2019-07-27-28 Pilica

 

Dzisiaj impulsem do jakiegokolwiek wyjazdu była córka, będąca na krótkim urlopie w Polsce. Kierunek Pilica.

Skoro córka chce gdzieś wyjechać z rodzicami , to jedziemy a z nami Daniel. Narzeczony Magdy. Popłyniemy sobie razem, kiedy dziewczyny będą sobie odpoczywały nad Pilicą. Jedziemy już w piątek by się zaaklimatyzować z naturą.

                                                                                  Aklimatyzujemy się 😉

Miał być Maluszyn, ale udało się zabiwakować jakieś cztery kilometry wcześniej i dobrze, bo jak się okazało w sobotni poranek, biwakowe miejsce za mostem w Maluszynie było w pełni oblężone przez różne grupy kajakarzy. Nie specjalnie się integrujemy, szybko odpływamy by nie musieć później kluczyć pomiędzy kajakami.

                                                                                                  Odpływamy

Dzień w miarę ładny, trochę wietrzny a Pilica płytka, a na niej mnóstwo kajakarzy. Głównie tych weekendowych. Dajemy radę i jesteśmy twardzi-nie wychodzimy nawet tam gdzie blisko mają być bary lub sklepy 😉

                                                                                        Mijamy pokusy 🙂

Nie  przyzwyczajony jestem do widoku tak dużej ilości kajaków na tym odcinku rzeki, no ale ja przecież ostatnie kilka lat pływałem tędy w zimowych miesiącach i zwykle przy minusowych temperaturach, więc czemu się dziwię?

                                                                                      Dużo kajakowych grup

Dostajemy sygnał od naszej grupy logistycznej, że około siedemnastej prognozowana jest burza, a spoglądając na niebo, wygląda to na bardzo prawdopodobne. Przybywa ciemnych chmur i coraz bardziej wieje. Przyspieszamy i nie protestujemy przed miejscem wybranej dla nas mety, szczególnie że dziewczyny chcąc zdążyć przed zapowiadaną burzą, rozbijają nasz duuuuuży namiot. Fajnie. Okazuje się, że etap i tak słuszny. prawie czterdzieści kilometrów.

                                                                         Czekamy na rozwój sytuacji 😉

Delikatnie pokropiło a chwilę później złożyliśmy ogień i zaczęliśmy świętowanie. Niebo coraz bardziej wyłaniało się zza chmur, ukazując cały dostrzegalny z naszej pozycji gwiazdozbiór. Pięknie. Poranek słoneczny, lecz nim się zebraliśmy słonko schowało się za chmurami. Ruszyliśmy niewiele po dziewiątej.

                                                                                           Tuż za startem

Płyniemy sobie leniwie, pomiędzy wystającymi kamieniami, których wystaje co i rusz bardzo dużo. Nie pamiętam takiego stanu rzeki. Mijamy Przedbórz w którym miejscowy wodowskaz wskazuje 192 cm. czyli nisko.

                                                                                Pod przedborskim mostem

Dzisiaj na trasie mniej kajaków, choć kilka spotykamy. Jest cicho i błogo. Robi się coraz cieplej bo słońce przypomina sobie że jest środek lata i pora przygrzać. Coraz częściej zdarza się także przeciąganie po mieliznach, ale to akurat spowodowane może być wczorajszym wieczorem i brakiem na nosie okularów do czytania 😉 Ładnych widoków jednak nie nie zauważam.

                                                                                                                 🙂

Plusku, plusku, chlapu chlapu i na brzegu nasze dziewczyny. Trochę zadbały byśmy nie umęczyli się zanadto na tej płytkiej wodzie. Kończymy dwa zakręty przed planowaną Placówką, przepływając bez mała 23 kilometry, a z nieba żar.

                                                                                   Na mecie drugiego etapu.

Dziękuję córce za impuls, Danielowi za towarzystwo na wodzie, a żonie za całą resztę. Logistykę, wikt i zamieszkanie 🙂

Więcej fotek do zobaczenia tutaj.