2019-01-09 Brynica

Dziś dziewiąty dzień nowego roku,  za oknem prawdziwa zima, dużo śniegu a ja po pracy ruszam na krótki kajakowy spacer…

Spacer, którego datę ustaloną miałem już od dawna. To 365-ty dzień w roku w którym (na przestrzeni 36 lat) będę pływał kajakiem. Spacer krótki, bo tuż po pracy z której i tak musiałem się „zerwać” godzinkę wcześniej.

                                     Tuż po piętnastej zaczynam mój pierwszy tegoroczny spacer kajakiem.

Dzień jeszcze krótki, muszę się zatem spieszyć, by przed zmrokiem dopłynąć w pobliże ujścia Brynicy do Czarnej Przemszy.Mijam znane okolice, i często przemierzane mostki. Robię fotki, choć ich jakość pozostawia wiele do życzenia. Jest coraz bardziej szaro…

Nie wiem czy to wina zimy, prawdziwej zimy, Brynica dziś ma kolor czarny i kilka niezbyt przyjemnych, a pełnych dopływów o różnej kolorystyce. Średnio przyjaznej :-(. Mija pół godzinki i jestem przy dźwigach, których obecność za każdym razem przepływania tędy dość mocno mnie interesowała. Nie wiedziałem po co tu stoją. Dzisiaj się wyjaśniło. Jeden z nich pracował, zastępując ewentualną suwnicę służącą do przestawiania ciężkich ładunków (nie wiem czego)

                                                                      Dzisiaj jeden z żurawi pracował

Teraz już tylko do mostu na S 86 i wzdłuż Szlaku Dawnego Pogranicza, przez najbardziej malowniczy (tylko że latem 😉 ) odcinek obok parku Kresowego i kompleksu sportowego Zagłębia Sosnowiec, mijam znajdujące się za wałem i dróżką spacerowo rowerową, Stawiki, a za nimi most graniczny Sosnowca z Katowicami i pozostaje ostatnie dwa kilometry bez mała prostej drogi do dzisiejszej mety.

                                                       Za tym mostem prawie proste dwa kilometry

Jest coraz ciemniej, dlatego fotki wychodzą mi coraz słabsze. Mijam drewnianą kładkę dla pieszych i ujście Rawy i powoli myślę o „ewakuacji” na brzeg, którego już słabo dostrzegam. Brynica im bliżej ujścia, płynie coraz szybciej, a na końcu wpada do Cz.Przemszy z dosyć wysokiego progu. Wolę tego uniknąć. Dostrzegam coś co tworzy za sobą małą cofkę i udaje mi się zakończyć płynięcie w tym miejscu. Jakieś 200 metrów przed mostem, 250 przed ujściem.

                                Akurat podjechała żona więc bez straty czasu można wracać do domu 🙂

Sezon 2019 rozpoczęty, a mnie pozostał jeszcze tylko jeden nie pływany nigdy dzień. O nim wkrótce , a o dzisiejszym dniu więcej tutaj.