2019-01-10 Brynica

Tak jak wspomniałem wczoraj, że wkrótce opiszę ostatni dzień  pływania (według mojego 36 letniego kalendarza kajakowego), tak to „wkrótce” nastąpiło właśnie dzisiaj :-). Zamalowałem ostatni nie pływany dzionek płynąc po „mojej” Brynicy.

Wczoraj po pracy od Czeladzi do ujścia, dziś przed pracą od ujścia Jaworznika do Czeladzi. Zawieziony przez żonę na miejsce startu, ruszam punktualnie o wschodzie słońca, choć nad Brynicą, ani nawet Jaworznikiem, śladu tego słońca nie widać. Jest godzina 7.39.  Tradycyjnie w tym miejscu „pasie się” sporo łabędzi, ale widząc mnie odpływają. To tak jak ja :-). Po kilku ruchach wiosłem, mijam wspomniany Jaworznik na którym widzę troszkę lodu, ale to nie mój szlak :-). Płytkie rozlewisko, mozolne płynięcie i muł zagarniany wiosłem przy każdym machnięciu. No cóż, dam radę

                                                                    A łabędzie odlatują to w prawo, to w lewo

Gdy rzeka robi się węższą, jest głębiej i nurt nieco przyspiesza. Płynie się łatwiej. Śnieg prószy, a łabądki prowadzą mnie zmieniając się z tych fruwających nade mną , na pływające przede mną i obok mnie. Jakoś leci. Po pół godzince jestem pod mostem z Wojkowic na Przełajkę, za którym zwykle rzeka bardziej przyspieszała, dzisiaj trudno odczuć to przyspieszenie. Niski stan wody mocno mnie hamuje 🙁 . Chyba sporo spóźnię się do pracy? 🙁

                                                                            Wspomniany powyżej most

Chwilę później napotykam ostatnią i chyba jedyną tabliczkę kilometrażową na Brynicy. Czasem jej nie zauważałem, ale dzisiaj  uparłem się by „cyknąć” jej fotkę :-).

                                                                                                      🙂

Od tego miejsca to już jakoś poszło. Przełajka po prawej, Madera po lewej, kładka łącząca obie dzielnice – siemianowicką i czeladzką no i już moje miasto – Czeladź. Mijam dwa mosty, dalej dwie kładki i już jestem przy mostku obok którego zapewne czeka na mnie mój transportowiec. To miejsce z którego rozpoczynałem wczorajsze pływanie. Wczoraj nieco ponad dziewięć kilometrów i dzisiaj też tyle, a do pracy spóźniony jedynie o godzinkę ;-).

                                                  Most mojej dzisiejszej mety, a wczorajszego startu.

Więcej fotek z tego pływania do zobaczenia tutaj.

                                                                   No to od dzisiaj kalendarz już nie aktualny 🙂