Pierwsza niedziela tegorocznej jesieni i do tego taka piękna. Wypadało by coś przepłynąć…
Nie myślałem o tym w ten sposób, ale trafiła się „okazja logistyczna” w postaci Piotrka u rodzinki w Krapkowicach, który przystał na mój plan dojechania rowerem do śluzy Koźle i przerzucenie mego transportowca na metę mojego pływania. Skorzystałem z tej okazji :-). Dzięki Piter.
Jedzie, więc zaraz start
Trochę późno ten start, ale jakoś nie byłem wcześniej zdecydowany. Wypływam o trzynastej tuż za śluzą Koźle. Chwilę za połączeniem wszystkich kędzierzyńskich odnóg Odry lewy brzeg oblężony przez ogromną liczbę wędkarzy. Chyba mają zawody. Nie przeszkadzam im płynąc prawym brzegiem. Oblężenie lewego brzegu
Niespełna pół godzinki i mijam połączenie z Kanałem Gliwickim, a po kolejnej pół godzinie jestem przy śluzie Januszkowice. Jak zwykle obnoszę lewym brzegiem obok domku śluzowego , który wyskakuje z grzecznym zapytaniem czy nie chcę się śluzować. Pusty kajak nie stanowi dla mnie problemem do obniesienia. Jest to manewr nieco szybszy niż śluzowanie. Obok śluzy, przy jazie trwa remont. Dziś niedziela więc jest spokojnie.
Obok śluzowy plac budowy
Godzinka spokojnego wiosłowania i przede mną druga śluza Krępna. Tą także obnoszę, prawą stroną śluzy. Znowu pytanie od śluzowego, czy chcę się śluzować? Obnoszę, a tutaj też plac budowy.
Trzeba będzie jakoś zejść
Za połączeniem odnóg, rzeka nieco przyspiesza. Bez wiosłowania moje tempo wynosi 1 km./h , co odmierzam dryfując podczas posiłku. Słabiutko, trzeba machać do następnej śluzy. W Krapkowicach. Na tym odcinku mijam trzy różne jednostki pływające, z czego jedna robi niezłą falę, zwalniając nieco kilkanaście metrów przede mną . Troszkę mną pobujało, ale nic złego się nie stało. Do śluzy dopływam o siedemnastej. Kolejne obnoszenie po prawej stronie śluzy, a za nią jak i wcześniej – plac budowy.
Za śluzą Krapkowice
Muszę jeszcze podpłynąć do ujścia Osobłogi , bo tam czeka mój transportowiec. Zajmuje mi to kwadrans. Wpływam w ujście i widzę auto zaparkowane pod krapkowickim zamkiem. Widzę też most pod którym ledwo się mieściłem płynąc ostatnio Osobłogą. Dziś jest ze dwa metry wody mniej. Kończę udaną niedzielną wycieczkę przepływając prawie 24 kilometry.
Kajak na dachu, można ruszać do domu.
Więcej fotek do zobaczenia tutaj.