2018-08-15 Jezioro Dzierżno Duże i Kanał Gliwicki

Kurcze. Wakacje, połowa sierpnia a ja jeszcze w tym miesiącu nie pływałem. Co by tu…   ?

Jestem wyjałowiony z pomysłów, a temperatury afrykańskie mnie wykańczają. Moje dziewczyny (żona i córka) chcą jechać gdzieś nad wodę. Ok. Może opłynę w koło jezioro Dzierżno? Pamiętam sprzed lat że ładna plaża nad nim była. Jedziemy w świąteczną środę tuż po śniadaniu. Co za zrządzenie losu. Akurat dzisiaj przerwa w upałach. 22 st. C, i co i rusz słońce zastawione chmurami. Pamiętam, że w ubiegłą sobotę było podobnie, a nawet deszczowo, ale w weekend nie mogłem popływać. Zostawiam dziewczyny na głośnej plaży,a moja pamieć o niej była dobra, tylko że byłem tutaj w którymś z chłodnych miesięcy, a plaża była pusta. Dzisiaj mimo w miarę wczesnej pory, sporo ludzi, kilka skuterów wodnych i motorówek a gdzieniegdzie kupy śmieci pozostawione przez dotychczasowych biwakowiczów.  Wypływam pod wiatr i falę w kierunku drugiego brzegu. Dość mocno wieje 🙁 .

                                                                                                 W drogę

Mój Prijon słabo znosi pływanko pod falę, co i rusz jestem zalewany ciepłą jeziorną wodą. Postanawiam płynąć linią brzegową, a w możliwym miejscu (czyli  przy jazie) przenieść kajaczek na „szlak” Kanału Gliwickiego. To w moim przypadku ledwo trzy kilometry, a po drodze resztki jakiegoś bunkra cy cuś ? 😉

                                                                                        Nie wiem co to

Trzy kilometry dość szybko mi płyną i pojawia się krótki odcinek kanału zakończony dosyć pokaźnym jazem.

Przy jazie wodowskaz dzięki któremu dowiaduje się na jakiej wysokości się znajduję. Pierwszy raz widzę taki znak 🙂

                                                                                           199.40 m npm.

Kawałek marszu pod górkę i troszkę więcej z górki i będę na wodzie. Kilkaset metrów za śluzą Dzierżno.

                                                                                             Widać już kanał

Na kanale troszkę mniej wieje, ale i tak niestety w twarz. Byłoby fajnie płynąć Pętle Kłodnicką, bo byłoby w plecy ;-). Po przepłynięciu pięciu kilometrów uprzytomniam sobie, że już tutaj w tym roku byłem. Poznaję po moście w specyficznych fioletowych barwach znajdującym się tuż za Zespołem Pałacowo Parkowym w Pławniowicach. Zawracam i płynę tą samą drogą do przenoski odbytej godzinę wcześniej.

                                                           Z wody słabo widać pałac w Pławniowicach

Wiatr się utrzymał, więc teraz mi pomaga i do ponownego przenoszenia dopływam dziesięć minut szybciej.

                                                                      Po lewej śluza, ja płynę w prawo

                                                                                            Jaz do pokonania

Na niebie coraz więcej chmur, ale mam wrażenie że wiatr troszkę osłabł. Przenoszę i wypływam na jezioro. Z daleka widzę duży ruch w okolicy plaży na której czekają dziewczyny. Płynę kawałeczek wzdłuż brzegu i odbijam, przecinając jezioro w jego najszerszym miejscu. Im bliżej plaży, tym większe fale. Doliczam się już 10 skuterów wodnych, a większość chyba boi się odpłynąć na głębszą wodę, kotłując się w okolicach plażowego brzegu. Muszę to pokonać :-(.

                                                                                               Taka plaża

Udaje mi się dotrzeć w całości na brzeg, po czym szybko opuszczamy to hałaśliwe miejsce 🙁

                                                                                        Jestem na mecie 🙂

Środowy spacerek kajakowy zajmuje mi nieco ponad 16 km. , ale jakoś dziwnie mnie wymęcza :-(.

                                                                                                      Taki spacer

Korzystając z tego że nasza droga do domu prowadzi przez Gliwice, zaglądamy jeszcze do miejscowej palmiarni by nacieszyć się zielenią, która w sumie o tej porze roku wcale nas nie zaskakuje 🙁

                                                             A przed palmiarnią roślinny fortepianomistrz 🙂

 

więcej tutaj.