Trzeciego dnia z różnych powodów z Nowogrodu rowerami jedziemy do Łomży, skąd dosyć późno wyjeżdżamy nad rzeczkę wypatrzoną przeze mnie w czasie powrotu z Puszczy Białowieskiej . To Orlanka.
Po rekonesansie z mostu w Sobótce postanawiam spłynąć od mostu wyżej. Pomiędzy Sobótką a Orlanką. Startuję dosyć późno, bo o szesnastej nie wiedząc co mnie czeka, oprócz nie ustępującego żaru z nieba 🙁
Na starcie
Kilka ruchów wiosłem i w rzece dwie krowy między którymi muszę przepłynąć. Nie wiem jaka będzie ich reakcja, ale udaje się pokonać żywą przeszkodę bez strat, ani niepożądanych niespodzianek 😉
Takie krówki
Dziesięć minut później dopływam do łąki z której w górę wzbija się stadko chyba z czterdziestu bocianów. Tyle mi się udaje naliczyć, bo szybko rozlatują się niknąc za oboma brzegami :-(. Nie wiem czy się już szykują do odlotu ?
Bociani odlot
Półtora godziny od startu dopływam do widzianego wcześniej mostu pokonując po drodze dwa jazy (obnosząc) , dwa brody przez rzekę (szorując dnem) i jeden most drogowy. Tuż za znajomym mostkiem kolejny zamknięty jaz , który muszę obnieść.
Obniosłem
O osiemnastej wpływam w odcinek najmocniej zarośniętej rzeki, daję jednak radę by po pół godzinie dopłynąć do małego jaziku za którym babcia z wnuczką mają kąpielisko.
W krzokach 😉
Ja również zostaję zmoczony , fartuch nie wytrzymuje naporu dużej ilości wody 🙁
A taki niski ten prożek 🙁
Kolejne pół godziny i mam Narew, teraz będzie już łatwo 🙂
Jest Narew
Na Narwi jestem czterdzieści minut, mijam pochodzący z 1948 roku most kolejowy w Łysych a kilkaset metrów za nim czeka na mnie reszta ekipy.
Doczekali się na mnie
Dzisiaj tutaj zanocujemy i będzie nawet ognisko 🙂
No i jest 🙂
Za mną dzisiaj piętnaście kilometrów nowej rzeki plus cztery Narwi. Od jutra ma być już normalniej podczas naszej wycieczki (chodzi o czas). Zobaczymy.
Więcej o tym płynięciu tutaj.