2017-12-27 Odra

 

Dziś dzień po Świętach, bałem się wejść na wagę ;-). Wstałem jak do pracy, ale wybrałem zakończenie kajakowego sezonu 2017, przepływając się po Odrze 🙂

Wprawdzie całe moje świętowanie , prócz tradycyjnego przybierania masy, polegało na próbach odrzucenia przeziębienia , które się do mnie przyplątało w przed świąteczną sobotę, a z którym nie bardzo sobie poradziłem, więc zejście na wodę pod koniec grudnia nie było raczej najlepszym pomysłem ale…

…ale próbując załatwić sobie miejscówkę dla mojego kajaka na czas nie określony 😉 , w Kędzierzynie Koźlu zgadałem się z Prezesem Aqua Active, który zaproponował mi wspólne przepłynięcie się wspomnianym szlakiem. No fajnie, nie będę musiał po spływie tłuc się pociągiem do Raciborza, jak wcześniej planowałem, a i kajaka nie muszę pozostawiać na mecie. Same plusy. Umówiliśmy w drugi świąteczny wieczór  się na 8,30 dzisiejszego poranka. Na Wyspę w Kędzierzynie Koźlu dojeżdżam prawie na czas, mimo uszkodzonej felgi po poślizgu w jaki wpadłem jeszcze na swoim osiedlu :-(, po kilku minutach dojeżdża Krzysiek (Prezes) z kolegą i informacją, że dla mnie nic się nie zmieniło, jedziemy do Raciborza, a życiowe problemy czterech innych uczestników chętnych do płynięcia jeszcze wczoraj, dzisiaj spowodowały to że popłynę jednak sam. No cóż , jakoś sobie będę musiał poradzić z samotnością na kajaku ;-).  Fajnie , że na mecie będzie już czekał mój transportowiec (mam nadzieję że z powietrzem w uszkodzonym kole). Dziękuję Krzychu za pomoc, koledze kierowcy również (imienia nie zapamiętałem 🙁 ) . Mój dług wobec Was rośnie…

Przed dziesiątą, zostawiają mnie pod mostem w Raciborzu, jest trochę mgliście, ale prognozy są optymistyczne. Startuję, przepływając po kilkudziesięciu metrach obok raciborskiej przystani kajakowej

                                                                                                  Betonówka

Dwadzieścia pięć minut od startu jestem przy połączeniu Odry z Kanałem Ulga omijającym centrum Raciborza,  dostrzegając chwilę wcześniej tabliczkę kilometrażową z liczbą 55, czyli według tabliczek przede mną jeszcze 40 kilometrów. Obserwuję te tabliczki dosyć uważnie, bo za mną już cztery kilometry, według wskazań endomondo, a cały zaplanowany odcinek nigdy nie przekraczał czterdziestu km. (?) . Krzysztof też mi wspominał, że gdzieś po drodze uciekło im kiedyś 4 km. zobaczymy, może ja je gdzieś znajdę 😉

                               (Dzisiaj czynny) prom w ciągu DW 421, na moim jedenastym kilometrze trasy.

Po dwóch godzinach za mną 21 kilometrów i przeprawa czołgowa pomiędzy Dziergowicami a Przewozem

                                                                           Przeprawa na stronę Przewozu

Dziewięć minut później dostrzegam tabliczkę z numerkiem 75, a co ciekawe w oddali widzę też następną, do której muszę machnąć wiosłem pięćdziesiąt razy, co zajmuje mi minutę i już jest , numerek 76 za mną 🙂 . W miarę w normalnym czasie mijam kolejny numerek i na tle błękitnego nieba dostrzegam dosyć liczny klucz białych ptaków. Klucz jest daleko i szybko znika mi za odrzańskim wałem , nie jestem pewien co to za ptaki, ale za zakrętem dostrzegam jeszcze dwa , myślę tego samego gatunku, które nie odleciały z grupą. Okazuje się że to białe czaple :-).

                                                                  Tyle udało mi się „zdjąć” z daleka 🙁

                                                                 …ale z bliska, było już jasne co to za zwierz 😉

Po niespełna trzech godzinach mijam ujście Bierawki, za mną 29 kilometrów,a kilkaset metrów dalej ładny bo nowy mający dopiero kilka lat most łączący Bierawę z Ciskiem.

                                                    Pojawiający się most, kawałeczek za ujściem Bierawki

W okolicach byłej żwirowni w Kobylicach dostrzegam dwie sarenki , które niestety szybko dają susa sprzed obiektywu mojego aparatu 🙁

                                Wprawne oko dostrzeże je jednak w największej szczelinie pomiędzy drzewami 😉

Osiem minut później pojawia się tabliczka z liczbą 90, czyli do ujścia Kłodnicy pozostało (teoretycznie) cztery kilometry, ale z tego miejsca widzę już most Drogi Krajowej nr. 40 wzdłuż której swoje ostatnie metry wiedzie ta rzeka wpływając tuż za nim do Odry.

                                                                     Most obwodnicy Kędzierzyna Koźla

Okazuje się że na przebycie wspomnianych czterech kilometrów potrzebuję dziesięciu minut po których za mostem i ujściem Kłodnicy fotografuję tabliczkę nr…

                                                                                                           94 🙂

Z tego miejsca widzę już wyspę na której znajduje się przystań i mój transportowiec. To nieco ponad kilometr, po pokonaniu którego endomondo pokazuje mi dystans spłynięty dzisiaj, z wynikiem 40 km. bez trzystu metrów :-). Czyli mam to, te brakujące kilometry to te pokonane od startu do tabliczki numer 55 😉

                                             Miejsce mojej dzisiejszej i tegorocznej mety pływania 🙂

Więcej o tym pływaniu do zobaczenia tutaj.

A moje podsumowanie roku w którym dziś byłem na wodzie po raz ostatni wygląda następująco:

Przepłynięte 1861 kilometrów w czasie 58 dni na nie powtarzanych w tym roku szlakach, z czego 298 to kilometry nie płynięte jeszcze nigdy wcześniej, na (dla mnie) nowych szlakach. Życiowy bilans to 48181 kilometrów 🙂

                                           Moja mapka przepłyniętych wód po 35 sezonach w kajaku 🙂