2019-11-10 Widawa – Odra

To już prawie miesiąc bez kajaka, może by tak coś przepłynąć?   Tak, jak zwykle o tej porze Widawa.

Niedzielny poranek w środku wydłużonego weekendu jedziemy do Wrocławia z nadzieją na ładny dzień. Jak na pierwszą dekadę listopada jest całkiem nieźle. O jedenastej schodzę na Widawę w Wilczycach.

                                                                                              O, tutaj

Rzeka jak zwykle ostatnimi czasy, z niskim stanem, ale nie jest najgorzej. Gorzej jest z tym, że chyba coraz mniej ludków tutaj pływa, bo rzeka normalnie zarasta. Coraz więcej rzęsy wodnej i innych wodnych zarośli. Nie fajnie :-(.

                                                                                                     Zarasta

Niespełna godzinkę zajmuje mi dopłynięcie do mostu na DK 98, po którym przejeżdżałem w tym roku na rowerku podczas letniej wyprawy na dwóch kółkach. Chwilkę później most kolejowy, a dziesięć minut dalej niski, coraz mocniej rozmyty jazik pod nie istniejącym już mostkiem, który zwykle obnosiłem, a teraz spokojnie przepływam.

                                                                                       Za rozmytym jazikiem

Na dziesiątym kilometrze mijam most autostrady A-8 , a półtora kilometra dalej most drogi S-5. To połowa dzisiejszego odcinka Widawy. Za następnym mostem napotykam na wodzie ponton z wędkarzami, ledwo dającymi sobie radę z przepychaniem się między wodnymi zaroślami. To pierwszy taki widok, jak i ten że dzisiaj prawie za każdym zakrętem napotykam wędkujących chłopków. Skąd ich tylu, nie wiem. Pewnie brak kajakarzy ?  😉

                                                                                        Taki widok na rzece

Po przepłynięciu pod kolejnymi trzema mostami, pierwsza dzisiaj przenoska. Obok jazu w pobliżu lotniska Szymanów. Dzisiejsza różnica poziomów to około 1,5 metra. Posilam się bananem i płynę dalej.

                                                                                                         Taki jaz

Kilka machnięć wiosłem i wbijam się po pachy w pianę tworzącą się na jakiejś podwodnej przeszkodzie. Czegoś takiego jeszcze nie doświadczyłem. Czyli zawsze może się zdarzyć coś nowego 🙂

                                                                                       Jestem (w)pieniony 😉

Dalej bez przeszkód, po pół godzinie mosty drogowy i kolejowy. Drogowym jechałem rowerem podczas wspomnianej już wyżej wycieczki, a za mostami czterdzieści minut płynięcia w lesie z konarami dorodnych dębów nad głową. Ładnie. Ostatnimi laty na tym odcinku, był dosyć duży zator który musiałem obnosić. Dzisiaj lekko rozmyty, ze ścieżką pozwalającą pokonać go bez wysiadania. Po szesnastej wpływam na Odrę. Powoli zachodzi słonko.

                                                                                   Jest ujście do Odry

Nakręcam w lewo i płynę pięć kilometrów pod ledwo wyczuwalny prąd Odry. Żona w transportowcu czeka na mnie tuż za ujściem Ślęzy. Dzień udany, za mną pięć godzin i ponad 28 kilometrów pływania. Fajnie 🙂

                                                                          Na mecie dzisiejszego pływania.

Więcej tutaj.