2024-03-09 Brynica (854)

Planowałem że w tym roku częściej będę na wodzie niż w poprzednim, niestety zdrówko nie pozwoliło mi popływać w czasie w którym można było przepłynąć wiele wód nie spływalnych w cieplejszych miesiącach. Wysoka woda odpłynęła, wróciłem na zwykłą :-(.

Zdrowie co prawda jeszcze nie najlepsze, ale piękny kolejnej soboty, słoneczny poranek kusi tak że wreszcie jadę. Blisko, do Bobrownik na Brynicę którą dopłynę (prawie) do domu. Oprócz tęsknoty za wodą dodatkowym impulsem było wypróbowanie nowego fartucha który dotarł wreszcie do mnie z firmy Dlsport.  Docelowo na wyprawowy kajak, ale dziś go wypróbuję na króciutkim polietylenie. Startuję w nowym miejscu. Tuż za progiem który od jakiegoś czasu obnosiłem, a kiedyś spływałem. Tak jak na poniższym filmiku.

 

                                                                                                                 Po starcie

Ledwo 150 metrów i po prawej wpływa jakaś woda, skręcam w nią bo nigdy nie skręcałem. Nie wiem co to za dopływ bo nie umiem dotrzeć do jego nazwy. Za daleko nim też nie dopływam, może z czterdzieści metrów bo bystra i płytka woda nie pozwala. Wracać też muszę tyłem bo wąsko a i pod niską rurą. Jeszcze daję radę się pochylić ;-).

Dopływ tuż przy ujściu , a bystrość nurtu na zdjęciu tytułowym.

Kwadrans później mijam kładkę łączącą piekarską dzielnicę Kamień z wojkowickimi Kamycami. Tam małe falowanko rzeki które po dziesięciu minutach doprowadza mnie do filarów starego mostu kolejowego. Za nim już szerzej i bardziej płytko.

Takie falowanko

I już za filarami

Stąd niespełna 250 metrów do mostu pod którym chyba najczęściej rozpoczynałem swoje krótkie spływy „do domu” a za nim ujście Jaworznika. Największe skupisko łabędzi w zimie, ale my mimo tej kalendarzowej, mamy już wiosnę, i pewnie dlatego w tym miejscu dzisiaj widzę tylko dwa łabędzie i odpoczywającego rowerzystę.

Ujście Jaworznika bez łabędzi…

Bo właśnie odleciały.

Teraz powoli coraz węższą rzeką zbliżam się do siemianowickiej Przełajki, widząc co jakiś czas parkę chyba tych samych łabędzi. Po pół godzinie jestem obok jedynego na szlaku słupka kilometrażowego: „14” stojącego  prawie naprzeciw uchodzącego do Brynicy Wielonaka.

Słupek kilometrażowy

Ujście Wielonaka

Kwadrans później kładka między Przełajką a czeladzką Maderą a po kolejnym kwadransie widzę już swoją parafię w Czeladzi.

O właśnie

Ostatnie dziesięć minut, most, popadający w ruinę budynek kina Uciecha, kilka kładek z których ta przed Pałacem Saturna jest moją metą.

Pod kładką skończę

Fajnie było przypomnieć sobie wiosłowanie 😉 i aby do rychłego następnego 🙂

Filmik z trasy którą nieco mi urwało 🙁

A więcej zdjęć tutaj