Wczoraj rozpoczęła się kalendarzowa wiosna, wczoraj też pochowaliśmy na Sosnowieckim cmentarzu przedwcześnie odeszłą Joasię – Łaciatą 😥 , pora coś przepłynąć tej wiosny…
W planie miałem Neptunowy spływ „Śladami Skowronka”, którego w tym roku zorganizowano już po raz szósty, a który to spływ organizowany jest ku pamięci również odeszłego przedwcześnie Kolegi Rafała 🙁 . Pojechałem… Na miejscu nad Małą Panwią jest już większość z blisko siedemdziesięcioosobowej grupy uczestników spływu. Cześć z nich będzie nocować w budynku, inni tuż obok – w samochodach, namiotach, przyczepach kempingowych. Ja wybieram opcję auto. Będę miał ciszę i spokój której w budynku na pewno nie będzie :-).
Kajaki są, czyli dobrze trafiłem
Ktoś zadbał by Asia była tu z nami…
Wieczór, jak to na spływie na którym nie jestem sam, mija szybko choć intensywnie. Rozmowy, trochę gitary spotkania ze starymi i nie starymi znajomymi, kilka godzin snu i zbieramy się do startu. Na szczęście nie mamy daleko. Zaledwie kilkadziesiąt metrów do rzeki.
Na starcie
Poziom wody „normalny” wodowskaz w Krupskim Młynie wskazuje 38 cm. Płynie się więc całkiem przyjemnie, zważywszy na to że aura prawdziwie wiosenna. W nurcie kilka świeżych drzew powalonych przez ostatnie wichury. Wszak sezon spływów komercyjnych jeszcze się nie zaczął, więc rzeka nie „posprzątana” 😉
Jedno z „przeszkodowych” drzew
Płyniemy niespełna dwa kilometry i dopływamy do przenoski przy młynie Thiel, a tutaj w przeciągu pięciu miesięcy nastąpiła duża zmiana w otoczeniu szlaku wodnego.
Taka zmiana 🙂
Tutaj wiele się nie zmieniło w porównaniu do fotki wyżej
Sporo znajomych tak więc i wiele rozmów przez co etap płynie zbyt szybko, a ja (prawie) zapominam o fotografowaniu 🙁 , mijamy ładne miejsca dopływając po dwudziestu kilometrach i pięciu godzinach do rozwidlenia, gdzie prawa odnoga to elektrownia, a lewa to próg z rynną do spuszczania kajaków należących do pewnych wypożyczalni. Dziś nie pilnowane, są więc śmiałkowie spływający rynną (z powodzeniem) .
Gonimy do mety
Na przenosce
Za przenoską
…i połączyły się odnogi.
Jeszcze kilkaset metrów i mamy metę, a tam dostępny browarek i posiłek obiadowy w oczekiwaniu na resztę spływowiczów.
Idziemy coś zjeść 😉
Wieczór i noc, podobne do poprzedniej – szybkie i męczące ;-), a rano trzeba być gotowym na odjazd do Krupskiego Młyna na drugi etap spływu. Udało się mimo hałasu jaki robiła syrena alarmu mojego transportowca, której nie udawało mi się w żaden normalny sposób wyłączyć, a było to o trzeciej w nocy 😳
Czekamy na poranny transport
…i już w Krupskim Młynie
Niedziela równie piękna jak sobota, a przed nami krótszy – dziesięciokilometrowy odcinek z metą w miejscu zakwaterowania w Młynie Bombelka. Startujemy po 10,30 .
…a w korycie i na tym etapie nowe drzewa są.
… do pokonania (nie)których potrzeba trochę gimnastyki 😀
Płynie się całkiem przyjemnie, na co wpływ ma towarzystwo i pogoda, bardzo szybko mijają kilometry i czas.
Przyjemne pływanie
Już po 1,5 godziny dopływamy do strzałki kierującej nas do młynówki prowadzącej ku „naszemu” młynowi :-).
W młynówkę
Wielokrotnie przepływałem obok tej odnogi, ale jeszcze nigdy nie wpłynąłem w młynówkę, dzisiaj mogę to zrobić „na legalu” po raz pierwszy. Do młyna około pięciuset metrów. Jest „młoda” godzina, postanawiam zatem poznać młynówkę na całej jej długości.
Młyn w zasięgu wzroku
Za młynem
Za przenoską jakieś sześćset metrów i jestem na głównym korycie Małej Panwi
Tak wpływa młynówka do głównego koryta
Pozostało mi już tylko zakasać rękawy i ruszyć pod prąd dosyć szybko płynącej Małej Panwi. Siedemset metrów i jestem pod mostem pod którym zaczynaliśmy wczorajsze pływanie. Wciąż jest „młoda” godzina, a od tego mostu paręset metrów do transportowca, płynę zatem dalej by jeszcze raz wpłynąć w młynówkę. Po drodze muszę zaliczyć przenoskę obok jazu.
Muszę to obnieść
Pozostało kilka zakrętów i wpływam w młynówkę którą płynąłem już niespełna czterdzieści minut wcześniej. Coś nowego wreszcie przepłynąłem 😉
Na mecie
Więcej fotek z tego spływu do zobaczenia tutaj.