Czekałem od prawie roku na hasło „Noc Muzeów” i jak tylko się doczekałem, plan był jasny- jedziemy na Małą Panew, spłynę z Krupskiego Młyna do Krasiejowa i od osiemnastej pozwiedzamy tamtejszy Jura Park i Park Nauki i Ewolucji Człowieka który rok temu był dopiero w budowie. Wiedząc , że po nocnym zwiedzaniu ogniska już raczej nie będzie, pojechaliśmy w piątek po pracy znajdując fajne miejsce na nocleg i wytęsknione ognisko. Trwało do trzeciej nad ranem, więc trudno się wstawało , ale tuż po dziesiątej udało się jednak zejść na wodę 😎
trzeba tylko dojść do rzeki 😎
Niestety poziom wody w tym roku był baaardzo niski (w Krupskim Młynie 34 cm.) , co w połączeniu z ogniskowymi wspomnieniami 😉 spowolniło moje przemieszczanie się w stronę Krasiejowa 😥 tyle wody płynęło za przenoską przy młynie w tym roku a tyle w roku ubiegłym
Płynięcie dłużyło się nieco, bardzo dużo mielizn i przepychania się na piaszczystych łachach, pojawili się również turyści weekendowi – klienci okolicznych wypożyczalni. Widoki ładne ale do Krasiejowa na czas nie dopłynę 🙁 tak wygląda Mała Panew
W ubiegłym roku dystans 32 km. przepłynąłem w 4,5 godziny, w tym roku wspomniana niska woda wydłużyła w czasie ten dystans o godzinę. Postanowiłem skończyć płynięcie na przystani na wysokości Kolonowskich… jeszcze jedno porównanie stanu wody tuż przed metą- po lewej ten rok, po prawej rok 2014
Po drodze jeszcze przerwa obiadowa i jedziemy do Krasiejowa …o właśnie tutaj 🙂
…by pooglądać różne takie prehistoryczne stwory …duże stwory …i nie takie duże 🙂 …no i jeszcze takie
Po dwudziestej drugiej, i czterech godzinach spacerów po Jura Parku decydujemy się na wyjazd na nocleg, a ludzie jeszcze stoją w kolejce do Parku Nauki i Ewolucji Człowieka
taka kolejka 🙂
Przenocowaliśmy w znanym z roku ubiegłego krasiejowskim „Czarnym Dole” , a rankiem po śniadanku nad nową dla mnie rzekę- Bogacicę. Znalazłem w necie wspomnienie o tym, że to dość fajna rzeczka tylko troszkę zadrzewiona 😉
zdawała się wystarczająco głęboka ale…
po niedługim czasie już taka nie była 🙁
…ale tak sobie myślę, że gdyby było tej wody z dwadzieścia cm. więcej to mogłaby być rzeczywiście fajna rzeczka. Płynie sobie przez lasy stobrawskie , kończąc swój bieg po 43 km. w Stobrawie. Tego dnia w Domaradzu do którego zostało mi jeszcze wiele drogi wodowskaz wskazywał 130 cm. Poddałem się po pokonaniu pięciu kilometrów z czego połowę pieszotką 😉 , co zajęło mi dwie i pół godziny…
pół etapu w taki sposób (po gorszych ścieżkach też) 😡
Zakończyłem w miejscu, w którym tak zwana mniejszość niemiecka nie jest chyba zbyt lubiana, a tubylcy utożsamiają się bardzo naocznie z Polską 🙂 Wszystko działo się na Śląsku Opolskim
takie oto miejsce…
a więcej o tej wycieczce można zobaczyć tutaj.