2019-06-02 Swędrnia

 

Po spokojnej nocy za zalewem Murowaniec (nad się nie dało, zakazy biwakowania  😥 )  jedziemy na start Swędrnią

Na szczęście to tylko kilkaset metrów i jest rzeka. Rzeka o której naczytałem się, jaka to ona czysta i piękna, otoczona ochroną pod nazwą „Natura 2000”. Rzeczywistość okazała się trochę mniej różowa. Woda za zaporą zamulona 🙁

                                                                                Za zaporą zalewu Murowaniec

Spadam szybko, by czasem ktoś mnie nie zatrzymywał, akurat na koronie zapory dzieje się. Zawody Triathlonowe. Żona robi kilka fotek, a ja już za dwoma zakrętami napotykam na drzewo które muszę obnieść. Obnoszę, a śladów innych pływaków w tym miejscu nie dostrzegam. Kawałeczek dalej zapory bobrowe, czyli bobry są, ale odcień wody w dalszym ciągu mnie nie zachwyca. Za jednym z zakrętów jest jednak wysoki brzeg, który mi się spodobał 🙂

                                                                                              Tutaj ładnie

Pierwsza godzina to przepłynięte dwa kilometry, jest troszkę przeszkód ze zwalonych drzew i póki co nie widzę niczego czym bym się miał zachwycać, a zgadza się jedynie poziom wody uznawany za normalny (wodowskaz Dębe 149 cm.). Po dwóch godzinach za mną osiem kilometrów i most z wodowskazem Dębe. Doczytałem się, że to stąd organizowane są spływy, więc może teraz pojawią się jakieś oznaki „Natury 2000”. Faktem jest, że woda w rzece zaczęła się nieco oczyszczać, ale nie na tyle bym nie chciał z niej schodzić ;-). Płynę zatem w stronę Kalisza.

                                                                                              Na Swędrni

Rzeka niby pływana, a w niektórych miejscach pozarastana tak, że trudno sobie wyobrazić, że ktoś (ostatnio) tędy przepływał. Może to jednak tylko złudzenie?

                                                                                         Zarośla na rzece

Po blisko czterech godzinach i szesnastu kilometrach, wpływam w obszar nazwany Doliną Rzeki Swędrni, i tutaj rzeczywiście robi się ładniej. Woda, roślinki, nad głową las. Podoba mi się.

                                                                                                Ładnie

Ta pozytywna odmiana nie trwa jednak zbyt długo, i po dwóch kilometrach dopływam do ROD Nad Swędrnią. Działkowcy nie specjalnie dbają o najbliższe otoczenie swoich domków, wrzucając do rzeki skoszoną trawę i inne po remontowe odpady. W zasadzie na całym przepłyniętym przeze mnie odcinku Swędrni nie dostrzegłem zbyt wielu śmieci, jedynie te obok ogródków działkowych. To już Kalisz, tak że i kolor wody znowu się psuje 🙁

                                                                                   Już blisko ujścia a dalej wąsko

Rzeka zaczyna kręcić, ale jest fajnie. Kilkadziesiąt zakrętów i jest ostatni most nad Swędrnią, a na nim informująca mnie żona o tym, że do ujścia pozostało mi jakieś 400 metrów. Trzy minuty później wpływam na Kanał Bernardyński- odnoga Prosny płynąca przez Kalisz. Wprawdzie w czasach w których płynąłem Prosnę, kanału jeszcze nie było, ale ma on długość nieco powyżej siedmiu kilometrów, a my nie mamy już czasu bym go dzisiaj spłynął 🙁 .

                                                                                   Na Kanale Bernardyńskim

Postanawiam zatem zawrócić i płynąć do mostu obok Aquaparku Kalisz, gdzie na mnie czekają. Tutaj zakończę to dzisiejsze pływanko o którym więcej, na fotkach zobaczyć można tutaj.