Tradycyjnie na początku listopada wyjechałem do Wrocławia , a tam przecież płynie Widawa, więc po roku jej nie odwiedzania postanowiłem znowu się nią przepłynąć.
Pochmurno i jesiennie. Tuż po dziesiątej dojeżdżam nad rzekę w punkcie w którym najczęściej zaczynałem nią płynąć. To most między Wrocławiem a Wilczycami. A tu zaskoczenie, powstał niski mur oddzielający rzekę od nowo powstałej ścieżki rowerowej. Nie wiem jak nowej, bo ja tu ostatnio startowałem w 2014 roku.
mało estetyczna granica rzeki od ścieżki 🙁
Duża woda , stan ostrzegawczy przekroczony o 6 cm. na wodowskazie Krzyżanowice (156 cm.), czysta i dosyć szybko płynąca w stronę Odry. Po kilku kilometrach natrafiam na filary mostu i rozpoznaję to miejsce jako to w którym zwykle obnosiłem niski prożek pod kładką dla pieszych. Po progu i po kładce nie ma dziś śladu.
przy niższej wodzie jakiś prożek tu może będzie widoczny
Dalej kilka niskich progów, na których zwykle zalewało mi fartuch, ale przy dzisiejszym stanie rzeki, nic takiego się nie działo. W niektórych miejscach co i rusz na brzegach nowe obmurowania takie jak w miejscu startu. Nie wygląda to wszystko z poziomu rzeki zbyt ładnie, nie wiem może potrzeba trochę czasu by te wrażenia się zmieniły… 🙁
kolejna „obmurówka”
Kolejnych kilka kilometrów i nagle na tle starego niewielkiego mostku wyrósł nowy, wielki chyba na trasie jakiejś nie znanej mi jeszcze drogi – obwodnicy Wrocławia. Później zastawka na wysokości lotniska Szymanów, którą chyba po raz pierwszy udaje mi się przepłynąć. Poziom wody odpowiedni i otwarcie na styk by się przecisnąć. Widać że również tutaj był remont i uporządkowanie terenu za zastawką. Dalej dwa mosty: drogowy i kolejowy, z których kolejowy widziałem już po remoncie dwa lata wcześniej, a drogowy wyremontowano całkiem nie dawno.Przestrzeń między nimi,wyrównano i obsiano trawą która wygląda dosyć świeżutko. Tutaj dosyć szybko może być ładnie 🙂
Zielona przestrzeń pomiędzy mostami.
Wpływam w odcinek leśny, na którym przeciskam się przez kilka zatorów które istnieją tu od kilku lat, i po kilkudziesięciu minutach prowadzony przez parkę nie dorosłych łabądków jestem już na Odrze. Robię krótką przerwę, bo po raz pierwszy przepłynąłem ten odcinek rzeki bez wysiadania z kajaka, a na brzegu zaskoczenie, łąka porośnięta wielką ilością stokrotek, a mamy już 8 listopada 🙂
Stokrotkowa wyspa 😉
Przede mną ostatnie cztery kilometry Odrą pod prąd, mijam się z płynącą barką i po czterdziestu minutach kończę płynięcie nie opodal ujścia Ślęzy. Żona już czeka. Dzień udany 🙂
Prawie na mecie
Więcej fotek tutaj.