2019-05-25 Rakówka-Bobrek-Biała Przemsza-Przemsza

 

Miałem być na 49 OSK Skawą, niestety ostatnie opady deszczu na południu kraju podniosły jej stan (i nie tylko jej) do poziomów ostrzegawczych i alarmowych i po raz pierwszy w historii spływ został odwołany w całości…

…W zasadzie odwołany w tym terminie, a przeniesiony na za trzy tygodnie. Postanowiłem jednak coś przepłynąć, i to coś jeszcze mi nie znanego, a ostatnio omawianego na „branżowym” forum z racji spłynięcia go przez jednego z jego bywalców . To Bobrek – blisko dwudziesto kilometrowy dopływ Białej Przemszy, nawet nie nazywany rzeką a potokiem. Pewnie dlatego jeszcze na nim nie byłem, a w pełni zasługuje by go choć raz spłynąć. 🙂  Dzięki forumowemu opisowi znalazłem z nie małymi kłopotami dopływ Bobrka – Rakówkę. Mapa pokazywała, że nad Rakówką znajduje się most, a będąc w jego miejscu żadnej wody nie udało się dojrzeć.  Płynie ona tutaj podziemnym przepustem. Wjechałem zatem z ulicy Turystycznej w biegnącą wzdłuż Rakówki ulicę Przełajka i na jej końcu ruszyłem w poszukiwaniu wody. Musiałem przeskoczyć półmetrowy ciek wodny i po dwustu metrach ujrzałem bystro płynącą, szeroką na jakieś półtora, dwa metry Rakówkę. Wracam po kajak i schodzę na wodę. Jest po 14,30.

                                                                              Tak sobie płynie Rakówka

Długi prosty odcinek, czuję pod wiosłem że płynę betonową rynną z wystarczającą dla mnie głębokością. Prędkość powyżej 8 km/h. Po czterystu metrach na Rakówce ledwo dostrzegam wpadający w nią Bobrek. Tak to wyglądało -Bobrek w Rakówkę.

                                                                                                    Bobrek

Tuż po połączeniu obu cieków wodnych, już Bobrkiem przepływam podwójnym długim tunelem nad którym biegnie linia kolejowa, a za nim rzeka podwaja swą dotychczasową szerokość.

                                                   dwu ścieżkowy tunel z bystrym nurtem przed i w środku

Robi się przyjemnie i dosyć malowniczo, normalna nizinna rzeczka z roślinnością wodną przypominającą np. tą z Drwęcy. Ładnie. Dopływam do trój rurowego przepustu pod drogą, a tuż za nim spore bystrze, które sprawia mi nie mało kłopotu gdy kajak zahacza się o jeden z kamieni obracając się lekko bokiem, i blokując dziób o inny kamień. Czuję moc wody przelewającej się przez kajak, fartuch i plecy. Dobrze że dzisiaj wziąłem oryginalny fartuch, dedykowany do tego kajaka. Jest na mnie ciut ciasny i troszkę cieknie, dlatego zwykle go nie używam. Dziś uratował mi tyłek, choć ten i tak trochę się zmoczył w tym miejscu  😀 .

                                                                                                   Ostre bystrze

Zaczyna się dwu kilometrowy, lajtowy odcinek nizinnej rzeczki z zielenią i ciszą naokoło. Fajnie.

                                                                                              Podoba mi się

Zbyt długo zbierałem się dzisiaj z tym wyjazdem na wodę, zaczyna się chmurzyć i momentami kropić.  🙁 . Mijam sosnowieckie dzielnice: Kazimierz Górniczy, Porąbkę i Klimontów po prawej, i Zawodzie po stronie lewej zbliżając się do Pekinu – Porąbki. Gdzieś za wałem są też  Jeziorka nad Bobrkiem, ale ja ich nie widzę. Dopływam do mostu ulicy Tadeusza Boya-Żeleńskiego w Porąbce Pekińskiej i płynę pomiędzy stalowymi, wysokimi larsenami.

                                                                        Masywne stalowe konstrukcje

Kawałeczek za mostem natrafiam na pierwszą większą przeszkodę. Kilku metrowy zator szuwarowo – śmieciowy, przepycham się po nim i nazywam go zatorem „kaskowym”, ponieważ zauważyłem tu pomiędzy innymi śmieciami kaski: rowerowy i motorowerowy. Nie moje rozmiary, więc pozostawiłem tam gdzie były 😉

                                                                                            Duża przeszkoda

Zważywszy na to gdzie się znajduję, (GOP), to i tak nieźle, że to dopiero pierwsza taka przeszkoda na trasie. Kilkanaście machnięć wiosłem i kolejny most na ul. Ignacego Łukasiewicza, znowu płynięcie w larsenowym wąwozie, ale i małe zaskoczenie:

                                                                        Czyżby tu była TAAAAka ryba ?

