nie było, zarośnięta Zatoka Cicha, ale w końcu się udało.
Jestem na Wołczenicy
Wpływam pod nie odczuwalny prąd około cztery kilometry, mijając po drodze połączenie Wołczenicy z Grzybnicą i kilka zarośniętych odcinków obu rzek , a w okolicy Rozwarowa jakby nic się nie zmieniło, rzeka rozgałęzia się, ale oba rozgałęzienia są dla mnie nie przejezdne w dniu dzisiejszym. Rezygnuję uznając że chyba raczej dopłynąłem do miejsca sprzed 22 lat.
nie będę się przedzierał, zawracam
…raczej na wstecznym…
Na mijanym wcześniej mostku spotykam Piotrka i umawiamy się w Kamieniu Pomorskim, a właściwie umawiamy się by zostawił mi transportowca , a sam pojechał do Dziwnówka. Ja na tej trzydniówce też chciałbym zobaczyć morze 🙂
Kamień Pomorski na horyzoncie 🙂
Port w Kamieniu Pom.
Zobaczyłem Bałtyk w Dziwnówku, hurrra 🙂
Dzień trzeci, bonusowy 😉 znowu bez planu, ale to dzień trudnego powrotu do domu, więc może popłynę w stronę domu. Piotrek chce wspominkowo zobaczyć Dziwnów, więc na kilka kilometrów oddalamy się jeszcze od domu, by On mógł sobie powspominać, a ja popłynąć w stronę domu, chociaż do Kamienia Pomorskiego. Nie jest to daleko, kajakiem bliżej niż autem , około sześciu kilometrów, ale boczny dokuczający wiatr tworzący atakujące z boku fale, wpływa na moją zmianę decyzji co do dzisiejszej mety. Zamiast do wczorajszego mostu pomiędzy stałym lądem Kamienia Pomorskiego a Wyspą Czrząszczewicką, spróbuję popłynąć czymś dla mnie nowym- rzeczką Świnicą. Tak też czynię, przepływam zatoczkę Karpinka i wpływam w Świnicę.
na Świnicy
Myślałem popłynąć nią jak najdalej , lecz tym samym oddalałbym się od trasy w stronę domu, a dopłynąłem do dopływu o nazwie Niemica, więc po obejrzeniu małego jeziorka nie podobnego do jeziorka (na Świnicy) zawróciłem na Niemicę. Trochę rzęsy wodnej, przenoska w Borucinie i czas i okoliczności mostowo-przeszkodowe skłaniają mnie do zakończenia wycieczki po przepłynięciu czternastu kilometrów z małym haczykiem pod mostkiem pomiędzy miejscowościami Mokrawica a Grębowo. Lekko wydłużony weekend uważam za udany, a teraz 9 h do domu 🙁 .
To tutaj nastąpił koniec wycieczki i zaczął się powrót do domu.
obszerniejsza fotorelacja do zobaczenia pod tym linkiem.