2020-03-08 Pogoria 4 i 3 na rozruch ;-)

 

Minęło 91 dni odkąd ostatni raz moczyłem wiosło. Ostatni raz taką długą przerwę miałem na przełomie roku 2005/2006 :-(.

Moja kajakowa emerytura w tym roku weszła pełną mocą 😉 , ale tak się złożyło że we wszystkie soboty pracuję, czasem za pieniądze, a czasem za darmo, ale w związku z tym brakuje trochę sił na niedzielną aktywność fizyczną :-(. Kilka niedziel już się wybierałem gdzieś na wodę, ale jakoś nie wypaliło, dzisiaj jednak  przy okazji kobiecej  imprezy „kijkowej” nad Pogorią III na którą wybrała się moja żona, zmobilizowałem się i zmoczyłem wiosło. W Pogorii 4 i 3. Punkt dziesiąta ruszyłem w stronę Wojkowic Kościelnych.

                                                                     A Wojkowic Kościelnych nie widać 🙂

Na jeziorze tafla, spokój cisza fajnie wrócić na wodę. Tym spokojem nie cieszę się zbyt długo, zaraz za zmianą kierunku obok „dzikiej piaszczystej plaży” wyjeżdżonej przez różnych fanów pojazdów terenowych , ryk tychże pojazdów uderza mnie mocno po uszach. Motocyke , quady, terenówki, chyba trafiłem na jakiś mały i mało oficjalny zlocik. Nie o taką ciszę mi dzisiaj chodziło. Trudno. Zapuszczam swoją muzę i wiosłuję dalej, mijając brodzących przy brzegach łowców skarbów z wykrywaczami metalu. Powoli wracam w strefę ciszy. Uff

                                                                       Czterech takich poszukiwaczy minąłem

                                                  Fragment „lazurowego wybrzeża” (woda tam ma taki odcień

…Strefa ciszy to strefa hałasu, ale naturalnego. Mnóstwo ptactwa wodnego świergoczącego i krzyczącego własnym dialektem, ale to lepszy hałas niż ten poprzedni. Dopływam do „siwej wyspy”. Tak ją nazwałem , bo choć głównie porośnięta brzozami, to jej kolor nie jest powodowany jedynie ich białą korą. Przypomina wyspy zamieszkane przez kormorany, których tutaj dojrzałem zaledwie kilka sztuk.  Siwa wyspa to ładniejsza nazwa od wyspy odchodowej lub pos…ej :-).

                                                       Zdjęcie nie oddaje koloru widzianego na żywo

Odbijam jeszcze raz na północ wpływając w jedną z zatok, a po kilometrze obieram właściwy kierunek prowadzący w stronę odpływu wód zbiornika Kuźnica Warężyńska do Czarnej Pszemszy. Za mną blisko 14 kilometrów i dwie i pół godziny. Pora przenieść kajak na Pogorię 3. Idę ponad sześćset metrów pokonując dwie linie kolejowe i mam „trójkę”

                                                                         Pierwsze torowisko i widok Pogorii 3

Mam jeszcze trochę czasu do umówionego spotkania z żoną, obieram zatem kierunek na przystań jachtową bo to dłuższa droga do mola pod którym dzisiaj zakończę pływanie. Pogoria 3 delikatnie faluje a na początku plaży morsuje sobie, jak można było wnioskować, dla własnej przyjemności, jakaś rowerzystka 🙂

                                                                                                              🙂

Za chwilę molo i koniec mojej inauguracji trzydziestego siódmego sezonu kajakowego. Żona już jest więc zaraz po dopłynięciu można wracać do domu. Za mną prawie 19 kilometrów i trochę zmęczenia. Tak długie przerwy nie są najlepsze, postaram się już aż tak długo nie leniuchować :-).

                                                                                            Miejsce mojej mety

 

A więcej fotek z tego pływania do zobaczenia tutaj.