
No i majówka którą w tym roku nie mogę spędzić tak jak chcę, jutro do pracy 🙁
A pogoda bardzo zachęcająca do aktywności na świeżym powietrzu tak więc postanawiam choć troszkę pomachać wiosłem, jedziemy nad zbiornik Pogoria III. Ja szybko wsiadam w kajak, a żona z wnusiem, pobawi się z nim na nadjeziornej plaży. Startuję po dziesiątej przy jeziornym molo i płynę w kierunku odwrotnym do ruchu wskazówek zegara.
Woda dziś spokojna, czasem silniej powiewa wiatr, ale nie utrudnia to płynięcia. Na brzegach co i rusz pełno wędkarzy i ludzi korzystających z pogody w przeróżne sposoby. Rowery, SUPy, opalanie, spacery itp. Po sześciu kilometrach jestem przy wypływie z jeziora potoku Pogoria. Od bardzo dawna chodziło mi po głowie, żeby może przepłynąć ten niespełna pięciokilometrowy odcinek łączący Pogorię 3 z Czarną Przemszą. Jakoś do tej pory się nie składało, sporo obaw czy to w ogóle możliwe i nawet rowerowy rekonesans tydzień temu no i decyzja zapadła. To dziś ten dzień w którym „zaliczę” potok Pogoria 🙂 . Sam wypływ z jeziora już po kilkunastu metrach jest przegrodzony zastawką zmuszającą do obniesienia przeszkody. Pod widocznym mostkiem nie da się przepłynąć
Obnoszę, a dzięki ubiegłotygodniowemu rekonensansowi wiem że trzeba przenieść nie tuż za widoczny mostek, ale około pięćdziesiąt metrów dalej gdzie przez rzeczkę przerzucona jest zbyt niska kładka z której mogę ruszyć dalej. To czego najbardziej się obawiałem nie doskwiera. Wody jest wystarczająco do płynięcia kajakiem, a woda dosyć czysta i rybna. Na tle żółtego piaszczystego dna co i rusz widzę przemykające okazy. Nie znam się na rybkach, więc nie wiem co to za jakie. Nie Sumy, nie karpie, nie szczupaki i nie pstrągi, bo te rozpoznaję ;-). Kilkaset metrów i znowu muszę przenosić. Przez groblę.
Kolejne kilkaset metrów i znowu przenoska. Tym razem przez skrzyżowanie dwóch cieków wodnych . Mojego i płynącego z uroczyska Zielona. Za skrzyżowaniem zmienia się urokliwość szlaku. Od teraz Pogoria płynie w wybetonowanym i wybrukowanym korycie. Wciąż jednak jest nieźle, choć rybek już nie dostrzegam. Jest za to trochę drzew w korycie, które nie sprawiają mi za wiele trudności w płynięciu. Jest też nieco więcej śmieci, bo obok niszowe osiedle i nawet wózek z oddalonego w linii prostej około kilometr sklepu budowlanego :-(.
Dopływam do miejskiej oczyszczalni ścieków, a obok przepust rurowy. A tu zator. Słychać że cała woda wpływa w lewą rurę, ale ta jest mocno zablokowana. W prawą nie wpływa nic, ale da się odblokować i przecisnąć się bez wysiadania. Tak pokonam tą przeszkodę.
Tuż za tą przeszkodą, po lewej wpływa woda która tworzyła skrzyżowanie obnoszone wcześniej, i znowu robi się fajna rzeczka. Znowu pojawiają się ryby i wodna roślinność, a do Czarnej Przemszy około 1,5 km.
Od teraz blisko kilometrowy prosty odcinek płynący wzdłuż linii kolejowej, a za zakrętem nagłe zwężenie i przyspieszenie nurtu które niesie mnie aż do sztucznego progu znajdującego się około kilkanaście metrów przed ujściem do Czarnej Przemszy. Wiem że dosyć wysoki próg i nie chcę ryzykować skoku. Mało brakowało a musiałbym skoczyć nie dając rady wyhamować. Na szczęście udało mi się zatrzymać tuż przed.
Ufff
No i udało się. Poznałem prawie pięć kilometrów nowej wody :-). Jest trzynasta a ja na Czarnej Przemszy. Tą płynąłem już w tym roku, no ale muszę powtórzyć te dwa kilometry by dopłynąć do czekającego już na mnie na parkingu przy Lidlu transportowca. Dwadzieścia minut i jestem. Dzień udany, za mną prawie czternaście kilometrów i nowy kawałeczek 🙂
GALERIA