Tereny bardziej zamieszkane, to i w rzece więcej śmieci, szkoda bo naprawdę fajna rzeczka. Kilka zwałek zatrzymujących różne dziadostwo…

                                                                                                  Brzydko 🙁

Są momenty w których Bobrek  porośnięty szuwarami dość mocno się zwęża, a właściwie jego ścieżka spływowa 🙂 . Dopływam do mostu na ulicy Wileńskiej, a tutaj betonowe obudowania rzeki, ale dosyć klimatycznie wyglądające z powodu roślinności wiszącej z betonów i mostu.

                                                                                         Do mostu na Wileńskiej

Mijam te betony i niewiele ponad kilometr dalej zmuszony jestem do pierwszego wyjścia z kajaka. Rzeka podzielona jest metalową rurą o dużej średnicy. Ani ją górą , ani dołem. Wysiadka i obnoszenie.

                                                                                                  Taka rura

Rzeczka rozszerza się nie powodując żadnych utrudnień w płynięciu. Nieuchronnie zbliżam się do mostu S1 – Wschodniej Obwodnicy GOP. Piszę nieuchronnie, bo po minięciu mostu, Bobrek płynie wzdłuż trasy przez trzy kilometry, przepływając pod nią jeszcze dwa razy. Co za tym idzie wiadomo. Hałas śmigających pojazdów i mało ciekawe otoczenie. Napotykam na tym odcinku trzy sztuczne progi, które zdecydowanie wolę obnieść, by nie być bardziej mokrym niż jestem, jeden z progów udaje mi się spłynąć, jest niższy od poprzednich więc z powodzeniem.

                                                                            Jeden z obnoszonych progów

Oprócz wychodzenia obok progów, muszę na tym „obwodnicowym” odcinku obnieść jeszcze drzewo, które może można by było pokonać w jednym miejscu rozpędzając kajak i wskakując na drzewo, ale akurat w tym miejscu o to drzewo opierał się utopiony bóbr. Dosyć mocno „napompowany” ;-( , nie zaryzykowałem. Obniosłem.

            Drzewo z utopionym bobrem po prawej stronie, nomen omen na wysokości dzielnicy Bobrek w Sosnowcu.

Przede mną ostatni 1,5 kilometrowy, lekko zwałkowy odcinek Bobrka oddalający się od obwodnicy, płynący przez Niwkę z jej stadionem AKSu, na którym odbywa się jakiś mecz. Słyszę gwizdek sędziego i kibicowskie okrzyki. Wcześniej wodowskaz którego nie odnalazłem nigdzie w internecie.

                                                                                                     Na zwałce

Po przeciśnięciu się pod ostatnim drzewem widzę mieszkalny blok, który już kiedyś widziałem „zaglądając” pod prąd Bobrka przy okazji spływania Białej Przemszy. Czyli do ujścia już ciut, ciut.

                                                                                      Znany mi już blok 🙂

No i rzeczywiście, mijam blok a kawałeczek za nim ostatni most nad Bobrkiem łączący Niwkę z Kompleksem Sportowym Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji (MOSiR), położonym w widłach Białej Przemszy i Bobrka. Widzę Białą Przemszę i most nad nią w ciągu ulicy Orląt Lwowskich. Za nim będę na pewno zmoczony.

                                              Tutaj już widzę ujście do Białej Przemszy i most nad nią

Biała Przemsza niesie więcej wody niż zwykle ( wodowskaz Niwka 217 cm. -poziom wysoki ), za widocznym mostem będzie niezłe uderzenie wody (słynne bystrze). Poprawiam fartuch i ruszam. Myślę jeszcze by po pokonaniu pierwszego spadku odbić lekko w lewo by ominąć największy spad, ale nie ma na to szans. Woda bez skrupułów wali mnie w pysk mało co nie zrzucając czapeczki odbijając się od jej daszka. Powinienem był odwrócić ją na hiphopowca, ale raziło mnie słońce.   Jestem dokładnie opłukany. Ja i kajak. Sucha tylko czapka w jej tylnej części 🙂

 

                                                                                               Na mokro 🙂

Pozostało niespełna kilometr do połączenia Białej z Czarną Przemszą co zajmuje mi ledwo pięć minut. Przy obelisku na Trójkącie Trzech Cesarzy sporo ludzi, śpiewy młodych dziewczyn, jakby harcerskie, ale nie wiem. Ja i tak płynę jeszcze trzysta metrów, do miejsca w którym zwykle zaczynam lub kończę spływy- za mosty kolejowe na Przemszy.

                                                                                     Na mecie nad Przemszą

Podsumowując Bobrek wart był przepłynięcia, aż się dziwię że wcześniej go nie spłynąłem. Usprawiedliwiam to tym, że swoją mapę chciałem zamalować najpierw rzekami o długości od 50 km. wzwyż, których spis kiedyś sobie zrobiłem przepisując nazwy i długości z jakiegoś naukowego wydawnictwa. Warto czasem nie trzymać się reguł 🙂

Więcej fotografii z powyższej wycieczki zobaczyć można tutaj.